AUTORZY:
Agnieszka Drotkiewicz, Izabela Filipiak, Natasza Goerke, Marek Kochan, Sławomir Shuty, Mariusz Sieniewicz, Michał Witkowski
TYTUŁ:
Trafieni. 7 opowiadań o AIDS
WYDAWNICTWO:
W.A.B.
LICZBA STRON:
200
Stało się już chyba tradycją, że
z każdej spontanicznej wycieczki do Krakowa przywożę sobie pamiątkę w postaci
książki. Szkopuł tkwi w tym, że zawsze podczas wizyty w mojej ulubionej
księgarni wybieram książki podejmujące kontrowersyjną tematykę. Mam już na
koncie biografie zniewieściałych malarzy, książki o konserwacji zwłok i te
odkrywające prawdziwe oblicze II wojny światowej. Tym razem szukałam czegoś
zupełnie innego. Zmęczona nieustannym czytaniem powieści, postanowiłam
rozejrzeć się za ciekawym zbiorem opowiadań. W taki właśnie sposób natknęłam
się na książkę Trafieni. 7 opowiadań o AIDS.
Już od dawna miałam chętkę na Trafionych…,
bo tytułowe opowiadanie tego zbioru napisał jeden z moich ukochanych pisarzy,
czyli Michał Witkowski. Byłam ciekawa, jak autor Lubiewa radzi sobie w
krótszych formach prozatorskich i właśnie dlatego postanowiłam kupić tę
pozycję. Nie spodziewałam się, że w Trafionych… znajdę też inne, świetne
opowiadania, które w różny sposób będą traktować o zakażeniu wirusem HIV.
Oprócz Michaśki swoje teksty zamieścili w tym zbiorze: Izabela Filipiak, Marek
Kochan, Natasza Goerke, Mariusz Sieniewicz, Agnieszka Drotkiewicz i Sławomir
Shuty, czyli przedstawiciele młodego i średniego pokolenia prozy polskiej.
Każdy z nich miał swój pomysł na przybliżenie czytelnikowi problemu, z którym
ludzie na całym świecie borykają się od prawie 30 lat.
Od 1985 roku, czyli daty odkrycia
wirusa HIV minęło już sporo czasu, a mimo to jego istnienie jest ciągle tematem
tabu dla szerokich mas społeczeństwa. Co jakiś czas widzimy w mediach kolejne
akcje wspominające o profilaktyce zapobiegającej zakażeniom, jednak to nadal
zbyt mało, by móc zupełnie wyeliminować ten problem. Myślę, że właśnie to
powszechne nieuświadomienie skłoniło autorów siedmiu opowiadań zamieszczonych w
Trafionych… do podjęcia wyjątkowo wrażliwej tematyki. Pomysł był zatem znakomity, a jak wyglądała
jego realizacja?
Wydawać by się mogło, że 190
stron to zbyt mało, by napisać o tym, co kryje się pod obco brzmiącym skrótem
HIV. Autorzy opowiadań byli jednak świadomi, że nadmierne rozwodzenie się nad skutkami
tej strasznej choroby, nie wywrze na odbiorcach pozytywnego wrażenia.
Postanowili więc podejść nas, czytelników nieco inaczej. Pokazali nam kto i w
jaki sposób może się tym wirusem zarazić, a przede wszystkim, jak osobnik
HIV-pozytywny jest odbierany przez najbliższe otoczenie. Ta elementarna wiedza może się okazać przydatna w najmniej
oczekiwanym momencie, dlatego tym bardziej zachęcam wszystkich do lektury Trafionych....
Zastanawia was, jak można połączyć tak ważki problem z krótką i czasem banalną
historyjką? Nic prostszego! Wystarczy być dobrym pisarzem.
