sobota, 27 października 2012

Oszust - legenda PRL-u

AUTOR:
Ireneusz Iredyński
TYTUŁ:
Dzieła zebrane. Tom.1
WYDAWNICTWO:
Warszawska Firma Wydawnicza
LICZBA STRON:
324





O tym autorze, któremu poświęcę dziś dłuższą chwilę, dowiedziałam się stosunkowo niedawno. Dopiero seminarium z literatury współczesnej otworzyło mnie na grupę pisarzy, których debiuty przypadały w okolicach roku 1956[1]. Wśród nich był m.in. Ireneusz Iredyński – człowiek, którego życie mogłoby stać się fabułą poczytnej powieści. Dzięki staraniom Warszawskiej Firmy Wydawniczej mamy dziś okazję przeczytać jego utwory zgromadzone w trzech tomach Dzieł zebranych. Po lekturze pierwszego z nich jestem niemal pewna, że sięgnę po następne. Zanim jednak opowiem, o czym i jak pisze Iredyński, postaram się krótko przedstawić Wam jego sylwetkę.

Moje ulubione zdjęcie Ireneusza Iredyńskiego z czasów jego młodości
Urodzony w Stanisławowie Ireneusz Iredyński był pisarzem wszechstronnym. Pisywał dzieła przeróżnych gatunków: dramaty, powieści (różnego typu), opowiadania, wiersze i słuchowiska radiowe - to tylko niewielka część jego obszernej autorskiej biografii. W II połowie lat 50. XX-wieku był jednym z najpopularniejszych członków literackiej bohemy. Z pewnością przyczynił się do tego wczesny debiut Iredyńskiego, który jako 15-latek brylował w towarzystwie znacznie starszych artystów. Prawdziwą sławę przyniosła mu jednak pierwsza i według mnie najlepsza mikropowieść pt.: Dzień oszusta wydana w 1962 roku. Książka ta podobnie jak kolejne utwory Iredyńskiego z trudem została przepuszczona przez cenzurę, a o pisarskich poczynaniach młodego Ireneusza bardzo szybko dowiedziały się najwyższe władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Urząd Bezpieczeństwa  postanowił się pozbyć kolejnego nastawionego przeciw „systemowi” pisarza, na którego rozpoczęto „polowanie”. Próba upozorowania bijatyki, a później oskarżenia o próbę gwałtu spowodowały, że przez 3 lata Iredyński oglądał świat przez więzienne kraty. Jego ambicja i determinacja nie pozwoliły mu jednak porzucić pisarstwa, a kolejne dzieła przywróciły go do życia w świecie literatów. Dojrzały i nauczony życiem prozaik wiedział już, jak trzymać się z dala od kłopotów, ale nie potrafił się obyć bez kobiet. Płeć piękna była największą słabością Iredyńskiego. Dwa małżeństwa i liczne wolne związki (m.in. z Jadwigą Staniszkis) przyczyniły się do niezbyt pochlebnej opinii o stałości uczuciowej Iredyńskiego. Przedwczesna śmierć w wyniku choroby alkoholowej uwieńczyła portret tej legendy polskiej mikropowieści.

Iredyński - pisarz pełen elegancji
Krytycy literatury nazywają twórczość Iredyńskiego „małym realizmem”, stawiając samego autora obok Marka Nowakowskiego i Andrzeja Brychta. Ta trójca określana mianem „dziwnych młodych trampów”[2] opisywała w swych dziełach rzeczywistość odartą z piękna i patosu. Bohaterowie Iredyńskiego to zwykli ludzie, którzy każdego dnia borykają się z otaczającym ich światem. Monotonia i beznadzieja ich życia sprawia, że są gotowi na wszystko, byle tylko nie utonąć w powodzi codzienności. Bunt staje się ich środkiem wyrazu i jedyną drogą ucieczki przed tym pełnym paradoksów otoczeniem. Ta prostota w połączeniu z genialnym stylem pisarskim Iredyńskiego dają nam historie, od których wprost nie można się oderwać.

Pierwszy tom Dzieł zebranych składa się z trzech różnych utworów. Pierwszy z nich to wspomniany już przeze mnie Dzień oszusta – mikropowieść, która przyniosła Iredyńskiemu literacką sławę. Jej bohatera-oszusta poznajemy w nieco intymnej sytuacji. Tuż po przebudzeniu spoczywa on w swoim łóżku oddając się porannej kontemplacji, którą przerywa natarczywy dzwonek do drzwi. Ta niezapowiedziana wizyta burzy cały dotychczasowy ład bohatera i zmusza go do przeżycia dnia w zupełnie odmienny od zaplanowanego sposób. I tak nasz bohater będzie krążył po ulicach ponurego miasta, by spotykać na swojej drodze wielu ludzi, z którymi wchodzi w mniej lub bardziej zażyłe kontakty „handlowe”. Dzięki strumieniowi świadomości, którym raczy nas Iredyński mamy okazję towarzyszyć naszemu bezimiennemu w tym nietypowym choć zwykłym dniu[3]. Czego doświadczy w ciągu tych 24 godzin i jak zakończy się jego opowieść?

