AUTOR:
Stefan Szczepłek
TYTUŁ:
Deyna, Legia i tamte czasy
WYDAWNICTWO:
Marginesy
LICZBA STRON:
288
Z każdą kolejną porażką polskich piłkarzy, wielu kibicom
przychodzą na myśl wspomnienia dawnych, złotych lat polskiej piłki nożnej. „Orły
Górskiego”, które zapisały najpiękniejszą kartę w historii tego sportu, były w
rzeczywistości grupą utalentowanych, młodych mężczyzn, dla których jedyną
miłością była piłka. Wśród tej słynnej jedenastki prym wiódł on –
Starogardzianin z sercem zaprzedanym futbolowi – Kazimierz Deyna. Po latach
biografia tego piłkarza napisana przez Stefana Szczepłka doczekała się
wznowienia, dzięki któremu zwłaszcza młodzi czytelnicy mogą dowiedzieć się, jak
narodziła się legenda gracza z numerem 10.
Już na wstępie należy zaznaczyć, że za napisanie biografii
Deyny wziął się „właściwy człowiek”. Stefan Szczepłek – piłkarz nazywany Białym Pele, dziennikarz
sportowy, a prywatnie przyjaciel Deyny, jest jedną z osób, która śledziła
niemal całą karierę tego zawodnika. Stosunek obu panów oparty początkowo na
relacji nauczyciel-mistrz zaowocował prawdziwą więzią, dzięki której po latach
powstała książka pt.: Deyna, Legia i tamte czasy. W zasadzie trudno określić,
czy to na pewno biografia. Co prawda, autor przedstawił czytelnikowi kolejne
szczeble kariery Kazimierza Deyny, ale naświetlił mu również historię Centralnego
Wojskowego Klubu Sportowego, który z czasem uzyskał miano Legii. Te wszystkie
informacje Szczepłek znakomicie wkomponował w tło niezwykłej epoki w dziejach
Polski, jaką były czasu PRL-u. Jest więc
to twór na poły biograficzny, na poły historyczny i być może przez to jeszcze
bardziej atrakcyjny w odbiorze.
Historia życia Deyny rozpoczyna się 23 października 1947r. w
Starogardzie, który niedługo później otrzyma przymiotnik „Gdański”. To tam
młody piłkarz stawiał pierwsze kroki trenując w drużynie miejscowego Włókniarza.
Jego talent i poparcie pierwszego w życiu trenera: Henryka Piotrowskiego nie
pozwoliły Kazikowi marnować się w tym mało znaczącym klubie. Jako nastolatek
wyjechał więc do łódzkiego ŁKS-u, by później, niemal z przypadku trafić do
Legii. Tam poznał Jaroslava Vejvodę,
kolejnego trenera, który stał się jego mistrzem. To właśnie były selekcjoner
Dukli Praga stworzył najlepszą w historii drużynę Legii, w której skład
wchodzili m.in. Deyna, Brychczy, Blaut, Żmijewski, Pieszko czy Gadocha.
Jedenastka Vejvody była na boisku nie do pokonania, a jej kapitan Kazimierz
Deyna znany ze swoich „rogali” i „kaczek” niemal w każdym meczu strzelał dla
drużyny kolejne gole. Tak mijały cudowne lata 70. polskiej piłki nożnej. Aż do
roku 1979, kiedy Deyna postanowił wyjechać do Anglii. Miejscowa drużyna
Manchesteru City kupiła najlepszego polskiego piłkarza za niewielkie pieniądze.
Od tej pory dobra passa Deyny zaczęła się zmieniać. Piłkarz nie potrafił
odnaleźć się w angielskim klubie. Trudno uwierzyć, że zawodnik, który przez
trzynaście lat zagrał w Legii 305 meczów, w angielskim MC większość czasu
spędził na ławce rezerwowych. Ta drużyna na pewno nie była szczytem jego
marzeń. W poszukiwaniu innych perspektyw Deyna trafił do Stanów Zjednoczonych.
Tam w klubie San Diego Sockers grał ostatnie mecze w swoim życiu. W
Ameryce prowadził także szkółkę piłkarską, którą zawsze chciał otworzyć w
Polsce. Mimo tych planów, do swojego kraju już nie wrócił. Powody finansowe i
zwykłe poczucie życiowej porażki skutecznie stawały mu na drodze do ojczyzny.
