Alexandra Salmela
TYTUŁ ORYGINALNY:
27, eli kuolema tekee taiteilijan
TYTUŁ POLSKI:
27, czyli śmierć tworzy artystę
WYDAWNICTWO:
W.A.B. (Seria z miotłą)
LICZBA STRON:
368
Brian
Jones, Jimi Hendrix, Janis Joplin, Jim Morrison, Kurt Cobain, a ostatnio
również Amy Winehouse. Wszyscy znani i podziwiani. Pożegnali się z tym
światem w wieku 27 lat i tym samym stworzyli pośmiertnie Klub 27[1],
w którego skład weszło prawie 40 popularnych osobistości. Każda z nich zmarła w
kwiecie wieku. Czy w takim razie 27 jest jakąś liczbą śmierci? Czy to punkt
graniczny, po przejściu którego pozostaje tylko nicość? Na te pytania próbuje
właśnie odpowiedzieć Angie - bohaterka debiutanckiej książki Alexandry Salmeli
pt.: 27, czyli śmierć tworzy artystę.
Przed rozpoczęciem lektury zapoznajmy się jednak
bliżej z jej autorką. Alexandra Salmela jest z pochodzenia Słowaczką, a jej
prawdziwy dom znajduje się w Finlandii, gdzie książka 27, czyli śmierć
tworzy artystę doczekała się literackiej nagrody dziennika Helsingin
Sanomat. Rosnąca popularność tej książki w Skandynawii przyczyniła się
również do licznych tłumaczeń na terenie całej Europy. W Polsce debiutancka
powieścią Salmeli zainteresowało się Wydawnictwo W.A.B., które oddało ją w ręce
rodzimego czytelnika w lipcu 2012 roku. O czym opowiada ta rozchwytywana przez
Skandynawów lektura?
Najważniejszą postacią tej książki jest Angie (a
właściwie Marta), która niebawem skończy 27 lat. Dziewczyna wychowana na
legendzie Klubu 27 jest przekonana, że do czasu swoich kolejnych urodzin musi stworzyć
coś wielkiego. Jej nikłe uzdolnienia muzyczne wykluczają możliwość kariery
sceniczne. Angie postanawia więc robić to, co potrafi najlepiej. Chce napisać
epokowe dzieło i zostać pośmiertnie Joycem w spódnicy. Potrzebuje tylko
inspiracji i spokojnego miejsca do pracy twórczej. I tak po wielu nieudanych
próbach pisarskich decyduje się na podróż do Finlandii, gdzie zamieszka w
sąsiedztwie z pozoru normalnej, kochającej się rodziny. Jak potoczą się jej
dalsze losy? Czy Angie napisze epokowe dzieło i umrze w blasku chwały kończąc
27 lat? Tego właśnie dowiecie się z książki Alexandry Salmeli.
Nie będę ukrywała, że po raz pierwszy spotkałam
się z tak wielostronną narracją. Czterech różnych narratorów opowiada nam z
pozoru tę samą historię, widzianą jednak z zupełnie różnych perspektyw. Oprócz
Angie usłyszymy w tej książce echa narracji Opla Astry należącego do fińskiej
rodziny, kotki Kassandry, która także stanie się sąsiadką Angie, a przede
wszystkim Pana Prosiaczka (tak, tego z Kubusia Puchatka), który jest
najlepszym przyjacielem Fasolki - najmłodszej córki fińskich sąsiadów. Spośród
tych głosów najbardziej zdystansowanym wydaje się narracja kotki Kassandry,
którą czyta się z wielką przyjemnością (czego nie można powiedzieć o
Prosiaczku). Ten pozorny chaos narracyjny zostaje jednak bardzo szybko
uporządkowany w toku dalszej lektury, więc nawet ci początkowo zdezorietowani
czytelnicy dotrą w końcu do sedna sprawy. A to właśnie ono jest tutaj
najważniejsze.
Powieść Salmeli skutecznie obala legendę Klubu
27. Autorka przy pomocy wykreowanych przez siebie bohaterów pokazuje nam, że
tych wszystkich sławnych ludzi zupełnie przypadkowo połączył ten sam wiek.
Owiana złą sławą liczba ulega w książce demitologizacji i staje się jedną z
wielu. Znaczący udział w tym procesie ma właśnie osoba głównej bohaterki.
Ponadto fińscy znajomi Angie otwierają przed czytelnikiem drzwi do rodzinnych problemów.
Niespełniona emocjonalnie i zawodowo Piia, której życiowym zadaniem jest
rodzenie kolejnych dzieci i czuwanie przy mało ambitnym mężu, to kolejna
świetnie wykreowana bohaterka tej powieści. Trzeba przyznać, że autorka ma dar
powoływania do literackiego życia bohaterek w różnym stopniu doświadczonych
przez los. Dzięki ich obecności książkę tę czytamy z zaciekawieniem aż do
ostatecznego epilogu. A i on nie jest taki oczywisty. Otwarta kompozycja
powieści obleczona w niedopowiedzenia stanowi wrota do dowolnej, czytelniczej
interpretacji. Czego chcieć więcej?
27, czyli śmierć tworzy artystę to książka
napisana z myślą o kobietach. Znajdziecie w niej ciekawą historię zagubionej
duszy, która ciągle szuka swojego miejsca na ziemi. Jeśli znajdujecie się w
podobnej sytuacji lub czujecie, że odnaleźlibyście z Angie wspólny język, to poświęćcie chwilę, by
poznać jej troski i przekonać się, czy dla tej historii również przewidziano
szczęśliwe zakończenie.
