piątek, 24 lipca 2015

Rewolucja w Neapolu! ["Solfatara" - Maciej Hen]

Gorąca dekada lipca 1647 roku przyniosła mieszkańcom tego miasta nie tylko falę upałów. Zaowocowała również w ciąg niespodziewanych wydarzeń, które zapoczątkował pozornie nic nie znaczący bunt miejscowych kupców i chłopów sprzeciwiających się narzuconym przez władze podatkom od żywności. Hiszpański wicekról i jego poplecznicy zostali zagrożeni. A wszystko to przez jednego rybaka, któremu zamarzyło się być motorem napędowym rewolucji. O mrożących krew w żyłach wydarzeniach z Neapolu opowie nam ich świadek - miejscowy dziennikarz, a zarazem narrator najnowszej powieści Macieja Hena pt.: Solfatara.

Wraz z Fortunato Petrellim przemierzamy kręte uliczki XVII-wiecznego Neapolu w poszukiwaniu sensacji godnej opublikowania w "Wiadomościach Neapolitańskich". O dziwo, gorących tematów tutaj nie brakuje. Na naszych oczach rodzi się krwawa rewolucja, która nieustannie zbiera swoje żniwo. Nawet nasz dziennikarz nie czuje się bezpiecznie. Jest jednak w mieście człowiek nietykalny, prawdziwy głos ludu - Masanielli. Nim Fortunato nakreśli sylwetkę tego szalonego człowieka i jego urodziwej, acz rozwiązłej małżonki, przyjdzie nam przebrnąć przez kilkaset stron wspaniałych opowieści o przeszłości naszego narratora i przygodach, jakie spotkały go na ulicach Neapolu w te upalne lipcowe dni.

Jeśli postać Don Kichota była satyrą na etos rycerski, to Fortunato Petrelli bez wątpienia jest karykaturą powstałą z sylwetek błędnego rycerza i jego giermka. Nasz dziennikarz, niczym tytułowy bohater powieści Cervantesa, wielką czcią obdarza niektóre kobiety (Donna Sveva), co nie zabrania mu sypiać z innymi (Fiammetta, Maltanka). Do tego uwielbia być w centrum uwagi i żyje w przekonaniu, że tylko on ma rację. Na szczęście posiada przy tym niebywałą umiejętność autoironii i poczucie humoru, którego może mu pozazdrościć nie jeden bohater. Właśnie dzięki temu tak szybko zyskuje sympatię czytelnika, gotowego poświęcić każdą wolną chwilę, byle tylko poznać przerażające epizody z burzliwej młodości narratora.

W tle neapolitańskiej rewolucji dymi tytułowa Solfatara, niemy świadek nieoczekiwanych wydarzeń. U podnóża tego wulkanu rozciąga się iście malarski widok, który możemy podziwiać na obrazach jednego z bohaterów. Czy to sąsiedztwo Solfatary wpływa na wybuchowy temperament tutejszych mieszkańców? A może przemiany, które niesie ze sobą rewolucja są nieuniknione i uczynią z Neapolu prawdziwą republikę? Nie uprzedzajmy faktów! Fortunato Petrelli zadba o to, byście w swoim czasie poznali prawdziwe oblicze buntu, który narodzi się niemal na Waszych oczach. Przekonacie się również, jak wiele ofiar niesie ze sobą pozornie zasadna rewolucja niższych warstw społecznych i w jaki sposób władza może zniszczyć człowieka.

Od czasu pierwszej lektury Don Kichota długo szukałam godnego następcy Miguela de Cervantesa Saavedry, który podobnie jak hiszpański pisarz wprowadziłby czytelników w  pozornie chaotyczny, wielowątkowy świat złożony z elementów niezbędnych do zrozumienia opowiadanej historii. Nie spodziewałam się, że to właśnie nasz rodak podoła niebywale trudnemu wyzwaniu mierzenia się z hiszpańskim mistrzem powieści. Moje zaskoczenie było jeszcze większe, kiedy po lekturze Solfatary okazało się, że Maciej Hen nie tylko doskonale poradził sobie z naśladowaniem stylu wielkiego Cervantesa, ale także stworzył ciekawą historię, która z powodzeniem może równać się opowieści sprzed kilku stuleci. Lekkie pióro, znakomicie prowadzona narracja i wyjątkowo rozległa paleta bohaterów sprawiają, że z wielką przyjemnością zagłębiamy się w lekturze i z uwagą śledzimy kolejne wydarzenia przedstawione na kartach tej wspaniałej powieści.

Nie pozostaje mi nic innego, jak serdecznie zachęcić Was do przeczytania powieści Macieja Hena i rozpocząć poszukiwania innych książek tego autora.

AUTOR:
Maciej Hen
TYTUŁ:
Solfatara
WYDAWNICTWO:
LICZBA STRON:
920


, , , , , ,

piątek, 17 lipca 2015

Magia słowa pisanego ["Listy niezapomniane" - Shaun Usher]

Popularna niegdyś ars epistolandi to dla wielu przeżytek. W dobie powszechnej globalizacji nikogo już nie dziwi, że zamiast listów wysyłamy sobie sms-y lub e-maile. I choć taki stan rzeczy niesie ze sobą mnóstwo korzyści (m.in. oszczędność czasu), to nie sposób zastąpić emocji, które towarzyszyły nam podczas otwierania koperty z listem i wnikliwej lektury otrzymanej korespondencji. W trosce o to, byśmy nie zapomnieli, jaką przyjemność może dać nam lektura listów i jak wiele ważnych słów możemy w nich zawrzeć, powstała książka autorstwa Shauna Ushera pt.: Listy niezapomniane, czyli Korespondencja godna szerszego grona odbiorców.  

W zachwycającym zbiorze listów opracowanym dzięki staraniom Shauna Ushera, znalazło się aż 126 przykładów wiadomości, które ocalone od zapomnienia bawią, wzruszają do łez, a przede wszystkim cieszą oko czytelników. Mamy tu słynny list Virginii Woolf odkryty przez jej męża tuż po samobójstwie pisarki, prośbę Patricka Hitlera (bratanka Fuhrera) o przyjęcie w szeregi wojsk amerykańskich w czasach II wojny światowej, czy przejmujące wyznanie miłosne Zeldy Fitzgerald do męża, które po dziś dzień porusza czytelników. Dzięki takim przykładom, możemy przekonać się, jak wielka jest moc słowa pisanego i jakie znaczenie miała dla ludzi popularna jeszcze kilkadziesiąt lat temu sztuka epistolografii.

Na największą pochwałę zasługuje skrupulatność autora, który każdy z listów zamieszczonych w zbiorze opatrzył dodatkowym komentarzem stanowiącym wyjaśnienie przyczyn spisania epistoły lub odnoszącym się bezpośrednio do sylwetki nadawcy, tudzież adresata konkretnej wiadomości. Takie objaśnienia niewątpliwie ułatwiają lekturę i kierują nasze zainteresowanie na odpowiednie tory. Bez nich o wiele trudniej byłoby nam zrozumieć intencje, jakimi kierował się Albert Einstein pisząc do prezydenta Franklina D. Roosevelta czy uświadomić sobie, co czuł były niewolnik (Jourdon Anderson), gdy dostał list od swojego dawnego pana.

Nigdy dotąd lektura cudzej korespondencji nie wywołała we mnie ta wielu skrajnych emocji. Czasem śmiałam się do rozpuku z małych obywateli Ameryki, którzy z wielkim zaangażowaniem pisali listy do "wysoko postawionych" osób, innym razem z bólem serca przeżywałam każde słowo, które Richard Feynman napisał do swojej zmarłej żony. Wyniosłam z tego zbioru o wiele więcej niż tylko przepis na babeczki królowej Elżbiety II czy wzór na strukturę DNA. Przekonałam się, że choć słowa nie potrafią wyrazić wszystkiego, o czym myślimy i co czujemy, to są uniwersalnym kodem, który w miarę upływu czasu jedynie zyskuje na wartości.

Jestem pewna, że Listy niezapomniane poruszą nie jedno czytelnicze serce. Dlatego właśnie gorąco zachęcam Was do przeczytania tego bogato ilustrowanego zbioru i głębokiej refleksji nad wiadomościami, które w nim znajdziecie. Kilka wieczorów spędzonych na lekturze tej korespondencji to wyjątkowa podróż od starożytności po czasy współczesne przeznaczona dla wszystkich tych, którzy pamiętają jeszcze, jaką przyjemność może sprawić nawet krótki list.


