Pamiętam jeszcze te wieczory, kiedy jako mała dziewczynka z niecierpliwością oczekiwałam wieczornej pory, by móc wygodnie ułożyć się w łóżeczku i posłuchać baśni czytanych przez mamę. To nie był łatwy czas dla moich rodziców. Czytanie mamy nie kończyło się bowiem na jednej opowieści. Zawsze chciałam poznać przed snem dwie lub trzy historie, które skrzętnie zbierałam w głowie, by kilka lat później wracać do nich jako mały czytelnik. Od tych beztroskich chwil dzieciństwa minęło już prawie dwadzieścia lat, w czasie, których mój kontakt z baśniami ograniczał się do odkurzania bibliotecznej półki z ułożonymi obok siebie egzemplarzami Baśni H. Ch. Andersena i Braci Grimm. Wszystko zmieniło się dzisiejszego popołudnia, choć może powinnam powiedzieć wieczoru? Wzięłam do ręki pierwszą w mojej czytelniczej karierze książkę Beaty Pawlikowskiej i przepadłam bez reszty. Już po kilku kartach lektury, byłam przekonana, że człowiek w każdy wieku może kochać baśnie.
Baśnie dla dzieci i dla dorosłych to zbiór 3 opowieści, w których roi się od różnego rodzaju bohaterów. I choć pozornie mają oni ze sobą niewiele wspólnego, to każdy z nich musi dokonać w swym życiu wyboru, który zadecyduje o jego dalszym losie. Tak jest z Małym Groszkiem, głównym bohaterem Baśni o Walecznym Groszku, który pewnego dnia postanawia opuścić rodzinny, fasolowy strączek i poznać niedostępny mu dotąd świat. Podobna próba czeka również małą Indiankę z Baśni o Leśnym Dzwonku, która w przeciwieństwie do innych kobiet ze swojego plemienia woli spędzać czas na robieniu biżuterii i ozdób z muszelek. I wreszcie takiego wyboru dokonuje także Hieronim z pierwszej Baśni o Złotym Ptaku, porywając tytułowego zaczarowanego ptaka i tym samym pozbawiając go magicznych mocy.
Przyzwyczajona do jednego wszechwiedzącego narratora baśniowych opowieści, przeżyłam niemały szok, gdy dowiedziałam się, że w książce znanej dziennikarki narratorów jest dwóch! Do tego jeden z nich to uroczy syjamski kot, któremu właścicielka nadała wymowne miano Krzysiu Kolumb. To w zasadzie Krzysiu, a nie Beata odkrywa przed nami świat baśni. To on opowiada swojej pani i nam historie, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia i to on wreszcie uświadamia nam, jak wiele podobieństw i różnic istnieje między światem kotów i ludzi.
Mając przed sobą baśnie autorstwa Beaty Pawlikowskiej, poczułam się jak przed laty, gdy mama podawała mi egzemplarz książki, by pokazać odpowiednie ilustracje. Nigdy wcześniej nie widziałam jednak w zbiorze baśni równie pięknych obrazków. Te z książki słynnej podróżniczki namalował dla niej człowiek, dzięki któremu udało jej się skończyć szkołę średnią. Nauczyciel plastyki i wychowawca młodej Beaty, Ryszard Dąbrowski dokonał niemożliwego. Jego ilustracje są tak piękne, że czasem nie sposób skupić się na lekturze. Tę książkę można nie tylko czytać, ale również oglądać w nieskończoność.
Moją ulubioną baśnią spośród trójki utworów jest ta, która opowiada o losach pewnej indiańskiej rodziny z plemienia Algonkinów mieszkającego nad Zatoką Świętego Wawrzyńca. Rodzina ta z pozoru nie różni się od innych, mieszkających w okolicy. Głowa rodu Szary Wilk ma dwoje małych dzieci - chłopca Achaka i dziewczynkę Leśny Dzwonek, które pragnie wychować zgodnie z indiańską tradycją. Z tego właśnie powodu chłopiec od najmłodszych lat uczestniczy z ojcem w polowaniach, dziewczynka zaś ma nauczyć się zbierać sok z klonu i jak każda porządna gospodyni, uzyskiwać z niego syrop klonowy. Liliowy Dzwonek wcale nie lubi tych kobiecych zadań. Woli zbierać muszle i robić z nich wyśmiewane przez pozostałe kobiety ozdoby. Jej talent zostaje doceniony dopiero wtedy, gdy pewnego dnia okazuje się, że pas z muszli zrobiony przez dziewczynkę uratował życie jej brata. Wtedy Liliowy Dzwonek staje się najsłynniejszą Indianką w plemieniu i wreszcie może poświęcić się pracy, którą najbardziej kocha - tworzeniu biżuterii z muszelek.
Wiele lat temu zapomniałam, jak wiele prawd życiowych zawierają pozornie proste historie. Dzięki Baśniom dla dzieci i dla dorosłych mogłam się jednak przekonać, że mimo upływu lat te historie nie tracą na wartości. Baśnie spisane ręką Beaty Pawlikowskiej przypominają czytelnikom, że każdy z nas codziennie staje przed pewnymi wyborami. Czasem postępuje zgodnie z własnym sumieniem jak Mały Groszek opuszczający strączek, innym razem robi coś wbrew sobie jak Hieronim, który nie chciał oddać Złotemu Ptakowi swojego czarnego parasola. Każda decyzja, którą podejmuje powoduje pewne konsekwencje, z którymi bohaterowie baśni, podobnie jak ludzie, radzą sobie w różny sposób.
Baśnie dla dzieci i dla dorosłych to pierwsza i na pewno nie ostatnia publikacja tej autorki, po którą sięgnę. Dziennikarka ma wyjątkowo lekkie pióro i potrafi oczarować czytelnika opowieścią. Sprawia, że kilka godzin spędzonych na lekturze jej książki, to nie tylko miły powrót do czasów dzieciństwa, ale także chwila refleksji na temat ponadczasowych prawd zawartych w czytanych opowieściach.
Jako dorosła czytelnika z czystym sercem mogę polecić tę pozycję wszystkim, którzy uwielbiają baśnie. Mam nadzieję, że zarówno starsi, jak i młodsi czytelnicy będą nią zachwyceni.
AUTOR:
Beata Pawlikowska
TYTUŁ:
Baśnie dla dzieci i dla dorosłych
WYDAWNICTWO:
LICZBA STRON:
248
Kochana mówisz, że u obrazki są boskie.. Marze o tej książce od kiedy o niej usłyszałam, gdzie ją kupiłaś i za jaką cenę? Chyba sobie sprezentuję na Mikołaja albo urodziny :D
OdpowiedzUsuńBardzo chciałam pokazać obrazki przy okazji recenzji, ale mój aparat w telefonie nie podołał wyzwaniu. :( Książka kosztuje 41,90 zł, więc to trochę dużo, za to jest wydana w pięknej, twardej oprawie i niemal na każdej stronie ma ilustracje. Ja otrzymałam egzemplarz recenzyjny od wydawnictwa. Wcześniej jednak zamierzałam ją kupić i zauważyłam, że księgarnia Matras ma bardzo przystępną cenę 31,43 zł, co przy odbiorze osobistym bardzo się opłaca. :)
UsuńCzego ta pani jeszcze nie napisała... ;)
OdpowiedzUsuńAle tak sobie myślę, że ten jej styl, który drażni mnie w jej "dorosłych" książkach, w bajkach dla dzieci może się sprawdzić idealnie.
Tutaj "koci styl" przeważa nad tym jej dziennikarskim stylem. ;)
UsuńKoci? :P
UsuńCiekawi mnie ten Waleczny Groszek. :P
aha, super dzięki bardzo :)) szkoda, że nie mam tej księgarni w moim mieście, chyba dopiero w połowie grudnia będę w większym mieście gdzie jest Matras, to wstrzymam się z zakupem :) ogółem mam jeszcze takie marzenie, że dadzą ją w Biedronce, bo ,,Blondynkę w Londynie" kupiłam właśnie w Biedrze w promocji, dali ją z miesiąc po jej wydaniu.. Najważniejsze, że książkę muszę mieć :D
OdpowiedzUsuńW Biedronce to pewnie dałoby się ją kupić już za ok. 29,90 :D
UsuńChętnie bym przeczytałam, myślę, że to też dobry prezent dla moich siostrzenic na gwiazdkę :)
OdpowiedzUsuńOstatnio nie byłam zachwycona książkami Beaty Pawlikowskiej. Jednak moim dzieciakom takie baśnie mogłyby się podobać. A i okładka ładnie się prezentuje - nie wiem czy tak samo na żywo, jak na zdjęciu, bo jeszcze nie widziałam...
OdpowiedzUsuńJak będziesz miała okazję zobaczyć tę książkę w księgarni, to zachęcam do obejrzenia jej wnętrza. :)
UsuńJa bardzo lubię baśnie już od dzieciństwa, zawsze nawet teraz wypatruję ich w księgarni. Z tymi też bym się chciała zapoznać:)
OdpowiedzUsuńLubię baśnie...ale z bajek chyba wyrosłam :)
OdpowiedzUsuń/monweg
Kiedyś przeczytałam książkę pani Beaty i obiecałam sobie więcej tego nie robić. Ale po Twojej recenzji wierzę, że autorka potrafi być przekonująca w innej tematyce, nawet jestem ciekawa jakie wrażenie na mnie wywrze ta książka. Z pewnością się rozglądnę.
OdpowiedzUsuńPewnie się nie skuszę, a jak już to jakąś inną książkę B. Pawlikowskiej. :) :)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł, że trafia do dzieci jak i dorosłych :)
OdpowiedzUsuń