O ile akcja Dnia oszusta toczy się w ciągu jednego dnia, o tyle dzieło Ukryty w słońcu rozgrywa się w ciągu jednej godziny. Oto przed sklepem z serami stoi mężczyzna, który czeka tu na umówione spotkanie z Joanną. Kobieta nie przychodzi o umówionej porze, więc nasz poirytowany bohater zaczyna zastanawiać się, jaka jest tego przyczyna. Postanawia poczekać nieco dłużej i obserwuje najbliższe otoczenie. Zachowania ludzi, którzy go mijają oraz przedmioty, na których skupia się uwaga mężczyzny prowokują go do wspomnień, które mimowolnie serwuje i nam. Dzięki nim poznajemy nieco bliżej naszego bohatera i jego relacje ze wspomnianą Joanną. Dochodzi nawet do tego, że mężczyzna wyobraża sobie przyczyny, dla których kobieta nie pojawiła się pod sklepem. Godzina oczekiwania rozrasta się tu do niewyobrażalnych rozmiarów, a zakończenie tej historii po prostu zwala z nóg. Z pewnością warto się z nią zapoznać.

I wreszcie kilka słów o ostatnim utworze pt.: Okno wieńczącym pierwszy tom Dzieł zabranych Iredyńskiego. Okno było początkowo słuchowiskiem radiowym, a dopiero z czasem przekształcone zostało w opowiadanie. Jak trafnie zauważył Bartosz Mirosław Kowalczyk, ten ostatni w życiu prozatorski tekst Iredyńskiego przypomina sztukę teatralną, w której głównymi bohaterami są niespełniony literat Krzysztof i jego ukochana Barbara. Ich romans, który z założenia powinien uskrzydlić obojga, odbija się echem na twórczości literackiej Krzysztofa. Miłość zabija w nim literata, który nie jest w stanie ukończyć „Księgi ksiąg”. Do tego wszystkiego pojawia się to nieszczęsne tytułowe okno i mały płomień zapałki. Czy można połączyć to wszystko w jedną, spójną całość? Owszem można, a Iredyński jest w tym po prostu mistrzem.

Warto zauważyć, że Warszawska Firma Wydawnicza zadbała o to, by Dzieła zebrane oddane były w ręce czytelnika z największą czcią. Te trzy omówione przeze mnie utwory poprzedza powiem merytoryczny wstęp do twórczości Iredyńskiego, w którym B. M. Kowalczyk przedstawia odbiorcom styl pisarski autora i pokrótce nakreśla fabułę jego opowieści. Na końcu pierwszego tomu znajdziemy również krótką próbę biografii pióra Piotra Müldnera - Nieckiowskiego, która przybliża nam koleje życia Iredyńskiego i wyjaśnia związki zachodzące pomiędzy biografią autora a jego dziełami. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko zachęcić was do zgromadzenia w domowych pieleszach wszystkich trzech tomów Dzieł zebranych Ireneusza Iredyńskiego. Na pewno nie będziecie żałować tego zakupu.  

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości:




[1] Do tej pory moim idolem był wyłącznie Marek Hłasko. ;)
[2] B. M. Kowalczyk: [Wstęp do:] I. Iredyński: Dzieła zebrane T.1. Warszawa 2012, s.6.
[3] Krytycy literatury podkreślali analogię między strumieniem świadomości Iredyńskiego i Joyce`a. Nazywali naszego pisarza "polskim Joycem".

14 komentarzy:

  1. Przyznaję, że kompletnie nie kojarzę tego autora, ale wszystko przede mną. Lubię pisarzy o ciekawych biografiach. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, że dzięki tobie mogłam poznać tego autora :) zapamiętam jego nazwisko na przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Również nie znałam tego autora. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak naprawdę w szkole nie uczy się o takich autorach i przeciętny człowiek nie ma jak się o nich dowiedzieć, no chyba że od kogoś, bądź przypadkiem.. to w sumie smutne

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna, wyczerpująca recenzja :) Bardzo możliwe, że gdzieś przewinęło mi się nazwisko autora, ale nie czytałam żadnej z jego książek. Będę o nim pamiętać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Imię i nazwisko absolutnie nic mi nie mówią, ale po recenzji widzę, że bardzo szybko muszę zmienić ten stan rzeczy. Pisarz wydaje się być intrygującą osobą, równie ciekawy wydają się też jego dzieła :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To był ciężki okres dla młodych "buntowniczych" pisarzy , taką twórczość starano się zniszczyć i podkopać wiarygodność o czym świadczy opisany życiorys . Szkoda ze po latach ,nie nagłaśnia się bardziej tych autorów których komunizm starał się skazać na zapomnienie. Dziś sa znani jedynie małej grupie osób a powinno sie o nich mówić - dlatego dobrze że poruszyłaś tę kwestię. Przyjrzę sie z zainteresowaniem bliżej p.Iredyńskiemu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmmm... no cóż, o pisarzu wcześniej nie słyszałam, ale Twoja recenzja brzmi interesująco.


    P.S. Zapraszam Cię do wzięcia udziału w moim kryminalnym konkursie : http://miqaisonfire.wordpress.com/2012/10/24/262-kryminalny-konkurs-z-wydawnictem-proszynski-i-s-ka/

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak jak niektórzy komentujący przede mną - nie znałam wcześniej tego autora. Teraz mam ochotę przeczytać chociażby "Ukrytego w słońcu", żeby zapoznać się z jego twórczością. Akurat o nim na swoich zajęciach z literatury nie słyszałam;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zauroczył mnie ten Iredyński poprzez Twoje słowa, nie powiem. Coś czuję, że długo nie wytrzymam bez zakupienia własnego egzemplarzu jego dzieł zebranych :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ot, taki los pisarza, pół wieku minęło i nawet ludzie z literaturą obcujący, nie kojarzą ni trochę takiego zapoznanego autora...

    OdpowiedzUsuń
  12. Już napisałam do mamy, żeby napisała do Mikołaja, że poproszę na Gwiazdkę.

    Świetna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja, jako tutejszy ewenement jak widzę, miałam styczność z tym Panem! Polecam "Manipulację" ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. a ja go znałam

    OdpowiedzUsuń