AUTOR:
Neil Gaiman
TYTUŁ ORYGINALNY:
Neverwhere
TYTUŁ POLSKI:
Nigdziebądź
WYDAWNICTWO:
Nowa Proza
LICZBA STRON:
320
Moja krótka przygoda z twórczością Neila Gaimana rozpoczęła
się niespełna rok temu. Zobligowana zostałam wówczas do przeczytania Koraliny,
co odbiło się poważnym echem na mojej psychice. Przygody małej dziewczynki
wcale nie były interesujące. Były mroczne i straszne. Wprost nie mogłam
uwierzyć, że książką tą zachwycają się dzieci na całym świecie. Po lekturze Koraliny podjęłam próbę przeczytania Gwiezdnego pyłu. Na daremnie próbowałam przebrnąć
przez kolejne strony. Historia z każdą stroną nudziła mnie coraz bardziej. Nie
poddałam się jednak i z wielkim trudem dobrnęłam do jej końca. Powiedziałam
sobie wówczas, że więcej nie poddam się już czarowi Gaimana. Ponieważ jednak
kobieta zmienną jest, postanowiłam spróbować raz jeszcze. Trzecią próbą była
historia napisana jako scenariusz współczesnego serialu telewizyjnego. Nigdziebądź przyciągnęła mnie nietuzinkową okładką i wstępem napisanym przez samego
Andrzeja Sapkowskiego. Przekonana, że nasz literat „zna się na rzeczy”, nie
mogłam się już dłużej opierać tej książce.
Tym razem Gaiman
zaserwował czytelnikowi historię Richarda Olivera Mayhewa, zwanego przez
znajomych Dickiem. Mężczyzna prowadzi spokojne życie dzieląc swój czas pomiędzy
pracę i bardzo wymagającą narzeczoną Jessicę. Tego wieczora, w którym
rozpoczyna się akcja powieści, Jessica ma spotkanie biznesowe ze swoim
wpływowym szefem. Chce pojawić się na nim z narzeczonym. W drodze do
restauracji, Richard zauważa coś niepokojącego. Na ulicy, w kałuży krwi i błota
leżała dziewczynka. Nasz bohater odruchowo zdecydował się na udzielenie pomocy.
Nie miał wówczas pojęcia, jak tragiczny w skutkach będzie ten wykonany przez
niego gest.
Okazuję się, że znaleziona przez Dicka dziewczyna ma na imię
Drzwi i przybyła z innego świata, do którego nie potrafi wrócić. W dodatku
ściga ją dwóch morderców, którzy już raz próbowali pozbawić tę małą bohaterkę
życia. Richard chwilowo udziela dziewczynce schronienia i obiecuje, że pomoże
jej odnaleźć markiza de Carabasa. Tylko on może bowiem zaprowadzić bohaterkę do
jej domu w Londynie Pod.
Dziwna sprawa z tym Londynem? No tak, powinnam od tego
zacząć. Istnieję Londyn Nad i Pod. W tym pierwszym mieszkają zwykli
Brytyjczycy, w drugim – wyrzutki społeczeństwa, ludzie, którzy dosłownie i w
przenośni są nikim. Dwa światy i dwie rzeczywistości, w których żyją nasi
bohaterowie są od lat nie do połączenia. Tę żelazną zasadę łamie jednak
Richard, w chwili, gdy postanawia pomóc pannie Drzwi. Dziewczynka odnajduje
poszukiwanego mężczyznę i powraca do Londynu Pod. Wydawać by się mogło, że pora
na happy end? Richardowi też się tak wydawało. Dopiero następny poranek
uświadomił go, że to dopiero początek historii.
Z dnia na dzień Richard stał się nikim. Przestał być
zauważany i rozpoznawany przez ludzi. W
dodatku jego mieszkanie zostało wystawione na sprzedaż. Mężczyzna wiedział
czyja to sprawka. Postanowił ponownie odnaleźć małą Drzwi i odzyskać swoją
tożsamość. Czy mu się udało? Tego
dowiecie się sami.
Moje trzecie podejście do pisarstwa Gaimana okazało się „strzałem w dziesiątkę”. Historia
na poły rzeczywista, na poły fantastyczna nie odstraszała tak bardzo jak
poprzednie powieści tego pana. Różnorodne kreacje bohaterów spowodowały, że
historię przyswoiłam w niezwykłym (jak na ten gatunek) tempie. Szczególną
sympatią obdarzyłam Croupa i Vandemara, czyli dwóch wspomnianych morderców.