[1] Klub 27 - termin używany na oznaczenie popularnych
muzyków, którzy zmarli w 27 roku życia. Często określa się nim również inne
osobistości ze świata muzyki i sztuki, które zmarły ukończywszy 27 lat.
Kurde, 27 - to już niedługo ;-/
OdpowiedzUsuńMusisz się ożenić do tego czasu :D
UsuńTe Wasze dwa komentarze wywołały gromki śmiech u mnie. Dziękuję! :)
UsuńCały ten Klub 27 to dla mnie lekkie nieporozumienie. Kolejne dorabianie ideologii to tego, że młodzi artyści po prostu nie poradzili sobie ze sławą i zaczęli niszczyć swoje życie. Takie rzeczy powinno się potępiać, a nie tworzyć "elitarne" kluby.
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę, a ta książka tylko potwierdza nasze zdanie. :)
UsuńCiekawa książka. Bardziej od fabuły interesuje mnie ta różnorodna narracja. Samochód, kot i prosiaczek, to dopiero dziwy :)
OdpowiedzUsuńProsiaczek jest tutaj wybitnie irytujący. ;P
UsuńŚmierć nie wybiera...Wiek jest nieistotny...Szkoda tych talentów.
OdpowiedzUsuńFabuła mnie zaciekawiła, zwłaszcza narratorzy:D Na początku myślałam, że to coś w rodzaju biografii tych gwiazd, które zmarły w wieku 27 lat, ale jednak się myliłam. Może być interesująco.
OdpowiedzUsuńJa podziękuję. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLala, od czego by tu zacząć. Kilka spraw:
OdpowiedzUsuń1) W.A.B. to dla mnie synonim jakości. Skoro książka ukazała się na łamach tego wydawnictwa, to już sam ten donośny fakt wskazuje, że dana pozycja jest dobra (a przynajmniej prawdopodobieństwo tego jest duże).
2) Czteroosobowa narracja. Brzmi naprawdę fantastycznie. Swego czasu też chodziły mi głowie pomysły opisania danej historii z kilku perspektyw :)
3) Niesamowici bohaterowie, szczególnie Prosiaczek z Kubusia Puchatka, zdają się jeszcze bardziej podnosić wartość owej księgi.
4) Sama recenzja Twojego autorstwa nie pozostawia złudzeń, że książka może być naprawdę ciekawa.
5) 27, dwadzieścia siedem, dwadzieścia + siedem, ple, ple, ple. Równie dobre jest trzydzieści trzy albo czterdzieści i cztery. Kolejny plusik dla książki, że walczy z jakimiś dziwnymi klubami szalonych dziewic :)
Reasumując, nie pozostaje nic innego jak tylko zapoznać się z debiutem pani Salmeli.
To porównanie do klubu szalonych dziewic zwaliło mnie z nóg. :P
Usuń:)
UsuńWedług mnie ten cały Klub 27 to po prostu jeden wielki przypadek. To, że ci ludzie byli wielkimi artystami trudno zaprzeczyć, ale każdego może dopaść śmierć w wieku 27 lat, jeśli bierze się nieograniczone ilości narkotyków i hektolitry alkoholu. Organizm nie wytrzymuje i tyle. Jakby tak każda gwiazda miała umierać w tym wieku to w końcu by ich zabrakło.
OdpowiedzUsuńOstatnio było o tym klubie głośno, ale chyba, to nie wiek, w którym umarli, kreuje artystów, tylko ich dorobek. Książka wydaje się ciekawa. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to nie trochę chaotyczne, jak 4 różnych narratorów opowiada tę samą historię, jednak przyznam, że jest to interesujący zabieg. O takim fenomenie liczby 27 już słyszałam, nie jest to dla mnie nic nowego, jednak książkę opierającą się na tym bym chętnie przeczytała.
OdpowiedzUsuńKsiązkę może i przeczytam, ale co do tej całej ideologii z 27 latami to moim zdaniem jakieś chore już jest..
OdpowiedzUsuńPozycja wydaje się być interesująca. Co do 27 lat to... Jeszcze troszkę pożyję, niecałe 9. ;)
OdpowiedzUsuń__
Czyżbym zaczynała trafiać w Twój gust? :)
Mnie zostały już tylko 4 lata :P
UsuńOj tak, ostatnio podsuwasz mi coraz lepsze pozycje. :D
Książka wydaje się być interesująca, bo o klubie 27 coraz częściej słychać, a to z racji śmierci młodych artystów. Można to uogólnić i powiedzieć: nie trzeba była ćpać czy pić, ale chyba problem leży głębiej. Artysta, człowiek nadwrażliwy, nieodporny na "Świat", nie potrafiący udźwignąć sławy, która najpierw jest fantastyczna, a potem ciąży jak zaraza, pozbawia prywatnego życia i spokoju. Nie potępiam tych, co odeszli, jak to się mówi "na własne życzenie", bo może w wśród całych tabunów fanów, czuli się naprawdę opuszczeni i bezradni.
OdpowiedzUsuńWydaje się być ciekawa, mi jeszcze zostało jednak 14 lat ;D Bardzo możliwe, że się za nią zabiorę. Nie ukrywam, że bardzo mnie zainteresowałam ;D
OdpowiedzUsuńPomysł wydaje się świetny, choć nie jestem pewna czy czteroosobowa narracja będzie mi odpowiadała. Mimo to, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuń