Każdy z nas ma swoją lubioną książkę z dzieciństwa, z którą wiążą się najmilsze wspomnienia. Niektórzy w tym momencie wymieniliby pewnie zbiór baśni autorstwa Hansa Christiana Andersena czy braci Grimm, inni przywołaliby Przygody Kubusia Puchatka. W moim przypadku książką, która od zawsze zajmuje honorowe miejsce w mojej biblioteczce jest słynny Dywizjon 303 Arkadego Fiedlera. Jej bohaterowie nigdy się nie zestarzeją, a doniosłe czyny, które stały się ich udziałem w pewnej mierze wpłynęły na moje historyczne wykształcenie. Możecie więc sobie wyobrazić, jakież było me zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że znakomity powieściopisarz postanowił opowiedzieć czytelnikom historię innego polskiego dywizjonu w szeregach RAF-u. Byłam pewna, że powieść Remigiusza Mroza pt.: Turkusowe szale zaskoczy mnie równie mocno, co poprzednie jego książki. Nie spodziewałam się jednak, że będzie to tak przyjemne dla czytelnika zaskoczenie.
Bohaterami Turkusowych szali są w większości polscy piloci, którzy w czasach II wojny światowej postanowili walczyć z niemieckim okupantem w szeregach sił powietrznych Wielkiej Brytanii. I choć ci młodzi chłopcy mają wiele chęci i zapału do podbijania brytyjskiego nieba, to ich przełożeni z dystansem podchodzą do temperamentnych obcokrajowców. Kiedy jednak Feliks Essker ("Lucky"), Leon Merowski ("Merowing"), Czesław Tummel ("Disney") i pozostali polscy lotnicy staną się członkami 307 Nocnego Dywizjonu Myśliwskiego, ich położenie nad wyraz szybko ulegnie zmianie. Jeśli jesteście ciekawi, w jaki sposób "Lwowskie Puchacze" zdobędą sławę i uznanie Brytyjczyków, a nawet samego Władysława Sikorskiego, to koniecznie przeczytajcie o przygodach właścicieli tytułowych szali.
Podczas lektury tej powieści nie sposób przejść obojętnie obok tak genialnych charakterystyk postaci, jakich dokonał Remigiusz Mróz. Wspomniany Felo to nie tylko szarmancki wobec kobiet lwowiak, ale również genialny absolwent Szkoły Orląt w Dęblinie, który za sterami każdego samolotu czuje się jak ryba w wodzie. Jego przyjaciel Leon jest znakomitym uzupełnieniem Feliksa i świetnym strzelcem, co wielokrotnie udowadnia w kryzysowych sytuacjach. Obaj panowie dostarczają czytelnikom wielu emocji, przyprawiając o wzruszenie w najbardziej tragicznych momentach. Nie tylko o ich przygodach przeczytamy w Turkusowych szalach. Znacznie istotniejszy dla fabuły powieści jest fakt, że w szeregach 307 Dywizjonu działa niemiecki szpieg, który w bardzo zgrabny sposób pozbywa się kolegów po fachu. Odkrycie jego tożsamości to nie lada zagadka zarówno dla bohaterów, jak i czytelników tej powieści.
Szczerze przyznam, że Turkusowe szale to jedna z najlepszych powieści historycznych, której bohaterami są polscy lotnicy. Na jej kartach znajdziemy fragmenty ściśle związane z materiałem źródłowym, jak również te, które powstały w wyobraźni autora. To połączenie prawdy i fikcji okazało się znakomitym sposobem na stworzenie kilkusetstronicowej książki, która ani przez moment nie nuży odbiorców. Bo jak tu nie uśmiechnąć się, gdy bohaterowie w najtrudniejszych sytuacjach przywołują złote myśli pułkownika Tritcharta, który motywował młodych adeptów lotnictwa słowami, jakich nie powstydziłby się generał Patton? Urokowi tej książki i jej bohaterów po prostu nie sposób się oprzeć.
Po genialnej pozycji pt.: Prędkość ucieczki i jej świetnej kontynuacji pt.: Horyzont zdarzeń można się było spodziewać, że w Turkusowych szalach autor również stanie na wysokości zadania i stworzy powieść historyczną, która przypadnie do gustu wszystkim pasjonatom czasów drugiej wojny światowej. I tak się właśnie stało. Losy "Lwowskich Puchaczy" zdecydowanie podbiły moje serce. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że pozycja ta od dziś spoczywa w mojej biblioteczce tuż obok Dywizjonu 303. Po jej lekturze trudno mi bowiem stwierdzić, do której z tych książek mam większy sentyment. Wiem jednak na pewno, że jak wielu czytelników, z niecierpliwością będę oczekiwała kolejnej powieści w dorobku Remigiusza Mroza i mam nadzieję, że autor jak najszybciej zaserwuje nam kolejny "kawał" historycznej rozrywki na wysokim poziomie, czego sobie i Wam życzę.
