Witold Bereś, Krzysztof Burnetko
TYTUŁ:
Marek Edelman. Życie. Do końca
WYDAWNICTWO:
Agora SA.
LICZBA STRON:
752
Dzisiaj również nie mam dla Was typowej recenzji, bo i książka, którą chciałam przedstawić do typowych nie należy. Jest to jedna z tych publikacji, która raz zobaczona, na długo zapada w pamięć i domaga się przeczytania. Możemy tylko wybierać między ucieczką od lektury a bezwarunkowym poddaniem się opisanej historii. Jeśli jednak postanowimy wygospodarować trochę czasu i przeczytać książkę Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetki, to powinniśmy wiedzieć, że ich opowieść będzie bolesna i wzruszająca zarazem. Ja, świadoma tego, że biografia Marka Edelmana obfitowała w wiele tragicznych wydarzeń, postanowiłam ją zgłębić. Mam nadzieję, że i Wy pójdziecie w moje ślady.
Chyba nie ma wśród nas osoby, która choć pobieżnie nie znałaby biografii Marka Edelmana. Książka Beresia i Burnetki pozwala nam jednak na odkrycie szczegółów ważnych dla późniejszych losów działacza Żydowskiej Organizacji Bojowej. Pierwsze lata dzieciństwa upływają Markowi w Homlu, z którego wraz z rodzicami przeprowadza się do Warszawy. Już w czasie podróży umiera jego starszy brat, a zaledwie kilka lat później mały Edelman traci ojca. Pozostanie mu po tacie garść wspomnień przekazywanych przez matkę i zainteresowanie socjalizmem (ściślej działalnością socjalistów rewolucjonistów, do których należał jego ojciec). Matka, jedyna bliska osoba dla Marka umiera, gdy ten ma piętnaście lat. Od tego czasu jest sierotą i tylko dzięki pomocy życzliwych ma szansę jakoś przeżyć. Sytuacja w Polsce nie należy do najlepszych. Już kilka lat przed wojną zaczynają się prześladowania ludności żydowskiej, ataki bojówek ONR na ulicach i wszechobecna niechęć do tego narodu. Jednak najgorsze dopiero przed Żydami. Po wybuchu II wojny światowej, powstaje szereg ustaw zakazujących, aż w końcu Niemcy tworzą getto, by z czasem zamknąć w jego wnętrzu ok. pół miliona Żydów. Trafia tam również Marek. Nie zamierza on jednak marnować czasu i jako działacz Bundu wraz z grupą przyjaciół wydaje pisemko pt. Za Naszą i Waszą wolność, dzięki któremu informuje mieszkańców getta o sytuacji na frontach wojennych, przekazuje nowiny, które docierają do jego politycznych przyjaciół i przede wszystkim przestrzega przed wiarą w dobre chęci okupanta. Co ciekawe, w książce Marek Edelman. Życie. Do końca znajdziemy przedruki zachowanych do dziś pisemek, dzięki czemu mamy szansę przekonać się, jakie informacje krążyły wśród ludności żydowskiej. Na istotniejszą rolę w swym życiu, Marek będzie musiał poczekać do schyłku roku 1942, kiedy to między działaczami ŻOB-u całkowicie otwarcie mówi się o przygotowaniu powstania. Przy jego organizacji Edelman okazuje się niezastąpiony, a mimo tego nie przejmuje sterów i pozwala Mordechajowi Anielewiczowi brylować wśród przyszłych powstańców. Wiemy jednak z historii, że ten świetnie zapowiadający się przywódca planowanego spisku, nie miał na tyle odwagi, by działać z bronią w ręku, czego Marek do końca życia mu nie wybaczył.
…powstanie w getcie to
była nie tylko żydowska sprawa! To było powstanie polskich Żydów! Nie Żydów
rumuńskich, francuskich czy izraelskich![1]
Jaki przebieg miały działania, które rozpoczęto 19 kwietnia 1943 roku? To akurat wszyscy wiemy. Marek Edelman jako zastępca komendanta był od tego dnia aż do końca walk w ciągłej gotowości. Dopiero, gdy klęska była już faktem, postanowił ocalić swoich ludzi. Jego plan nie powiódłby się jednak, gdyby nie pomoc Szymona "Kazika" Ratajzera, ale to już opowieść na inną okazję. Ci, którzy dzięki Markowi wówczas ocaleli, do końca życia wspominali jego osobę. Nie oni pierwsi i nie ostatni.
Nie wiem, czy powstanie warszawskie było potrzebne, czy nie było, czy było nieuniknione, czy nie. Dla mnie to był kolejny etap wojny z faszyzmem.Więc się przyłączyłem[2].
Ocalenie z getta warszawskiego nie zakończyło jednak walki Edelmana z bronią w ręku. Po aryjskiej stronie przez niemal rok żył on w ukryciu, by po raz kolejny zawalczyć o Polskę 1 sierpnia 1944 roku. Tym razem również okazał się niezastąpiony i dzielnie wspierał swoją osobą oddziały warszawskich powstańców. Kiedy i ten zryw okazał się porażką, Marek cudem przedostał się do Łodzi. To tu z bagażem medycznych doświadczeń wyniesionych z getta, rozpoczął studia na wydziale medycyny, a z czasem stał się wybitnym kardiochirurgiem, któremu do postawienia diagnozy wystarczało czasem krótkie spojrzenie na pacjenta. Mimo licznych sukcesów zawodowych, Edelman przez całe życie pozostał skromnym i szczerym człowiekiem pełnym przekonania, że dobro wraca do nas ze zdwojoną siłą.