OPRACOWANIE:
Shaun Usher
TYTUŁ ORYGINALNY:
Letters of Note. Correspodence Deserving of a Wider Audience
TYTUŁ POLSKI:
Listy niezapomniane. Korespondencja godna szerszego grona odbiorców
PRZEKŁAD:
Jakub Małecki
WYDAWNICTWO:
LICZBA STRON:
416


, , , , ,

poniedziałek, 13 lipca 2015

Z niepełnosprawnością przez wieki ["Historia niepełnosprawności"- Marcin Garbat]

OPINIA PRZEDPREMIEROWA


Ostatnimi czasy w mediach co i rusz słyszymy o niepełnosprawności. Istnieją już fundacje wspierające osoby niepełnosprawne, specjalne projekty państwowe, dzięki którym niepełnosprawni mogą się kształcić i pracować. Nie zawsze tak było. Jeśli jesteście ciekawi, jak na przestrzeni wieków pojmowano niepełnosprawność serdecznie zachęcam Was do przeczytania książki Marcina Garbata pt.: Historia niepełnosprawności. Geneza i rozwój rehabilitacji, pomocy technicznych i wsparcia osób z niepełnosprawnością.

"Potworki", "kozły ofiarne", "egzotyczne zwierzęta", "kaleki", "karły", "ułomni", "debile" to zalewie kilka terminów, jakimi w ubiegłych stuleciach określano osoby niepełnosprawne. Już w wielu kulturach starożytnych niepełnosprawność kojarzona jedynie z pewnego rodzaju karą, spychała ludzi, którzy jej doświadczyli na społeczny margines. Osoby te, jako swoiste wynaturzenie gatunku ludzkiego były niemałą atrakcją na dworach ówczesnych panujących. O straszliwym losie niepełnosprawnych w czasach antycznych, średniowiecznych i nowożytnych przeczytacie w tym wyjątkowo przerażającym kompendium wiedzy na temat niepełnosprawności dawniej i dziś. 

Oprócz mnóstwa szczegółowych informacji na temat postrzegania osób z niepełnosprawnością, znajdziemy w tej książce również interesujące spojrzenie na rozwój rehabilitacji medycznej od starożytności po czasy współczesne oraz wyjątkowo rozbudowane rozdziały dotyczące zachodzących na przestrzeni wieków zmian w zaopatrzeniu protetycznym i technicznym. Autor podejmuje także ważną po dziś dzień problematykę likwidowania barier w komunikowaniu się z osobami niepełnosprawnymi i pokrótce przedstawia rozwój rehabilitacji zawodowej oraz zatrudnienia chronionego, któremu do dziś podlegają niepełnosprawni. Takie ujęcie trudnego (nie da się ukryć) tematu sprawia, że pozycja ta zyska uznanie nie tylko wśród osób, które borykają się z problemami podobnymi do przedstawionych w książce, ale także pośród czytelników pełnosprawnych, pragnących poznać sposób postrzegania niepełnosprawności przez naszych przodków.

Najciekawszą część Historii niepełnosprawności stanowią niewątpliwie fragmenty związane z funkcjonowaniem osób niepełnosprawnych w naszym kraju. Marcin Garbat nie szczędzi bowiem uwag na temat niepełnosprawności wśród polskich władców i osób powszechnie znanych. Z wielki zaangażowaniem opowiada nam o dokuczliwej podagrze Zygmunta Augusta czy schizofrenii przedstawicieli dynastii Piastów. Do tego w interesujący sposób przybliża nam genezę powstania protez kończyn, kul i sztucznych narządów, z których również korzystali nasi rodacy. A to wszystko opatrzone dużą ilością rycin i fotografii potwierdzających słowa autora.

Dzięki takim książkom, jak Historia niepełnosprawności literatura polska zyskuje na wartości. Marcin Garbat zmierzył się z problemem uznawanym do niedawna za temat tabu i stworzył kompendium wiedzy o niepełnosprawności ukazując współczesnym czytelnikom trudną, acz wyjątkowo ważną drogę, jaką przebyła ludzka świadomość od czasów negacji niepełnosprawnych do panującej obecnie względnej akceptacji tych osób w społeczeństwie. Doceniając wiedzę i zaangażowanie autora tej książki, wszystkich Was zachęcam do jej rozwijającej, choć miejscami przejmującej lektury.



AUTOR:
Marcin Garbat
TYTUŁ:
Historia niepełnosprawności. Geneza i rozwój rehabilitacji, pomocy technicznych i wsparcia osób z niepełnosprawnością.
WYDAWNICTWO:
Novae Res
LICZBA STRON:
850


, , , , ,

czwartek, 9 lipca 2015

Podróż po bezkresnej Rosji ["Spokojnie. To tylko Rosja" - Igor Sokołowski]

Równo rok temu Igor Sokołowski podbił serca czytelników znakomitą opowieścią o Białorusi zawartą w książce pt.: Białoruś dla początkujących. Tym razem młody podróżnik zabiera nas na wyprawę po Federacji Rosyjskiej. O kilkunastu odwiedzonych przez niego miastach, tradycjach, kulturze oraz obyczajach północnej i południowej części tego rozległego kraju przeczytać można w jego najnowszej książce pt.: Spokojnie. To tylko Rosja.

