Światła gasną. W mroku nie widzę jego twarzy. Słyszę tylko ciepły, monotonny baryton, niepodobny do żadnego innego. Po chwili wąskie strumienie światła padają na jego postać. Uśmiechnięty, nienagannie ubrany staruszek cicho nuci swój największy przebój Hallelujah. Tak właśnie wyobrażam sobie koncert Leonarda Cohena, na którym jeszcze nie byłam. Ten artysta nie jest żadnym nowym odkryciem światowej sceny muzycznej. Jego kariera rozpoczęła się kilkadziesiąt lat wcześniej, kiedy jeszcze nie było mnie na świecie. Teraz, dzięki biografii Leonarda pióra Sylvie Simmons moje pokolenie ma szansę poznać drogę, która doprowadziła Cohena do szczytów popularności.
Historia życia mężczyzny w niebieskim prochowcu [1] zaczęła się w Montrealu, do którego przybyli jego żydowscy przodkowie. Jako potomek krawieckiej rodziny, Leonard niemal urodził się w garniturze. Szyk i elegancja stały się wizytówką Cohenów, zapewniając im godne życie w Kanadzie. Nie takiej przyszłości pragnął jednak najmłodszy członek tego rodu. Choć kochał Montreal jak Joyce Dublin, marzył o tym, by wyrwać się spod kurateli rodziców, rozpocząć studia i przede wszystkim: tworzyć poezję. Młodzieńcze plany szybko stały się rzeczywistością i nasz bohater dołączył do grona poetów, a stąd tylko o krok do tworzenia piosenek. A kiedy przyszedł już czas, by swoim głosem podbijać serca fanów, nasz "buduarowy poeta", zwany przez innych "bardem kawalerek", nie od razu trafił na listy przebojów. Brak aprobaty, zwłaszcza ze strony amerykańskich fanów nie zraził jednak Cohena do muzyki. Przeciwnie, przyczynił się do długiej i jakże pasjonującej przygody naszego bohatera ze sceną muzyczną.
Sylvie Simmons, autorka bestsellerowej biografii Serge`a Gainsbourga po raz wtóry udowodniła, że swoim pisarstwem potrafi stworzyć literacki pomnik wybitnego artysty. Tym razem na bohatera swojej książki wybrała "człowieka orkiestrę", którego piosenki towarzyszyły jej od wczesnych lat dzieciństwa. Autorka poświęciła postaci Cohena wiele czasu. Przeprowadziła setki wywiadów z jego znajomymi i współpracownikami, dotarła do najintymniejszych szczegółów z jego życia, by wreszcie potwierdzić zebrane informacje podczas wywiadu-rzeki w mieszkaniu głównego bohatera. Starania Simmons nie poszły na marne. Jej książka to bowiem wzorcowy przykład biografistyki. Skrupulatnie opracowany materiał, uporządkowany z zachowaniem chronologii i opatrzony dziesiątkami fotografii, pozwala czytelnikowi poznać życie Leonarda Cohena niemal od podszewki. Do tego dodać należy wiersze i piosenki, które wyszły spod jego pióra, co i rusz pojawiające się w tej biografii. Wszystko razem nadaje książce Sylvie Simmons wyraz literackiego arcydzieła, godnego pozazdroszczenia przez innych dziennikarzy muzycznych. Dzięki książce pt.: Leonard Cohen. Jestem Twoim mężczyzną miałam okazję poznać nie tylko szczegółową biografię tytułowego bohatera, ale również jego warsztat twórczy. Pobudki, dla których piosenkarz napisał swoje najsłynniejsze kompozycje jak: So long Marianne, Hallelujah, I`m Your Men, czy słynną Dance Me To The End Of Love od czasu lektury tej książki, przestały być dla mnie tajemnicą. Co więcej, przekonałam się, że za tekstami każdej z piosenek Cohena, kryje się jakieś ważne wydarzenie, które dotyczy autora lub bliskich mu osób. Sylvie Simmons udowodniła, że życie Leonarda Cohena przepojone jest muzyką, a jego dzieła nierozerwalnie złączone są z biografią. To artystyczne koło w dalszym ciągu napędza naszego bohatera i mimo upływu lat, pozwala mu na uczestnictwo w licznych trasach koncertowych na całym świecie. I`m Your Men - tymi słowami Cohen podbijał serca wielu kobiet. W końcu na ich cześć nazwał tak jeden ze swoich przebojów, który od tej pory stał się świadectwem licznych romansów piosenkarza. Te miłostki nigdy jednak nie wciągnęły Leonarda w wir rodzinnego życia. Przyczyny, dla których nasz bohater stronił od małżeństwa i tak istotne w jego życiu poglądy na temat różnych religii, odkrywa przed nami najnowsza biografia Cohena. Prowadzi ona czytelnika od pierwszych rodzinnych modlitw w synagodze, przez wnętrza buddyjskiego klasztoru, aż do hinduizmu, który pomógł odnaleźć Leonardowi życiową równowagę.