Historia życia Marka Edelmana ciągnie się przez kolejne polityczne wydarzenia, które obserwował, by w stosownym momencie wystąpić z inicjatywą. Tak było z exodusem Żydów do Izraela, ze strajkami robotników i działalnością "Solidarności". Nie znosił wywiadów i często irytowały go powtarzane po setki razy pytania na temat powstania w getcie warszawskim. Za to co rok można, go było 19 kwietnia spotkać pod Pomnikiem Bohaterów Getta, gdzie przybywał sam (lub w towarzystwie wnuków), aby złożyć hołd pomordowanym braciom narodu żydowskiego. Taki właśnie był Marek Edelman, człowiek, który uważał, że ojczyzna to nie miejsce na mapie, ale ludzie i więzi pomiędzy nimi.
Marek Edelman. Życie. Do końca to kompletna biografia jednego z niewielu Żydów, którym udało się wydostać z warszawskiego getta. Nie jest to jednak lektura łatwa i przyjemna. Zdarza się, że mamy ochotę rzucić ją gdzieś w kąt i nie czytać o wszystkich okropieństwach, które Edelman przeżył na własne skórze. I nawet mimo najszczerszych chęci, nie jesteśmy w stanie poczuć się jak ten, który rozdawał "numerki na życie".
Tej biografii nie sposób ocenić. Można jedynie powiedzieć co nieco o osobach tych, którzy ją spisali. Książka ta jest wznowieniem powstałej przed laty pierwszej biografii Edelmana autorstwa Beresia i Burnetki. Tym razem panowie oddali w ręce czytelników wersję poszerzoną o wiele nowych informacji i o tak cenne dla badaczy tego okresu archiwalia. Pod względem merytorycznym jest to więc pozycja dopracowana w każdym calu. Opatrzona zdjęciami i rozległą bibliografią mogłaby z powodzeniem służyć za wzór innym publikacjom historycznym. Jedynym jej mankamentem jest w moim przekonaniu niewielka (biorąc pod uwagę liczbę stron) ilość dłuższych wypowiedzi samego Edelmana. Jestem jednak świadoma, że bohater tej książki w autorskich dziełach powiedział już o getcie i powstaniu tak wiele, że nie sposób wciąż dublować tych samych słów. Uważam zatem, że autorzy stanęli na wysokości zadania i przy wielkim nakładzie pracy odtworzyli biografię Edelmana po prostu znakomicie. Polecam ją wszystkim zainteresowanym postacią tego wielkiego człowieka oraz tym, którzy jak ja pasjonują się historią polskich Żydów i często pochylają się nad lekturami o ich trudnym losie w czasie II wojny światowej.
[1] M. Edelman. Cyt za: W. Bereś, K. Burnetko: Marek Edelman. Życie. Do końca. Warszawa 2013, s. 646.
[2] Ibidem, s. 362.
[3] Ibidem, s. 712.
Koniecznie muszę przeczytać! Po "Zdążyć przed Panem Bogiem" i "I była miłość w getcie" cały czas krąży mi postać Edelmana w myślach. To bardzo ciekawa historia, jego życia, czasu w getcie i po jego likwidacji i w końcu życie po wojnie. Na pewno po nią sięgnę!
OdpowiedzUsuńNie no.. ja jestem jakaś totalnie nie teges. Wiem jakie to zdanie było niepoprawne, ale nie znalazłam innego określenia. Ja po prostu nie potrafię czytać takich książek. Czuję się nimi tak strasznie przytłoczona, że muszę przerwać. Wiem, że tracę bardzo dużo, ale nie umiem się zmotywować.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego człowieka! Jak dla mnie jeden z niewielu autentycznych bohaterów, wspaniały człowiek i wyjątkowy humanista. Nie mogę odżałować, że nie ma już go wśród nas. Przeczytam na pewno!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
To niezwykła biografia niezwykłego człowieka.
OdpowiedzUsuńChętnie po nią sięgnę jeżeli będzie w bibliotece.)
Edelmana bardzo szanuje. Ma nie zwykłą i interesująca przeszłość, którą każdy Polak powinien znać.
OdpowiedzUsuńKsiazka przypadkiem trafila na moj adres i musze przyznac ze bardzo mnie to cieszy. Po Twojej recenji odnioslam wrazenie, ze czeka mnie bardzo zajmujaca lektura. Pozostaje wyczekiwac na wizyte w Polsce bym mogla ja odebrac...
OdpowiedzUsuńNiesamowity człowiek i niesamowita książka.
OdpowiedzUsuńMiałam ją w ręku, pooglądałam, powąchałam i odłożyłam na półkę. Dlaczego wszystko co dobre jest takie drogie?... Dobrze, że przynajmniej mogę przeczytać recenzje osób, które książkę czytały...
Ja też najpierw ją obejrzałam i obwąchałam sądząc, że jeszcze długo nie będzie mnie na nią stać. Na szczęście znalazł się aż jeden egzemplarz w uczelnianej bibliotece. ;)
OdpowiedzUsuńZ początku pomyślałem sobie, że nie wiem, czy biografie to jest to, co chcę czytać, ale Twoja recenzja uświadomiła mnie, że to było złe myślenie. :)
OdpowiedzUsuńPan Marek Edelman to człowiek, którego bardzo szanuję za dokonania oraz podejście do życia. Z ogromną przyjemnością sięgnę po tę pozycję, bo jest tego warta.
OdpowiedzUsuńTa pozycja akurat znajdzie się na mojej liście czytelniczej:)
OdpowiedzUsuń