W dzisiejszych czasach słowo "poród" przywołuje na myśl odpowiednio wyposażoną salę i fachową obsługę medyczną. W ubiegłym stuleciu nie było jednak tak kolorowo. By sprawdzić, jak wyglądały porody i macierzyństwo w latach 50. XX - wieku na londyńskim East Endzie, wystarczy sięgnąć po książkę Jennifer Worth pt.: Zawołajcie położną.
Angielska dzielnica robotnicza, a na jej ulicach dziesiątki biednych bloków i małych mieszkań, w których stłoczono nawet po kilkanaście osób. Gdzieś w oddali, jakaś kobieta przeżywa pierwsze skurcze porodowe. Wtedy pojawia się ona. Jedzie ulicami East Endu na swoim rowerze, by nieść ulgę rodzącej i przyjąć na świat jej dziecko. O kulisach pracy naszej bohaterki dowiecie się więcej podczas lektury tej książki.
Gdyby nie siostry i pracownice Domu Nonnata, wiele londyńskich dzieci z pewnością nie przyszłoby na świat. Nawet najbiedniejsze rodziny mogą liczyć na wsparcie przedstawicielek tego zgromadzenia. Wśród potrzebujących są Len i Conchita Warrenowie, którzy dzięki zaangażowaniu Jenny powiększą swoją rodzinę o 24 i 25 maleństwo oraz Muriel, której poród przeżywać będziemy minuta po minucie. Tych osób jest na kartach książki znacznie więcej, a ich wybawienie stanowi najczęściej nasza główna bohaterka.
Zawołajcie położną to znakomity przykład powieści, w której autorka na bazie własnych doświadczeń stworzyła piękną, miejscami wzruszającą historię o oddaniu i wsparciu drugiego człowieka. Poświęcenie Jennifer i jej pomoc względem pacjentek godne są wszelkich pochwał, zaś historie kobiet przedstawionych na kartach książki to niejednokrotnie prawdziwe ludzkie dramaty, do których scenariusz napisało samo życie. Nic więc dziwnego, że ta fascynująca powieść już w 2012 roku podbiła serca Brytyjczyków i doczekała się serialowej adaptacji pt.: Z pamiętnika położnej. Kto wie? Może Polacy również oszaleją na punkcie Jenny przemierzającej rowerem najbiedniejsze zakątki Anglii?
Poród na chwilę obecną jest jedną z najbardziej obcych mi czynności. Mimo tego, nie mogłam oprzeć się lekturze książki Jennifer Worth. Zawołajcie położną już od pierwszych kart podbiła moje serce. Szczegółowy opis porodu synka Muriel, choć momentami przyprawiał mnie o mdłości, był jednym z najciekawszych, jakie spotkałam w obcojęzycznej literaturze współczesnej, a kulisy życia sióstr z Domu Nonnata wywołały u mnie niemałe zdziwienie. I choć nie wszystkie wątki przedstawione w tej powieści są prawdziwe, to trudno oprzeć się wrażeniu, że oto mamy przed sobą książkę, która bez problemu przetrwa każdą próbę czasu. Jestem przekonana, że wzruszające historie i ponadczasowe prawdy w niej zawarte zachwycą nie tylko współczesnych czytelników, ale również kolejne pokolenia.
Angielska dzielnica robotnicza, a na jej ulicach dziesiątki biednych bloków i małych mieszkań, w których stłoczono nawet po kilkanaście osób. Gdzieś w oddali, jakaś kobieta przeżywa pierwsze skurcze porodowe. Wtedy pojawia się ona. Jedzie ulicami East Endu na swoim rowerze, by nieść ulgę rodzącej i przyjąć na świat jej dziecko. O kulisach pracy naszej bohaterki dowiecie się więcej podczas lektury tej książki.
Gdyby nie siostry i pracownice Domu Nonnata, wiele londyńskich dzieci z pewnością nie przyszłoby na świat. Nawet najbiedniejsze rodziny mogą liczyć na wsparcie przedstawicielek tego zgromadzenia. Wśród potrzebujących są Len i Conchita Warrenowie, którzy dzięki zaangażowaniu Jenny powiększą swoją rodzinę o 24 i 25 maleństwo oraz Muriel, której poród przeżywać będziemy minuta po minucie. Tych osób jest na kartach książki znacznie więcej, a ich wybawienie stanowi najczęściej nasza główna bohaterka.