Pozostaje pytanie, czym jeszcze zaskoczyć może nas Cohen sportretowany przez Sylvie Simmons? Jak się okazuje, jest wiele "białych plam" w jego biografii, które autorka postanowiła zapełnić. I choć niejednokrotnie nowe ciekawostki burzą utrwalony w naszych głowach obraz spokojnego staruszka, to warto zagłębić się w lekturze, by przekonać się, co jeszcze ma na sumieniu uwielbiany przez miliony fanów piosenkarz, któremu wbrew pozorom daleko do świętości. Pasjonaci biografii i miłośnicy talentu Cohena z pewnością będą zachwyceni tym, co w swojej publikacji przygotowała dla nas Sylvie Simmons. Jeśli chociaż trochę Was zainteresowałam, zachęcam do lektury tej książki, zwłaszcza przy jednym z najpiękniejszych utworów Cohena, który znajdziecie poniżej.
Ciekawym uzupełnieniem jego biografii z pewnością może być najnowszy tom poezji "Księga tęsknoty", z którego wynika, że jednak równowaga duchowa nie do końca daje szczęście :D Z przyjemnością przeczytam, od lat lubię i cenię tego artystę:) Pozdrawiam serdecznie!
Nie lubię artystów, wykonujących świąteczne kawałki :) Nie żebym miał jakąkolwiek awersję do Świąt, ale muzyk śpiewający świąteczne piosenki poza rodzinnym kręgiem nieodłącznie kojarzy mi się komercją. Sama książka wydaje się ciekawa, ze względu na odkrywanie tajemnic, związanych z tytułami poszczególnych utworów :) Gratka dla wszystkich fanów Pana Cohena :)
Hm. Książki raczej nie przeczytam, acz piosenek chętnie posłucham.
OdpowiedzUsuńCiekawym uzupełnieniem jego biografii z pewnością może być najnowszy tom poezji "Księga tęsknoty", z którego wynika, że jednak równowaga duchowa nie do końca daje szczęście :D
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytam, od lat lubię i cenię tego artystę:)
Pozdrawiam serdecznie!
Aż zaczęłam nucić tytuł Twojej recenzji ;) Moja mama go uwielbia wręcz.
OdpowiedzUsuńKilka wierszy z "Księgi tęsknoty" mam już za sobą i jestem ciekawa pozostałych. ;)
OdpowiedzUsuńAch, siła sugestii. Podobnie jak Paulina - nucę sobie właśnie ten utwór. :P
OdpowiedzUsuńW sumie, dawno nie słuchałam Cohena.
Myśle, że wart poznać bliżej tego człowieka.
OdpowiedzUsuńMimo pozytywnych słów o tej książce i autorce, nie mam ochoty czytać o Cohenie, które w ogóle nie znam. :)
OdpowiedzUsuńZnów nie dla mnie:)
OdpowiedzUsuńMam spory sentyment do Cohena. Ta książka, to coś dla mnie:)
OdpowiedzUsuńNie lubię artystów, wykonujących świąteczne kawałki :) Nie żebym miał jakąkolwiek awersję do Świąt, ale muzyk śpiewający świąteczne piosenki poza rodzinnym kręgiem nieodłącznie kojarzy mi się komercją. Sama książka wydaje się ciekawa, ze względu na odkrywanie tajemnic, związanych z tytułami poszczególnych utworów :) Gratka dla wszystkich fanów Pana Cohena :)
OdpowiedzUsuńSą twórcy, którzy dzięki takim "świątecznym kawałkom" przeszli do historii muzyki :P
OdpowiedzUsuńTo na pewno jest świetna i bardzo wciągająca biografia :)
OdpowiedzUsuń訂倉筲箕灣信箱設施筲箕灣貨倉域名設計查詢域名租用一級家居荃灣文件櫃網頁虛擬防毒軟體
OdpowiedzUsuń