Jesse Bullington
TYTUŁ ORYGINALNY:
Sad Tale of the Brothers Grossbart
TYTUŁ POLSKI:
Smutna historia braci Grossbart
WYDAWNICTWO:
MAG
LICZBA STRON:
384
Dawno już do przeczytania książki nie zachęcały mnie tak skrajne opinie, jakimi czytelnicy obdarzyli Smutną historię braci Grossbart. Mówiono, że Jesse Bullington zadebiutował zupełnie innym spojrzeniem na powieść fantasy. Niektórzy zachwycali się nietuzinkową kreacją głównych bohaterów, a inni utyskiwali na wulgaryzmy i bluźnierczy ton ich wypowiedzi. Już dawno miałam ochotę na chwilowe oderwanie się od tradycyjnych powieści historycznych, więc bez namysłu postanowiłam poznać historię tych dwóch tytułowych braci. Co o niej myślę? A no właśnie...
Fabuła powieści początkowo wydawała się nieskomplikowana. Oto mamy dwóch braci, którzy nie mogą się pochwalić ani urodą, ani bogactwem. Ci dwaj to zwykli złodzieje, którzy zarabiają na życie rabując groby. Ród Grossbartów zajmuje się tym od pokoleń i trzeba przyznać, że są w kradzieżach całkiem nieźli. Manfried i Hegel pragną jednak czegoś więcej niż marna egzystencja z dnia na dzień. Chcą pójść w ślady dziada i udać się do Giptu (czyt. Egiptu), by zrabować groby (jak mniemam piramidy), które wprost uginają się pod ciężarem złota. Problem w tym, że mamy rok 1364, a sama wyprawa wcale nie będzie taka przyjemna. Co spotka Grossbartów po drodze do Giptu?
Przygód tych dwóch bohaterów nie sposób opisać. Napotkają na swojej drodze magiczne stwory, czarownice, mnichów, kardynałów, żeglarzy, pseudo-Arabów i całą rzeszę innych bohaterów, którzy w jakiś sposób będą związani z eskapadą Grossbartów. Co więcej, krok w krok będzie podążał za nimi Heinrich - człowiek, któremu zabili rodzinę. Ten żądny zemsty wieśniak zrobi wszystko, by zgładzić Manfrieda i Hegla. Myślicie, że mu się uda?
To tyle jeśli chodzi o fabułę. Teraz pora na jej realizację. Historia zapowiada się bardzo ciekawie i po przedmowie autora mamy wrażenie, że to naprawdę przemyślana i godna uwagi opowieść. Niestety każda kolejna strona coraz bardziej zaciera to mylne wrażenie. W pewnym momencie sami już nie wiemy, co jeszcze może spotkać braci Grossbart. Kolejne przeszkody, jakie stają na ich drodze są tak przerysowane, że z czystym sumieniem moglibyśmy po prostu ominąć ich opisy. Potoki wulgaryzmów, którymi posługują się bohaterowie, połączone z ich gorliwą wiarą w Najświętszą Panienkę, tworzą karykaturalny obraz tej niegodziwej dwójki rabusiów. Z przykrością muszę przyznać, że choć czasem współczułam Grossbartom, to nie obdarzyłam ich swoją czytelniczą sympatią i z trudem dobrnęłam do zakończenia tej historii. Miałam nadzieję, że to właśnie ostatnie karty przekonają mnie do tej książki, ale niestety "efekt świeżości" w tym przypadku również zawiódł. Pozostało mi tylko zachwycać się piękną okładką i legendą, na kanwie której Bullington zbudował swoją "oryginalną" powieść.
Pozycję polecam głównie wytrwałym czytelnikom, którym nie straszne są wszystkie hybrydy, jakimi posługuje się literatura fantasy. Oni z pewnością zauważą te walory Smutnej historii braci Grossbart, których ja nie dostrzegłam. Pozostali zapoznają się z tą pozycją na własną odpowiedzialność. Kto wie, może komuś z Was spodobają się przygody Manfrieda i Hegla? Przekonajcie się sami.
Już się zainteresowałam fabułą (choć za fantasy nie przepadam), a tu taki zonk. No trudno, tej książki czytać nie będę, bo już w ogóle stwierdzę, że fantastyka jest nie dla mnie. =)
OdpowiedzUsuńNiedawno czytałam "Rowerzystę" Adama Zalewskiego i tam wulgaryzmy wylewają się z prawie każdej strony aż miło (lub niemiło). Mnie to jakoś szczególnie nie razi i mam nadzieję, że fabuła "Smutnej historii..." jednak do mnie trafi.
OdpowiedzUsuńDada czekał na tę opinię, z ciekawości, bo Dada już przeczytał. Dada potwierdza, że "Smutna historia" to naprawdę smutna historia, bo zapowiadała się fajna lektura, w wyszedł klops i to niesmaczny. Dada nie poleca, okładka jest w całej książce najlepsza.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOkładka jest w sam raz do "macania". :D
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja!
OdpowiedzUsuńFabuła brzmi dosyc ciekawie, ale chyba jednak książka mnie nie zainteresuje. Co prawda lubię swego rodzaju przerysowania, ale ogrom mitycznych stworów to chyba już nie moja bajka :-)
OdpowiedzUsuńŚledzę Twoje przygody z fantazy i stwierdzam, że chyba pechowo trafiasz:)
OdpowiedzUsuńMuszę chyba poradzić się specjalistów od tego gatunku. :D
UsuńKiepściutko, że książka jest przekombinowana, jednak mnie mało co zraża, poza tym sprzeczne opinie nakręcają moją ciekawość, tym samym ta powieść jest do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńNiezbyt zachęcajaca ;) A z początku miałem ochotę na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńByłem ciekaw Twojej opinii na temat tej książki. Teraz widzę, że dopóki sama do mnie nie przyjdzie, to raczej jej nie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńSpasuję tym razem.
OdpowiedzUsuńFantasy, to chyba nie moja bajka. A skoro, to jakaś wyjątkowa hybryda, to raczej nie dla mnie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzekałam na jakąś opinię na temat tej książki, ale spodziewałam się czegoś zdecydowanie lepszego. Okładka i sam zarys historii zachęcają, no ale przecież to nie wszystko. Szkoda.
OdpowiedzUsuńOstatnio czytałam gdzieś recenzję tej książki i była bardzo pochlebna. Więc muszę chyba sama się przekonać, jak na mnie zadziała :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie, jakoś do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńWytrwała i cierpliwa niestety nie jestem, więc chyba odpuszczę sobie tę pozycję. Chociaż na początku kusisz, ale pod koniec uświadomiłaś mi, że zamiast cieszyć się lekturą, ja mogę się męczyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Spotykam się z praktycznie samymi negatywnymi opiniami dotyczącymi tej książki, dlatego pewnie ją sobie odpuszczę. ;)
OdpowiedzUsuń