wtorek, 21 sierpnia 2012

O psie, który miał przyjaciela

AUTOR:
Tomasz Wandzel
TYTUŁ:
Hycel
WYDAWNICTWO:
Wachlarz
LICZBA STRON:
162




Zanim zabrałam się za lekturę tej książki, musiałam sięgnąć pamięcią wstecz. Zastanawiałam się, kiedy ostatni raz czytałam opowieść, której bohaterem był pies.  Moje wspomnienia powróciły do lat wczesnego dzieciństwa, gdy jako 6-latka zachwycałam się przygodami Lampo – głównego bohatera książki Romana Pisarskiego pt: O psie, który jeździł koleją. Ta historia włoskiego kundelka co prawda nie poruszyła mnie wówczas do łez, ale była to moja pierwsza „poważna” lektura, dlatego właśnie obdarzyłam ją dziecięcym uczuciem. Kiedy po kilkunastu latach wzięłam do ręki książkę, którą napisał Tomasz Wandzel i z okładki spojrzały na mnie oczy psa. Wspomnienia wróciły. Poczułam, że muszę przeczytać Hycla i poznać historię tego czworonoga.  Czym prędzej rozpoczęłam czytanie.


Przed przeczytaniem pierwszych kart książki chciałam się dowiedzieć czegoś o autorze. Tomasz Wandzel był mi do tej pory pisarzem nieznanym, ale skrzydełko Hycla przyniosło kilka interesujących informacji o jego osobie. Pan Wandzel jest niewidomym, który mimo utraty wzroku, nie stracił życiowej energii. Jest mężem i ojcem, który każdego dnia dojeżdża pociągiem do pracy. Do tego wszystkiego jest jeszcze literatem, a pomysły na swoje książki czerpie m.in. z ludzkich opowieści. W 2011 roku ukazała się jego debiutancka powieść pt.: Dom w chmurach, w której przedstawił nam historię Janusza Ferenca przemycając do niej wiele wątków autobiograficznych. Rok po tym ciekawym debiucie ukazuje się Hycel – opowieść zupełnie inna, a mimo tego równie interesująca.

Gdybyście chcieli poznać bliżej samego autora, to zapraszam do zajrzenia na jego bloga lub obejrzenia krótkiego filmu:

                                                


Wróćmy jednak do Hycla. Historia rozpoczyna się na warszawskim lotnisku. Tam znajdują się nasi bohaterowie, oczekując na samolot z Rzymu. Spośród wszystkich osób na szczególną uwagę zasługują Kciuk i Gruszka. To pseudonimy dwóch „gangsterów” pracujących dla Zbigniewa Korwina. 53-letni Korwin to szef miejscowej mafii handlującej narkotykami. Ta podstępna kreatura czeka na przemyt sporej ilości „towaru” z Włoch. Do jego odbioru wysyła więc swoich dwóch pracowników w nadziei, że tym razem „nie spieprzą” całej sprawy. Kciuk i Gruszka nie spodziewają się jednak, że na lotnisku czeka również policja. Dzięki wyszkolonemu owczarkowi niemieckiemu o uroczym imieniu Azyl, kapitanowi Tomaszowi Steciukowi udaje się schwytać przemytników. Gdy o całej sprawie dowiaduje się szef gansterów, jego kolejne polecenie brzmi: zlikwidować glinę i psa. 

Od tej pory Kciuk i Gruszka śledzą każdy krok Steciuka i jego czworonożnego towarzysza. Aż w końcu zastawiają na ten duet pułapkę. W tym momencie akcja nabiera tempa. Padają strzały, a zaraz potem widzimy uciekającego w stronę lasu Azyla. Wiemy, że został ranny. Gdy po kilku godzinach powrócił na miejsce zdarzenia, by odnaleźć swego pana, został po nim tylko zapach. Azyl bardzo szybko zorientował się, że od tej pory będzie musiał radzić sobie sam. Jak potoczą się losy tego niezwykle utalentowanego psa? Dlaczego będzie o nim głośno w okolicy i jak poradzi sobie z tytułowym hyclem, który za wszelką cenę będzie chciał go złapać? Tego już Wam nie zdradzę. Mogę jednak zagwarantować, że macie przed sobą bardzo emocjonującą lekturę.