Najtragiczniejsza karta życia Deyny zapisana została 1
września 1989 roku. Wtedy to w ułamku sekundy zgasła iskierka jednego z
najsłynniejszych polskich piłkarzy. Zginął w wypadku samochodowym, którego
przyczyny do dziś budzą kontrowersje wśród bliskich mu osób. Po 42-letnim życiu
piłkarza pozostało wiele pamiątek i odznaczeń, dzięki którym powstała książka
Deyna, Legia i tamte czasy. Publikacja ta przetykana mnóstwem kolorowych i
czarno-białych zdjęć z życia Kazimierza Deyny jest niezwykłą pamiątką talentu,
który zdarza się raz na kilkadziesiąt lat. Od pierwszych stron tej pozycji
idziemy śladem życia Deyny i nawet nie zauważamy, kiedy nadchodzi jego
nieoczekiwany kres.
Choć moja wiedza na temat piłki nożnej nie jest zbyt wielka,
to muszę stwierdzić, że od książki Stefana Szczepłka nie sposób się oderwać.
Deyna z okładki gotowy do strzału w światło bramki i ten, który wiele razy
pojawia się na kartach książki, zaprasza nas do lektury swojego życia. Jego
rozbrajający uśmiech, którym czarował kobiety, nadal ma siłę oddziaływania.
Jesteśmy więc widzami kolejnych meczów Deyny i razem z nim przeżywamy jego
sukcesy i porażki, by ostatecznie wziąć udział we wzruszającej ceremonii
pogrzebowej jednego z „Orłów”, a po latach odwiedzić wystawę ku jego czci
powstałą w rodzinnych Kociewach.
Ta książka to piękna opowieść o życiu i pasji jednego
człowieka- legendy, który dzięki swoim marzeniom zaszedł naprawdę daleko. Legendy mają jednak ten urok, że zawsze są
aktualne. Miejmy nadzieje, że taka legenda jak postać byłego gracza Legii
będzie dzięki książce Szczepłka trwała jeszcze przez wieki. Tylko wybitni
zawodnicy doczekać się mogą takiego pomnika literackiego, jakim Stefan
Szczepłek upamiętnił Kazimierza Deynę.
W zasadzie te wszystkie peany na cześć książki Deyna, Legia
i tamte czasy są niepotrzebne. Wystarczy tylko krótka opinia Jerzego Pilcha:
Najlepszy w Polsce piszący o futbolu autor,
o najlepszym w dziejach polskiej piłki nożnej futboliście.
Zainteresowanych sylwetką Stefana Szczepłka zapraszam do
obejrzenia poniższego wywiadu:
* Tytuł francuskiego artykułu po meczu Legii z Saint- Etienne.
Lubię książki biograficzne, czy autobiograficzne, ale piłka nożna nie interesuje mnie kompletnie. O Deynie czytam pierwszy raz teraz u Ciebie na blogu. Recenzja dobra i zachęcająca, ale nie sięgnę po książkę. Mało interesują mnie sylwetki piłkarzy, choć z tego co czytam o Deynie warto co nieco wiedzieć.
OdpowiedzUsuńCo prawda piłką nożną interesuję się jedynie z okazji większych imprez, ale mam wrażenie, że ta książka by mi się również spodobała. Kto wie, może będzie szansa się przekonać...
OdpowiedzUsuńps. co to znaczy nie miałaś odwagi u mnie zostawić śladu obecności, od kiedy ja gryzę? Ja tylko głowy urywam ;-)
Oglądałem trochę mecze Euro 2012 i, czytając tę książkę, umarłbym z nudów. Chociaż o tej śmierci Deyny nie wiedziałem, więc moje myślenie fiknęło kozła:), i zmieniło swoje myślenie, czyli że trochę zaciekawiłaś mnie. :)
OdpowiedzUsuńCóż, ja niestety nie mam żadnego pojęcia o postaci Kazimierza Deyny. Jestem za młoda by znać tego pana, natomiast może moi rodzice i dziadkowie pamiętają jego piłkarskie wyczyny ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio zaczęłam się przekonywać do biografii i autobiografii, a także do piłki nożnej (choć niekoniecznie polskiej reprezentacji), ale połączenie ich nie jest w moim stylu, niestety.
OdpowiedzUsuńLubię biografie, a swego czasu byłam zagorzałą fanką piłki nożnej. Postać Kazimierza Deyny jest mi oczywiście znana (z artykułów w prasie oraz z programów telewizyjnych), jednak biografii jego nie czytałam. Pora to zmienić!
OdpowiedzUsuń