poniedziałek, 4 listopada 2013

Wojna w kraju bogów


Uwielbiana przez jednych i znienawidzona przez innych Ameryka Północna to kontynent bez historii. Jej prawdziwy polityczny rozwój przypadający na wiek XVIII, plasuje ten obszar daleko w tyle za kontynentami tzw. Starego Świata. Właśnie z tego powodu, przeszłość Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej stanowi wdzięczny temat literacki, czego dowodem jest znakomita książka Neila Gaimana pt.: Amerykańscy bogowie.


Cień odsiedział w więzieniu dokładnie trzy lata wyroku za napad i pobicie. Dzięki dobremu sprawowaniu otrzymał szansę wyjścia na wolność. Teraz odlicza dni do spotkania ze swoją ukochaną żoną Laurą. Każdą chwilę spędza układając plany na przyszłość. Chce zacząć nowe życie, poświęcić się rodzinie i ponownie objąć etat trenera w siłowni swojego najlepszego przyjaciela Robbiego. Gdzieś w głębi duszy towarzyszy mu jednak przekonanie, że lada chwila wydarzy się jakieś nieszczęście. Mimo tego, z niecierpliwością czeka na ostatni dzień za kratami. Pewnego poranka zostaje niespodziewanie wezwany do dyrektora więzienia, który obwieszcza mu tragiczną nowinę. Laura, ukochana żona Cienia zginęła w wypadku samochodowym. Zrozpaczony mężczyzna zostaje przedwcześnie zwolniony z więzienia, by pożegnać ukochaną. Wsiada do samolotu, którym ma wrócić do domu. Okazuje się jednak, że czeka go przesiadka. I właśnie podczas niej, nasz bohater poznaje eleganckiego mężczyznę, który ni stąd ni zowąd proponuje mu pracę. Co więcej, wie na jego temat niemal wszystko. Od tej pory Cień ma wrażenie, że bierze udział w jakiejś tajemniczej grze.

Nim jednak nasz bohater dowie się, kim jest mężczyzna przedstawiający się jako Wednesday i czego właściwie chce od byłego skazańca, minie sporo czasu. Postawiony w sytuacji bez wyjścia wdowiec, przyjmuje nietypową propozycję pracy i od tej chwili staje się prawą ręką nieznajomego eleganta. Cień nie podejrzewa jednak, że podejmując się działań na zlecenie Wednesdaya, wkroczy razem z nim do świata, w którym żyją bogowie. 

Zapytacie, skąd bogowie na ulicach Ameryki? Stąd, skąd przybyli jej późniejsi mieszkańcy. Z odległych zakątków kuli ziemskiej. Bogowie pojawili się tu wraz ze swymi wyznawcami, którzy opuścili ojczyzny, by zasiedlić Nowy Świat. Od czasów starożytnych aż po dzień dzisiejszy żyją w Ameryce wszyscy bogowie, którzy kiedyś podążali za ludźmi. Dzięki temu, nasz bohater będzie miał okazję poznać Anansi, Ibisa, Lokiego, legendarną boginię Wielkanoc i wielu innych bogów z przeróżnych mitologii świata. Jego zadanie nie polega jednak na nawiązywaniu nowych znajomości. Okazuje się, że starym bogom grozi niebezpieczeństwo, którego za wszelką cenę pragną uniknąć. Wednesday jako ich przywódca ma wraz z Cieniem doprowadzić do zwycięstwa starego świata. A zagrożenie jest doprawdy ogromne. Wróg czai się niemal wszędzie.


Historia opowiedziana przez Neila Gaimana wywołała u mnie spore zaskoczenie. Pierwsza w jego twórczości pozycja dla dorosłych, powstała z połączenia powieści fantasy z elementami horroru angielskiego, okazała się strzałem w dziesiątkę. Mamy tu ciekawą postać głównego bohatera o nie do końca określonej tożsamości, interesujący wątek konfliktu starych i nowych bogów, liczne nawiązania do mitów, legend i podań z różnych części globu, a do tego znakomite pióro, które potrafiło z tak wielu źródeł stworzyć uporządkowaną i trzymającą w napięciu historię. Godny pochwał przekład Pauliny Braiter pozwala czytelnikowi na kilka godzin wniknąć w świat bogów żyjących w Ameryce i zrozumieć wiele aluzji ukrytych przez autora między wierszami powieści. 

Z czystym sercem mogę przyznać, że spośród znanych mi książek Neila Gaimana, takich jak Koralina czy Nigdziebądź, to właśnie Amerykańscy bogowie zasługują na największe uznanie. Wątki erotyczne, które z pewnością przyczyniły się do tego, by za krąg odbiorców tej powieści uznać jedynie dorosłych czytelników, nie stanowią tu poważnej bariery dla młodszego pokolenia. Jestem niemal pewna, że przyciągająca wzrok obwoluta Amerykańskich bogów, na pewno nie umknie Waszej uwadze podczas książkowych zakupów, dlatego też wszystkich dysponujących funduszami, zachęcam do zainwestowania w tę bodaj najlepszą powieść Gaimana, jaką dotychczas udało mu się napisać.





AUTOR:
Neil Gaiman
TYTUŁ ORYGINALNY:
American Gods
TYTUŁ POLSKI:
Amerykańscy bogowie
PRZEKŁAD:
Paulina Braiter
WYDAWNICTWO:
LICZBA STRON:
464

PS. Dobra wiadomość dla fanów Gaimana jest taka, że stacja HBO podjęła się stworzenia serialu opartego na fabule Amerykańskich bogów. Swoją drogą, jestem ciekawa, w jaki sposób scenarzyści przedstawią najlepsze wątki tej powieści.



14 komentarzy:

  1. Teżem czytał, też polecam ;-) Zacna lekturka. Swoją drogą, w dzisiejszych czasach 'siła' nowych bogów jest tak duża, że starzy nie mieliby żadnych szans na zwycięstwo ;-) Bo gdzież Odyn w starciu z Fejsem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odyn to mógłby Fejsowi wirtualne buty czyścić! :D

      Usuń
  2. Oooo Gaiman, muszę wrócić do jego książek. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cień to jeden z moim ulubionych bohaterów literackich :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam jeszcze tego autora, ale koniecznie muszę go poznać:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahahahhahah! Ale sie cieszę! Mój brat za niedługo wejdzie w posiadanie tej pozycji i oczywiście ja mu ją ukradnę! Zapowiada się na prawdę apetycznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach, no trudno porównać powieści adresowane do młodego czytelnika jak Koralina czy nawet Księga cmentarna do Amerykańskich bogów czy Chłopaków Anansiego :-)
    Gaimanowi świetnie wychodzi pisanie dla jednych i drugich, bardzo chciałabym przeczytać i tę jego powieść :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z jednej strony miałabym ochotę a z drugiej nie bardzo. Mam na oku trzy książki autora, ale to muszę je dopiero nabyć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałam nic autora, ale to się zmieni:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ostatnio powoli sięgam po książki tego autora, i to od jakiegoś czasu pozycja obowiązkowa dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś muszę się zabrać za którąś z jego książek, bo Twoja recenzja strasznie mnie zachęciła. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czuję się zachęcona - ja tam Amerykę lubię... w ogóle jestem dzieckiem popkultury i takie tam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. W moim przypadku Gaiman to wciąż koleś znany jedynie z nazwiska oraz za sprawą tytułów poszczególnych dzieł. Nie miałem jeszcze okazji przeczytać żadnej z jego książek.

    OdpowiedzUsuń
  13. No to chyba znalazłam kolejną książkę, którą muszę dodać do listy.

    OdpowiedzUsuń