Tomasz Wandzel
TYTUŁ:
Hycel
WYDAWNICTWO:
Wachlarz
LICZBA STRON:
162
Zanim zabrałam się za lekturę tej książki, musiałam sięgnąć
pamięcią wstecz. Zastanawiałam się, kiedy ostatni raz czytałam opowieść, której
bohaterem był pies. Moje wspomnienia
powróciły do lat wczesnego dzieciństwa, gdy jako 6-latka zachwycałam się
przygodami Lampo – głównego bohatera książki Romana Pisarskiego pt: O psie,
który jeździł koleją. Ta historia włoskiego kundelka co prawda nie poruszyła
mnie wówczas do łez, ale była to moja pierwsza „poważna” lektura, dlatego
właśnie obdarzyłam ją dziecięcym uczuciem. Kiedy po kilkunastu latach wzięłam do ręki książkę,
którą napisał Tomasz Wandzel i z okładki spojrzały na mnie oczy psa. Wspomnienia
wróciły. Poczułam, że muszę przeczytać Hycla i poznać historię tego
czworonoga. Czym prędzej rozpoczęłam
czytanie.
Przed przeczytaniem pierwszych kart książki chciałam się dowiedzieć czegoś o autorze. Tomasz Wandzel był mi do tej pory pisarzem nieznanym, ale
skrzydełko Hycla przyniosło kilka interesujących informacji o jego osobie. Pan
Wandzel jest niewidomym, który mimo utraty wzroku, nie stracił życiowej
energii. Jest mężem i ojcem, który każdego dnia dojeżdża pociągiem do pracy. Do
tego wszystkiego jest jeszcze literatem, a pomysły na swoje książki czerpie m.in.
z ludzkich opowieści. W 2011 roku ukazała się jego debiutancka powieść pt.: Dom
w chmurach, w której przedstawił nam historię Janusza Ferenca przemycając do
niej wiele wątków autobiograficznych. Rok po tym ciekawym debiucie ukazuje się Hycel – opowieść zupełnie inna, a mimo tego równie interesująca.
Gdybyście chcieli poznać bliżej samego autora, to zapraszam
do zajrzenia na jego bloga lub obejrzenia krótkiego filmu:
Wróćmy jednak do Hycla. Historia rozpoczyna się na
warszawskim lotnisku. Tam znajdują się nasi bohaterowie, oczekując na samolot z
Rzymu. Spośród wszystkich osób na szczególną uwagę zasługują Kciuk i Gruszka.
To pseudonimy dwóch „gangsterów” pracujących dla Zbigniewa Korwina. 53-letni
Korwin to szef miejscowej mafii handlującej narkotykami. Ta podstępna kreatura
czeka na przemyt sporej ilości „towaru” z Włoch. Do jego odbioru wysyła więc
swoich dwóch pracowników w nadziei, że tym razem „nie spieprzą” całej sprawy.
Kciuk i Gruszka nie spodziewają się jednak, że na lotnisku czeka również
policja. Dzięki wyszkolonemu owczarkowi niemieckiemu o uroczym imieniu Azyl,
kapitanowi Tomaszowi Steciukowi udaje się schwytać przemytników. Gdy o całej
sprawie dowiaduje się szef gansterów, jego kolejne polecenie brzmi: zlikwidować
glinę i psa.
Od tej pory Kciuk i Gruszka śledzą każdy krok Steciuka i
jego czworonożnego towarzysza. Aż w końcu zastawiają na ten duet pułapkę. W tym
momencie akcja nabiera tempa. Padają strzały, a zaraz potem widzimy
uciekającego w stronę lasu Azyla. Wiemy, że został ranny. Gdy po kilku
godzinach powrócił na miejsce zdarzenia, by odnaleźć swego pana, został po nim
tylko zapach. Azyl bardzo szybko zorientował się, że od tej pory będzie musiał
radzić sobie sam. Jak potoczą się losy tego niezwykle utalentowanego psa?
Dlaczego będzie o nim głośno w okolicy i jak poradzi sobie z tytułowym hyclem,
który za wszelką cenę będzie chciał go złapać? Tego już Wam nie zdradzę. Mogę
jednak zagwarantować, że macie przed sobą bardzo emocjonującą lekturę.
O przyjaźni między człowiekiem a psem mówi się niemal od
zawsze. Podobno najwierniejsze człowiekowi są kundelki, którym ofiarujemy
schronienie. Nic nie może jednak przewyższyć więzi, jaka rodzi się między psem
policyjnym a jego panem. Wspólne szkolenia i „akcje” wiążą tych dwoje
niewidzialną wstęgą. Utrata jednego partnera staje się wówczas koszmarem dla
drugiej strony i nieważne wówczas, czy odchodzi pies, czy człowiek. Trzeba
jednak przyznać, że w tej sytuacji to pies jest w o wiele gorszym położeniu. A
wszystko przez to, że nie potrafi nam opowiedzieć o swoim cierpieniu. Azyl
również nie potrafi. Odczuwa lęk, miota się i reaguje agresywnie, a podli
ludzie odczytują jego zachowanie jako wściekliznę. Los tego nieustannie
uciekającego czworonoga leży nam na sercu podczas czytania tej książki. Z
całych sił chcielibyśmy pomóc Azylowi i ulżyć mu w cierpieniu. Nie jesteśmy w
tym sami. Niektórzy bohaterowie Hycla również okazują ludzkie uczucia.