Rosja jest wielka. A człowiek jest mały. Nic więc dziwnego, że Rosja ma człowieka za nic[1].

Z całego mnóstwa miejscowości położonych na terenie Federacji Rosyjskiej nasz dziennikarz wybrał zaledwie kilkunastu wartych odwiedzenia reprezentantów Północy i Południa. I choć trudno stwierdzić, jakie kryterium doboru przyjął podczas planowania swej podróży, to nie da się ukryć, że każde kolejne miejsce na mapie tej wyprawy pojawia się nie przypadkowo i jest wyjątkową egzemplifikacją pokutujących po dziś dzień stereotypów na temat państwa Wielkiego Brata.

Z dala od rosyjskiej stolicy miejscowe realia prezentują się zupełnie inaczej. Wszechobecna bieda, pijaństwo i zacofanie technologiczne to jedynie kilka problemów współczesnej Rosji, o których przeczytamy w książce Sokołowskiego. Nie brak w niej również odniesień do minionego systemu politycznego, którego posągowe ikony w postaci towarzysza Lenina lub Josifa Wissarionowicza nadal zdobią wiele rosyjskich miast. Wśród odwiedzanych miejscowości znajdziemy opowieści o Kalazinie (Atlantydzie pod Wołgą), Gżacku - małej ojczyźnie wielkiego kosmonauty (Jurija Gagarina), czy Wołgogradzie, który był już Carycynem i Stalingradem. Krótko mówiąc: przed Wami podróż życia: bez wizy, rubli i ruszania się z fotela.


Zabytków nie ma, centrum nie ma, hotelu nie ma. Nie ma niczego, czyli sen Kononowicza spełnił się w czterdziestotysięcznym mieście na pograniczu łotewsko- rosyjskim[2].

Zamiast zabytków są ludzie. I to zupełnie różnych narodowości. Nie zabraknie tu Białorusinów, którzy przyjechali do Rosji w poszukiwaniu pracy, Ukraińców zaanektowanych przez Stalina jeszcze w czasach II wojny światowej, Ormian zamieszkujących ziemie nad Donem, czy społeczności żydowskiej z okolic Rostowa. Większość z napotkanych przez pisarza ludzi świetnie pamięta miniony ustrój polityczny i po dziś dzień ubolewa nad przemianami, jakie zaszły w dawnym Związku Radzieckim. Niektórzy (jak pani Jana i jej koza) pogodzeni ze światem próbują dożyć spokojnej starości w kraju absurdu. Spojrzenie Sokołowskiego na Rosję z perspektywy społecznej to kolejna niewątpliwa zaleta jego książki.

Spokojnie. To tylko Rosja niemal od pierwszej strony zaskakuje i bawi czytelnika. Autor tej książki w sposób wyjątkowo przystępny i plastyczny (miejscami mocno ironiczny) kreśli obraz kolejnych rosyjskich miejscowości, które dane mu było zobaczyć. Dzięki niemu poznamy historię "rzeźnika z Rostowa", przejdziemy przez "zachodnią bramę Rosji", dowiemy się, gdzie wyhodowano barszcz Sosnowskiego i przemierzymy tysiące kilometrów, by nie zobaczyć po drodze niczego szczególnego, a jedynie poczuć klimat i potęgę wschodniego mocarstwa. Igor Sokołowski bez niepotrzebnego patosu, czy powtarzania znanych wszystkim komunałów stworzył oryginalny przewodnik, który zaciekawi nawet niechętnych do podróży na wschód czytelników. Jeśli jesteście ciekawi, jak to możliwe, koniecznie sięgnijcie po najnowszą książkę tego podróżnika i przekonajcie się sami, że czasem nawet Rosja da się lubić.

Mocno zachwycona stylem pisarskim Igora Sokołowskiego i jego pasją podróżniczą z niecierpliwością czekam na kolejny "przewodnik" z kolekcji, którą można by nazwać "biblioteczką Wschodu". ;)

AUTOR:
Igor Sokołowski
TYTUŁ:
Spokojnie. To tylko Rosja
WYDAWNICTWO:
LICZBA STRON:
288


[1] I. Sokołowski: Spokojnie. To tylko Rosja. Kraków 2015, s. 5.
[2] Tamże, s. 13.