Zawołajcie położną to znakomity przykład powieści, w której autorka na bazie własnych doświadczeń stworzyła piękną, miejscami wzruszającą historię o oddaniu i wsparciu drugiego człowieka. Poświęcenie Jennifer i jej pomoc względem pacjentek godne są wszelkich pochwał, zaś historie kobiet przedstawionych na kartach książki to niejednokrotnie prawdziwe ludzkie dramaty, do których scenariusz napisało samo życie. Nic więc dziwnego, że ta fascynująca powieść już w 2012 roku podbiła serca Brytyjczyków i doczekała się serialowej adaptacji pt.: Z pamiętnika położnej. Kto wie? Może Polacy również oszaleją na punkcie Jenny przemierzającej rowerem najbiedniejsze zakątki Anglii?
Poród na chwilę obecną jest jedną z najbardziej obcych mi czynności. Mimo tego, nie mogłam oprzeć się lekturze książki Jennifer Worth. Zawołajcie położną już od pierwszych kart podbiła moje serce. Szczegółowy opis porodu synka Muriel, choć momentami przyprawiał mnie o mdłości, był jednym z najciekawszych, jakie spotkałam w obcojęzycznej literaturze współczesnej, a kulisy życia sióstr z Domu Nonnata wywołały u mnie niemałe zdziwienie. I choć nie wszystkie wątki przedstawione w tej powieści są prawdziwe, to trudno oprzeć się wrażeniu, że oto mamy przed sobą książkę, która bez problemu przetrwa każdą próbę czasu. Jestem przekonana, że wzruszające historie i ponadczasowe prawdy w niej zawarte zachwycą nie tylko współczesnych czytelników, ale również kolejne pokolenia.
Wszystkich, którzy do tej pory nie słyszeli o książce Jennifer Worth, zachęcam do obejrzenia wywiadu z autorką i poznania kulisów powstawania jej znakomitej powieści.
AUTOR:
Jennifer Worth
TYTUŁ ORYGINALNY:
Call the Midwife
TYTUŁ POLSKI:
Zawołajcie położną
PRZEKŁAD:
Marta Kisiel - Małecka
WYDAWNICTWO:
LICZBA STRON:
428
Genialna lektura! W życiu bym nie pomyślała, że można w TAKI sposób pisać o tak intymnej i chyba trochę tabu kwestii, jaką jest poród. Cudowna książka!
OdpowiedzUsuńOpisy rzeczywiście były bardzo sugestywne. :))
UsuńTwoja recenzja bardzo mnie zaciekawila. Coraz wiekszy apetyt mam na ksiażkę.
OdpowiedzUsuńHa, widzę, że cały czas obracasz się w szpitalnych klimatach :) Moja obecna lektura również związana jest z porodem, tyle, że głównemu bohaterowi daleko do zachwytu z racji narodzin nowego życia.
OdpowiedzUsuńPowoli wychodzę z tej tematyki i wracam na "swoje podwórko". :)
UsuńCzekam z niecierpliwością na Twoje refleksje na temat tej książki "z porodem w tle". ;))
Miałam ją kupić, ale ostatecznie wybrałam coś innego. Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńciekawa pozycja i już wiem komu ją polecę, zna się kilka położnych ;d a tak na serio z chęcią obejrzę wywiad i zobaczymy jak będzie z lekturą;))
OdpowiedzUsuńNawet nie chce sobie wyobrażać, jak przebiegały porody i macierzyństwo w latach 50. XX - wieku. To ponad moje siły. Ten temat wywołuje we mnie dreszcze, ale z drugiej strony wzbudza ciekawość, dlatego spróbuje przełamać swój opór i zaznajomić się z -Zawołajcie położną.
OdpowiedzUsuńWczoraj trzymałam tę książkę w rękach i zastanawiałam się nad jej zakupem. Na razie się powstrzymałam, ale nie wykluczam, że znajdzie się w końcu na mojej półce. Zwłaszcza, że zaczyna zbierać pozytywne recenzje :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle znalazłam u Ciebie ciekawą książkę. Kiedy ja znajdę czas na te wszystkie lektury, naprawdę nie wiem :)
OdpowiedzUsuńostatnio widzę panuje moda na taką literaturę i wyszło już kilka książek o pracy położnej. to dobrze ;) choć dla mnie to także obcy temat i nawet nie lubię dzieci i nie chcę, to nie przeszkadza przeczytać :)
OdpowiedzUsuńO! Zaintrygowałaś mnie ta książką imienniczko droga. :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tej książce, hm chyba jedna wolałabym się zapoznać ale już po doświadczeniu porodu.
OdpowiedzUsuń