Janusz Grabowski
TYTUŁ:
Wiadomość ze Sztokholmu
WYDAWNICTWO:
Marginesy
LICZBA STRON:
304
Skandynawskie kryminały stale zajmują najwyższe lokaty w
polskich rankingach czytelniczych. A co z rodzimymi twórcami tego gatunku? Choć
nie możemy się pochwalić „polską szkołą kryminału”, to jednak wielu pisarzy
podejmuje wyzwanie i próbuje stworzyć dzieło godne zaszczytnego miana
kryminalnego. Do tych autorów należy również Janusz Grabowski, którego
najnowsza książka pt.: Wiadomość ze Sztokholmu bez wątpienia posiada
wszystkie cechy dobrego kryminału. Kim jest jej autor i co to za opowieść?
Janusz Grabowski to gdańszczanin, który swoje studenckie
życie prowadził w Szwecji. Ten człowiek orkiestra imał się wielu zawodów, dzięki czemu zwiedził niemal całą kulę
ziemską. Ostatecznie zamieszkał w Sztokholmie, gdzie w wolnym czasie pisze
pełne wartkiej akcji kryminały. Wiadomość ze Sztokholmu wydana nakładem
Wydawnictwa Marginesy z pewnością do takich należy.
Fabuła tej książki nie różni się specjalnie od klasycznego
kryminału. Już na pierwszych stronach poznajemy mordercę, którego ofiarami są
młode kobiety. Nie znamy co prawda jego tożsamości, ale naszą uwagę przykuwa
charakterystyczne narzędzie zbrodni – młotek ciesielski, którym mężczyzna
dobija swoje ofiary. A potem? Pozbawia je ubrania, pakuje w folię, nacina nożem
i pozbywa się ciała. Jego pierwsze morderstwo wychodzi na jaw tylko dlatego, że
lokuje zwłoki swej ofiary w gdyńskim basenie portowym. Ich odnalezienie
rozpoczyna fińsko-polską współpracę kryminalną i przywołuje sylwetkę osoby,
której zlecono śledztwo, a jest nią (o zgrozo) kobieta – nadkomisarz Ewa
Wichert. Rozwiedziona matka dorastającego Aleksandra dzieli swój czas między
pracę i dom. Jej życie prywatne pozostawia wiele do życzenia, za to w pracy
działa jak rasowy śledczy. To ona będzie kroczyć tropem mordercy, który
zaprowadzi ją do miejscowych agencji towarzyskich, a ostatecznie zawiedzie aż
do Sztokholmu. Czy nasza dzielna nadkomisarz odkryje, kto stoi za morderstwami?
O ile wątek śledczy jest w tej powieści prowadzony bez
zarzutu, o tyle sylwetka pani Wichert nie budzi w czytelniku szczególnej
sympatii. Być może ten dystans wywołuje nieokreślona orientacja seksualna
naszej bohaterki, a może to tylko wina ukutego
w głowach odbiorców stereotypu śledczego płci przeciwnej. Prawdziwa zaleta
książki Grabowskiego jest inna. Autor przemycił bowiem w swojej powieści
genialne opisy Gdyni i Gdańska. Pisarz porównuje w nich historyczne dzieje tych
miast z ich stanem współczesnym, dzięki czemu nawet mieszkańcy Katowic są w
stanie poczuć nadmorski klimat opisywanych miejsc. Ponadto oba te miasta przedstawione zostają z
zupełnie innej perspektywy niż ta, z którą kojarzy je typowy polski turysta.
Kryją one jeszcze zupełnie inne, mroczne oblicza, których trzonem stają się handel
młodymi kobietami i świetnie prosperujące domy publiczne. Te wszystkie detale
sprawiają, że Wiadomość ze Sztokholmu czyta się z wielkim zainteresowaniem.
Jeśli macie ochotę na dobry, polski kryminał z bardzo przemyślaną fabułą napisany
przystępnym językiem, to książka Janusza
Grabowskiego czeka właśnie na Was. Kto wie, może temu pisarzowi i jemu podobnym
uda się z czasem dorównać skandynawskiej tradycji kryminalnej. Miejmy nadzieję,
że Wiadomość ze Sztokholmu doczeka się godnych, rodzimych następców. Tego
sobie i Wam zakochanym w kryminałach życzę.
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa:
Polscy pisarze też potrafią pisać dobre thrillery. :) Przykładowo pan Zalewski. Grabowskiego też sprawdzę. :)
OdpowiedzUsuńBrawa za promocję polskiego kryminału! Nie miałam jeszcze przyjemności przeczytać ale wszystko wskazuje na to, że faktycznie nie mamy czego się wstydzić ;-)
OdpowiedzUsuńChętnie sobie poczytam o seryjnym mordercy na naszym polskim podwórku :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam, a ostatnio coraz liczniej czytam polskich autorów i bardzo mi się podobają.
OdpowiedzUsuńMyślę, że trzeba przełamać stereotyp, że polski autor jest gorszy od jakiegoś zagranicznego. Zwłaszcza, że tak jak piszesz, jest to naprawdę dobry kryminał :)
OdpowiedzUsuńKryminałów nie czytam, a polskich to już w ogóle. Ale cieszę się, że wśród naszych rodzimych autorów znajdą się tacy, którzy umieją tworzyć w tym klimacie.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że książka przypadłaby mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńJestem jak najbardziej za rodzimymi autorami. Nie wiem skąd się biorą stereotypy, że polskie jest gorsze od skandynawskiego itd. Chętnie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńNie znam zbyt wielu polskich thrillerów, a że polską literaturę bardzo lubię (wcale nie uważam, by była gorsza niż ta z innych krajów), to chętnie zapoznam się z twórczością Grabowskiego.
OdpowiedzUsuńPolski kryminał? Jeszcze nie czytałam, ale ta powieść zapowiada się ciekawie:)
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej nie słyszałem o tym autorze, a Twoja recenzja wskazuje na to, że pora to zmienić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie jestem pewna, czy dodał się mój komentarz, w każdym razie - powiem, że jestem książką zainteresowana. Do kryminałów mnie nie trzeba zachęcać, a wygląda na to, że Polak pokazał się z bardzo dobrej strony. Chciałabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie. Jodi Picoult zasługuje na uwagę właśnie ze względu na poruszanie tematów życiowych. Nie obawia się kontrowersji, choć stara się przedstawić sytuację z różnych perspektyw. Mam nadzieję, że gdy już znajdziesz się z jej książkami na jednej drodze to się polubicie. ;)
OdpowiedzUsuńWczoraj czytałam recenzję tej książki i nadal nie jestem do niej przekonana.
OdpowiedzUsuńNie mogę przeczytać tej recenzji ani poprzedniej (Tyrmandowie...) ponieważ jestem w trakcie czytanie tych książek. Oczywiście jak tylko przeczytam, niezwłocznie powrócę do twoich postów. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na Twoje opinie o tych książkach. ;)
UsuńTrzeba przyznać, że pani nadkomisarz ma piękne imię!
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie nabrałam takiej ochoty na tę powieść, że gdybym tylko mogła to od razu pobiegłabym do księgarni i kupiła :) Mam nadzieję, że polskie kryminały zaczną być doceniane :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że ostatnio całkiem spora rzesza autorów w swoich książkach biorze się za handel kobietami :) Przynajmniej tyle, że być może zacznie się zwracać baczniejszą uwagę na tę ważną kwestię.
OdpowiedzUsuń