O przyjaźni między człowiekiem a psem mówi się niemal od zawsze. Podobno najwierniejsze człowiekowi są kundelki, którym ofiarujemy schronienie. Nic nie może jednak przewyższyć więzi, jaka rodzi się między psem policyjnym a jego panem. Wspólne szkolenia i „akcje” wiążą tych dwoje niewidzialną wstęgą. Utrata jednego partnera staje się wówczas koszmarem dla drugiej strony i nieważne wówczas, czy odchodzi pies, czy człowiek. Trzeba jednak przyznać, że w tej sytuacji to pies jest w o wiele gorszym położeniu. A wszystko przez to, że nie potrafi nam opowiedzieć o swoim cierpieniu. Azyl również nie potrafi. Odczuwa lęk, miota się i reaguje agresywnie, a podli ludzie odczytują jego zachowanie jako wściekliznę. Los tego nieustannie uciekającego czworonoga leży nam na sercu podczas czytania tej książki. Z całych sił chcielibyśmy pomóc Azylowi i ulżyć mu w cierpieniu. Nie jesteśmy w tym sami. Niektórzy bohaterowie Hycla również okazują ludzkie uczucia. Problem jednak w tym, że zwierzak nie potrafi im zaufać. Być może dlatego do ostatnich stron nie wiemy, jak skończy się ta historia.

Muszę przyznać, że Hycel zauroczył mnie od początku do końca. Dawno nie czytałam tak świetnej historii o psie, który przy okazji staje się głównym bohaterem.  Podczas lektury nawet ja, która od dzieciństwa boję się psów, miałam ochotę przygarnąć Azyla i stworzyć mu nowy dom. Wiedziałam, że to niemożliwe i dlatego jeszcze bardziej marzyłam o szczęśliwym zakończeniu tej psiej historii.

Czy Tomasz Wandzel sprostał moim czytelniczym oczekiwaniom?  Ba, spełnił je w stu procentach. Hycel to świetna opowieść o cierpieniu i strachu, ale przede wszystkim o pięknej, godnej pozazdroszczenia przyjaźni. Wszystkim, którzy mają w swoich domach psich przyjaciół i tym, którzy chcieli by ich mieć, polecam wzruszającą historię Azyla. Ten pies tylko na Was (sz)czeka! 

PS. Mam nadzieję, że autor nie będzie miał mi za złe promowania jego twórczości w sieci. ;)

13 komentarzy:

  1. Piękna recenzja. Bardzo chciałabym przeczytać tę książkę, choć boję się zawsze opowieści ze zwierzakami. Gdy są smutniejsze fragmenty ryczę wtedy jak bóbr :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się bardzo ciekawie. Muszę ją gdzieś dopaść ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja bym chciała tę książkę! Swego czasu można było ją dostać do recenzji z "na kanapie". Nie udało mi się wtedy... Ale i tak prędzej czy później ją dopadnę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam ostatnio ochoty na tego typu historie...ale psy bardzo lubię i ze względu na głównego psiego bohatera powinnam kiedyś przeczytać "Hycla";)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również od dawna nie czytałam książki o psie, ostatnia jaką sobie przypominam to Lassie wróć, którą z resztą uwielbiałam i czytałam wielokrotnie. Po Twojej recenzji nabralam ogromnej ochoty by przeczytać tę książkę, mam nadzieję że wkrótce będę miała okazję to zrobić :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też sobie zadałam pytanie - co ja ostatnio czytałam o psie? Najpierw mi przyszedł na myśl ten sam tytuł co i Tobie, ale potem skojarzyłam jeszcze "Marley i ja". Nie wiem, czy czytałaś. Jeśli nie, to polecam. Jest też film. :)

    "Hycla" przeczytam z wielką chęcią. Nie trzeba mnie przekonywać o wielkim psim sercu...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle, kiedy wstępuję do Ciebie znajduję jakąś niespodziankę. Świetna recenzja i ciekawa fabuła powieści. Mam w domu zwariowanego psiaka, mógłby posłużyc tylko za bohatera książek dla dzieci:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zawsze mam obawy, przed przeczytaniem książki o zwierzakach, a w szczególności o psach.
    Tak, z tego co pamiętam, to ryczałam na "Psie, który jeździł koleją". :D
    Ta zapowiada się bardzo ciekawie, więc kiedy opanuję się, może uda mi się ją przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Też pamiętam psa co jeździł koleją chociaż nie wspominam go jakoś specjalnie ;) Za to ksiażka wydała mi się interesująca. Zwłaszcza, że autorem jest osoba na co dzień polegająca na przyjaźni psa, więc chyba wie o czym pisze ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj, to chyba będę musiała się rozejrzeć za tą książką. Uwielbiam książki, w której bohaterami są zwierzaki :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Sama mam psa i takie historie zawsze do mnie przemawiają. Mam nadzieję, że kiedyś się na nią natknę, a wtedy na pewno przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Muszę to przeczytać, a autorowi można pogratulować tego, że cały czas pisze, mimo że jest niewidomy, i nie stracił nadziei w swoje szczęście. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dopiero dzisiaj w zakamarkach sieci znalazłem recenzję "Hycla". Jako autor bardzo dziękuję, Tomasz Wandzel

    OdpowiedzUsuń