Wśród tych siedmiu bardziej lub
mniej Trafionych… opowiadań znajdą się i takie obok, których przejdziemy
obojętnie. Moim skromnym zdaniem większość z nich zasługuje jednak na uwagę. Być
może to moja osobista fascynacja zmusiła mnie do wyróżnienia tytułowego
opowiadania Michała Witkowskiego. Historia Roberta zakochanego w uroczym Pawle
z Katowic to majstersztyk niemal pod każdym względem. Z przejęciem i trwogą
wyczekiwałam kolejnych spotkań tej niezwyklej pary i boleśnie przeżywałam każde
odrzucenie, jakim Pawełek raczył biednego Roberta. Los się jednak na katowiczaninie
zemścił i tym samym przekreślił piękną, acz nieco burdelową miłość tych dwojga.
Reszty nie wyrzeknę, bo zabiorę wam całą frajdę czytania prozy Michaśki. A jest
o czym czytać!
Zgrzeszyłabym jednak, gdybym nie
wyróżniła jeszcze kilku pozostałych autorów. Drugie miejsce przyznaję zatem
Mariuszowi Sieniewiczowi, który zabierze was na Wycieczkę. Czym? Wyobraźcie
sobie, że pociągiem. Tak, tym rodem z Lokomotywy Tuwima. Opowiadanie
Sieniewicza to taka rozległa parafraza mojego ulubionego wiersza z dzieciństwa.
Problem w tym, że w kosztach podróży przewidziana jest wycieczka i to nie byle
jaka! W planach będzie bowiem zwiedzanie kolejnych wagonów pociągu. Pani
konduktor (skądinąd również przewodnik) nie uprzedzi was jednak, że ten pociąg
to po części szpital na kółkach. Stąd też jako pasażerowie będziemy mogli sobie
popatrzeć i podotykać różnego rodzaju zakażonych. Ten krótki wstęp powinien wystarczyć.
Resztę atrakcji znajdziecie już w samym opowiadaniu.
Miejsce trzecie i ostatnie, godne
wyróżnienia pozostawiłam Markowi Kochanowi i jego opowiadaniu o jakże wymownym tytule Józef H. Nie, nie Józef K., chociaż autorowi właśnie o to chodziło, byśmy
kojarzyli tego mężczyznę z bohaterem Procesu Kafki. Józef z opowiadania
Kochana to kolejny człowiek, którego życie diametralnie zmieniło się w ciągu
jednego dnia. Wszystkiemu winne są tym razem wyniki badania krwi, które
przyczyniły się do utraty pracy przez naszego bohatera, a ostatecznie nawet do
jego wykluczenia ze społeczeństwa. Nazwisko Józefa nie bierze się znikąd. HIV
zamyka przed nim wszystkie drzwi. Czy jego historia będzie równie absurdalna
jak Józefa K.? Przekonajcie się sami.
Pozostałe cztery opowiadania zbioru
Trafieni również zasługują na uwagę. Problem w tym, że Marcjanna jedzie do
Afryki, Koń na biegunach, Wypatruj pierwszych liści, czy Ruchy mimo
ciekawego ujęcia tematu, nie zapadają na długo w czytelniczą pamięć.
Różnorodność stylu i historii zamieszczonych w tej książce powoduje jednak, że
każdy z nas jest w stanie znaleźć tu coś dla siebie i mimowolnie dowiedzieć się
czegoś o wirusie HIV.
Moim zdaniem Trafieni… zapracowali na wysoką ocenę. Po raz pierwszy przeczytałam bowiem książkę,
której autorzy podjęli się mówienia o czymś, co do tej pory jest usilnie
spychane na margines dyskursu publicznego. Zbiór ten nie jest co prawda
podręcznikiem przedstawiającym profilaktykę zabezpieczającą nas przed
zakażeniem, ale informacje przemycone na kartach opowiadań, zmuszają nas do refleksji
i przypominają, że często w najbliższym otoczeniu żyją ludzie dotknięci AIDS.
Ich choroba to jednak nie wyrok. Muszą sobie z nią radzić każdego dnia, a my,
ludzie zdrowi powinniśmy im w tym pomóc.
Pozycję tę polecam wszystkim,
którzy nie są obojętni na fizyczne i psychiczne bóle drugiego człowieka,
bo u tych cierpiących na znieczulicę lektura tego zbioru i tak niewiele zmieni.