Mimo swojego fachu, ten duet jest naprawdę rozbrajający. Ich wygląd i brak
spostrzegawczości zapewnił na mojej twarzy wiele uśmiechu. Kolejnym pozytywnym
zaskoczeniem było samo zakończenie historii Richarda. Zupełnie nie spodziewałam
się takiego obrotu sprawy i podejrzewam, że u Was te ostatnie
zdania powieści również wzbudzą zdumienie.
Nigdziebądź to książka godna polecenia ludziom w każdym
wieku. Gaiman jak zawodowy przewodnik zaprasza nas wszystkich do Londynu Pod – tajemniczego
świata, którego nie znamy. Z chirurgiczną precyzją konstruuje w tej innej
rzeczywistości nić fabularną i otwiera przed czytelnikiem drzwi do wyobraźni. A to wszystko za sprawą zaledwie
kilkusetstronicowej pozycji. Nie dajcie się już dłużej przekonywać i zacznijcie
swoją przygodę z Neilem Gaimanem właśnie od Nigdziebądź. Być może wtedy
łatwiej będzie Wam przyswoić inne powieści tego autora.
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa:
Croup i Vandemar są świetni :]
OdpowiedzUsuńZaś cała książka, użyjmy mojego ulubionego słowa, przeciętna ^^
Lepsza od tych, które "próbowałam" czytać, ale z własnej woli już nie skuszę się na kolejną książkę Gaimana. ;)
UsuńA ja tam miło wspominam książki Gaimana, również te, które tak Cię odstraszyły ;)
OdpowiedzUsuńOd dawna mam chętkę na Koralinę, ale może zacznę od tej książki poznawać twórczość tego autora :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się posiadanie tej książki w swoim zbiorze ;D
OdpowiedzUsuńRaz czytam, że warto, innym razem, że niekoniecznie. Chyba będę musiała w końcu sama sprawdzić, jak to z ta książką jest. :)
OdpowiedzUsuńTen Londyn Pod kojarzy mi się nieco z Peronem 9 i 3/4 :)
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że pan Gaiman wyprzedził pomysłowością panią Rowling. ;)
UsuńWidzę, że przypadła Ci ta pozycja do gustu tak jak mnie. Do trzech razy sztuka? ;) U mnie to było pierwsze spotkanie z tym autorem. Książkę darzę pewnym sentymentem, więc leży sobie na półeczce ładnie. ;)
OdpowiedzUsuńLubię Gaimana, ale nie w nadmiarze:-) Ostatnio kupiłam sobie "The Graveyard book" i skuszę się w oryginale, a co mi tam.
OdpowiedzUsuńŚwietna książka. Czytałam ją nie tak dawno i byłam pod wrażeniem:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Z samym autorem nie miałam bliższego kontaktu, ale ta konkretna książka bardzo mnie interesuje i zamierzam ją w najbliższym czasie kupić, jednak zapewne nim przebiję się przez otaczającą mnie ilość egzemplarzy recenzenckich - miną całe wieki, nim po nią sięgnę ;/
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci serdecznie za odwiedziny u mnie :)
Pozdrawiam Gorąco
Chyba nie dla mnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze z tym autorem styczności. Byłam blisko, bo wypożyczyłam "Amerykańskich bogów", ale jakoś nie mogłam się zmobilizować, żeby przeczytać...
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś mi się uda, bo sporo pozytywnych recenzji czytałam, na temat twórczości tego pana ;)
Wcześniej jakoś nie byłam przekonana, ale Twoja recenzja to zmieniła:)
OdpowiedzUsuńNie znam tego autora, ale nie jestem pewna czy to moja tematyka. Jeszcze pomyślę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOj czeka już u mnie na półce i tak sobie myślę, że już niedługo będę mogła porównać z Tobą wrażenia :-)
OdpowiedzUsuńW Gaimanie zakochałam się od momentu przeczytania "Koraliny". :)
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie w moim guście.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie znam autora, planuję zacząc od tego tytułu, córka podziela Twoje zdanie o dwóch pierwszych pozycjach, więc nawet nie próbowałam:)
OdpowiedzUsuń