Problem jednak w tym, że zwierzak nie potrafi im zaufać. Być może dlatego do
ostatnich stron nie wiemy, jak skończy się ta historia.
Muszę przyznać, że Hycel zauroczył mnie od początku do
końca. Dawno nie czytałam tak świetnej historii o psie, który przy okazji staje
się głównym bohaterem. Podczas lektury
nawet ja, która od dzieciństwa boję się psów, miałam ochotę przygarnąć Azyla i
stworzyć mu nowy dom. Wiedziałam, że to niemożliwe i dlatego jeszcze bardziej
marzyłam o szczęśliwym zakończeniu tej psiej historii.
Czy Tomasz Wandzel sprostał moim czytelniczym oczekiwaniom? Ba, spełnił je w stu procentach. Hycel to
świetna opowieść o cierpieniu i strachu, ale przede wszystkim o pięknej, godnej
pozazdroszczenia przyjaźni. Wszystkim,
którzy mają w swoich domach psich przyjaciół i tym, którzy chcieli by ich mieć,
polecam wzruszającą historię Azyla. Ten pies tylko na Was (sz)czeka!
PS. Mam nadzieję, że autor nie będzie miał mi za złe promowania jego twórczości w sieci. ;)
Piękna recenzja. Bardzo chciałabym przeczytać tę książkę, choć boję się zawsze opowieści ze zwierzakami. Gdy są smutniejsze fragmenty ryczę wtedy jak bóbr :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo ciekawie. Muszę ją gdzieś dopaść ;)
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciała tę książkę! Swego czasu można było ją dostać do recenzji z "na kanapie". Nie udało mi się wtedy... Ale i tak prędzej czy później ją dopadnę :)
OdpowiedzUsuńNie mam ostatnio ochoty na tego typu historie...ale psy bardzo lubię i ze względu na głównego psiego bohatera powinnam kiedyś przeczytać "Hycla";)
OdpowiedzUsuńJa również od dawna nie czytałam książki o psie, ostatnia jaką sobie przypominam to Lassie wróć, którą z resztą uwielbiałam i czytałam wielokrotnie. Po Twojej recenzji nabralam ogromnej ochoty by przeczytać tę książkę, mam nadzieję że wkrótce będę miała okazję to zrobić :-)
OdpowiedzUsuńTeż sobie zadałam pytanie - co ja ostatnio czytałam o psie? Najpierw mi przyszedł na myśl ten sam tytuł co i Tobie, ale potem skojarzyłam jeszcze "Marley i ja". Nie wiem, czy czytałaś. Jeśli nie, to polecam. Jest też film. :)
OdpowiedzUsuń"Hycla" przeczytam z wielką chęcią. Nie trzeba mnie przekonywać o wielkim psim sercu...
Jak zwykle, kiedy wstępuję do Ciebie znajduję jakąś niespodziankę. Świetna recenzja i ciekawa fabuła powieści. Mam w domu zwariowanego psiaka, mógłby posłużyc tylko za bohatera książek dla dzieci:)
OdpowiedzUsuńZawsze mam obawy, przed przeczytaniem książki o zwierzakach, a w szczególności o psach.
OdpowiedzUsuńTak, z tego co pamiętam, to ryczałam na "Psie, który jeździł koleją". :D
Ta zapowiada się bardzo ciekawie, więc kiedy opanuję się, może uda mi się ją przeczytać ;)
Też pamiętam psa co jeździł koleją chociaż nie wspominam go jakoś specjalnie ;) Za to ksiażka wydała mi się interesująca. Zwłaszcza, że autorem jest osoba na co dzień polegająca na przyjaźni psa, więc chyba wie o czym pisze ;)
OdpowiedzUsuńOj, to chyba będę musiała się rozejrzeć za tą książką. Uwielbiam książki, w której bohaterami są zwierzaki :)
OdpowiedzUsuńSama mam psa i takie historie zawsze do mnie przemawiają. Mam nadzieję, że kiedyś się na nią natknę, a wtedy na pewno przeczytam:)
OdpowiedzUsuńMuszę to przeczytać, a autorowi można pogratulować tego, że cały czas pisze, mimo że jest niewidomy, i nie stracił nadziei w swoje szczęście. :)
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj w zakamarkach sieci znalazłem recenzję "Hycla". Jako autor bardzo dziękuję, Tomasz Wandzel
OdpowiedzUsuń