Bohaterami Turkusowych szali są w większości polscy piloci, którzy w czasach II wojny światowej postanowili walczyć z niemieckim okupantem w szeregach sił powietrznych Wielkiej Brytanii. I choć ci młodzi chłopcy mają wiele chęci i zapału do podbijania brytyjskiego nieba, to ich przełożeni z dystansem podchodzą do temperamentnych obcokrajowców. Kiedy jednak Feliks Essker ("Lucky"), Leon Merowski ("Merowing"), Czesław Tummel ("Disney") i pozostali polscy lotnicy staną się członkami 307 Nocnego Dywizjonu Myśliwskiego, ich położenie nad wyraz szybko ulegnie zmianie. Jeśli jesteście ciekawi, w jaki sposób "Lwowskie Puchacze" zdobędą sławę i uznanie Brytyjczyków, a nawet samego Władysława Sikorskiego, to koniecznie przeczytajcie o przygodach właścicieli tytułowych szali.
Podczas lektury tej powieści nie sposób przejść obojętnie obok tak genialnych charakterystyk postaci, jakich dokonał Remigiusz Mróz. Wspomniany Felo to nie tylko szarmancki wobec kobiet lwowiak, ale również genialny absolwent Szkoły Orląt w Dęblinie, który za sterami każdego samolotu czuje się jak ryba w wodzie. Jego przyjaciel Leon jest znakomitym uzupełnieniem Feliksa i świetnym strzelcem, co wielokrotnie udowadnia w kryzysowych sytuacjach. Obaj panowie dostarczają czytelnikom wielu emocji, przyprawiając o wzruszenie w najbardziej tragicznych momentach. Nie tylko o ich przygodach przeczytamy w Turkusowych szalach. Znacznie istotniejszy dla fabuły powieści jest fakt, że w szeregach 307 Dywizjonu działa niemiecki szpieg, który w bardzo zgrabny sposób pozbywa się kolegów po fachu. Odkrycie jego tożsamości to nie lada zagadka zarówno dla bohaterów, jak i czytelników tej powieści.
Szczerze przyznam, że Turkusowe szale to jedna z najlepszych powieści historycznych, której bohaterami są polscy lotnicy. Na jej kartach znajdziemy fragmenty ściśle związane z materiałem źródłowym, jak również te, które powstały w wyobraźni autora. To połączenie prawdy i fikcji okazało się znakomitym sposobem na stworzenie kilkusetstronicowej książki, która ani przez moment nie nuży odbiorców. Bo jak tu nie uśmiechnąć się, gdy bohaterowie w najtrudniejszych sytuacjach przywołują złote myśli pułkownika Tritcharta, który motywował młodych adeptów lotnictwa słowami, jakich nie powstydziłby się generał Patton? Urokowi tej książki i jej bohaterów po prostu nie sposób się oprzeć.
Po genialnej pozycji pt.: Prędkość ucieczki i jej świetnej kontynuacji pt.: Horyzont zdarzeń można się było spodziewać, że w Turkusowych szalach autor również stanie na wysokości zadania i stworzy powieść historyczną, która przypadnie do gustu wszystkim pasjonatom czasów drugiej wojny światowej. I tak się właśnie stało. Losy "Lwowskich Puchaczy" zdecydowanie podbiły moje serce. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że pozycja ta od dziś spoczywa w mojej biblioteczce tuż obok Dywizjonu 303. Po jej lekturze trudno mi bowiem stwierdzić, do której z tych książek mam większy sentyment. Wiem jednak na pewno, że jak wielu czytelników, z niecierpliwością będę oczekiwała kolejnej powieści w dorobku Remigiusza Mroza i mam nadzieję, że autor jak najszybciej zaserwuje nam kolejny "kawał" historycznej rozrywki na wysokim poziomie, czego sobie i Wam życzę.
AUTOR:
Remigiusz Mróz
TYTUŁ:
Turkusowe szale
WYDAWNICTWO:
LICZBA STRON:
528
Za egzemplarz powieści dziękuję Autorowi
Bardzo rzadko sięgam po powieści historyczne - coś naprawdę musi mnie bardzo interesować, bym zdecydowała się na taką książkę. Historia polskich pilotów akurat nie jest tematem dla mnie.
OdpowiedzUsuńZ pewnością to fascynująca lektura. a wspomnienia jednego z "Puchaczy".
OdpowiedzUsuńmiało być mam
UsuńMam na półce, jak tylko skończę Gaskell to od razu się za nią biorę :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, ja zaczęłam czytać te książki w odwrotnej kolejności. :))
Usuń"Dywizjon 303" wspominam bardzo dobrze, więc chętnie sięgnę także po "Turkusowe szale".
OdpowiedzUsuńP.S. Widzę, że powoli zaczynasz uchodzić za eksperta od prozy pana Remigiusza :)
Teraz już mogę z czystym sercem powiedzieć, że to jeden z moich ulubionych polskich pisarzy. ;))
UsuńRzadko sięgam po historyczne powieści, choć w domu mam ich na prawdę sporo. Ale nie powiem, temat zapowiada się na prawdę interesująco :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chciałam Cię zaprosić do Liebster Blog Award, do którego Cię nominowałam. Byłoby mi bardzo miło :)
http://sklep-z-pamiatkami.blogspot.com/2014/09/liebster-blog-award.html#more
Aż się uśmiechnęłam, na widok małej Ewusi zaczytującej w "Dywizjonie". Wobec tego obrazka dobrze rozumiem Twój entuzjazm i wyobrażam sobie błogi nastrój przy czytaniu... Ja tak miałam przy książce Toma Reissa, który rozpracowywał Hrabiego Monte Christo...
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie książką, bardzo podobają mi się bohaterowie, których opisałaś. Sięgnę z przyjemnością:)