, , , , , ,

wtorek, 7 lipca 2015

Książka na medal! ["Farben Lehre. Bez pokory" - K. Wicik, L. Gnoiński, W. Wojda]

W 1986 roku Telewizja Polska wyemitowała pierwszy odcinek kultowego serialu Tulipan. W tym samym czasie, kiedy to wszystkie żony i matki wzdychały do Jana Monczki, odtwórcy głównej roli serialowego amanta, ich córki zachwycały się polską sceną muzyki alternatywnej, na której pojawiła się wówczas płocka kapela o nazwie Farben Lehre. O trudnej drodze muzyków do popularności przeczytacie w świetnej książce na temat zespołu pt.: Farben Lehre. Bez pokory stworzonej przez Kamila Wicika pod czujnym okiem Leszka Gnoińskiego i przy wsparciu Wojciecha Wojdy, wokalisty tytułowej kapeli. 

Historia tego przebojowego zespołu rozpoczyna się na jednym z płockich osiedli, gdzie dorastał późniejszy wokalista Farben Lehre. Miłość do muzyki wyniesiona z domu i utrwalana poprzez uczestnictwo w koncertach plenerowych, bardzo szybko zaowocowała powstaniem kapeli, która dała swój pierwszy koncert w miejscowym liceum ogólnokształcącym. W tamten październikowy dzień 1986 roku, młodzi muzycy rozpoczęli wspólną przygodę, która trwa do dziś i stale gromadzi wokół kapeli całe mnóstwo oddanych jej fanów. O transformacji, jaką na przestrzeni tych niemal 30-stu lat przeszedł zespół Farben Lehre dowiecie się z pierwszej poświęconej mu książkowej opowieści.

Jako jedna z wielu fanek Farben Lehre, a do tego miłośniczka muzycznych biografii, spodziewałam się, że w książce Farben Lehre. Bez pokory odnajdę zbiór podstawowych informacji na temat genezy zespołu i jego muzycznej działalności. Okazało się jednak, że autorzy przygotowali dla czytelników znacznie więcej faktów dotyczących zarówno życia prywatnego członków zespołu, jak i poszczególnych tras koncertowych, w których uczestniczyli muzycy. W książce tej nie zabrakło również tajemnic rodem z polskiej sceny muzyki alternatywnej oraz pikantnych opowieści o hotelowych ekscesach naszych bohaterów. A to wszystko w trzech wyczerpujących rozdziałach, których tytuły zaczerpnięto z okładek płyt Farbenów.

Farben Lehre. Bez pokory najpierw pozytywnie zaskakuje nas doskonale prowadzoną narracją i dbałością o chronologię wydarzeń, by następne podbić nasze serca dodatkami znajdującymi się na końcu książki. Mowa tu o tzw.: "Mapie wydarzeń Farben Lehre", która w istocie jest planem miasta Płock z najważniejszymi dla zespołu miejscami oraz o płycie CD, na której znajdziemy 5 piosenek z repertuaru tytułowej kapeli. Ta muzyczna oprawa to idealne tło do lektury książki autorstwa Kamila Wicika. Niepowtarzalne wrażenia są wprost na wyciągnięcie ręki. Wystarczy tylko sięgnąć po tę pozycję i dać się ponieść muzycznej historii.

Zespół Farben Lehre nie należy do kapel pozostających na medialnym świeczniku. Choć chłopcy stale koncertują i skupiają wokół siebie spore grono fanów z całej Polski, to daleko im do "gwiazd" muzyki alternatywnej, którymi chyba sami nie chcieliby być. Dlatego właśnie sądzę, że książka Kamila Wicika jest uhonorowaniem wieloletniej pracy zespołu, który od dziesięcioleci znakomicie radzi sobie bez nieustannych występów w telewizji. Dzięki tej pozycji miłośnicy wokalu Wojtka Wojdy i prawdziwi fani Farben Lehre są w stanie pozyskać informacje, których próżno szukać we współczesnych mass mediach. Farben Lehre. Bez pokory to szczera historia o wielkiej muzycznej pasji młodych ludzi. To również miejscami wzruszająca opowieść o przeciwnościach losu, ludzkiej zawiści i determinacji, dzięki której Farbeni po dziś dzień nie schodzą ze sceny. Do jej lektury zachęcam wszystkich zainteresowanych monografią zespołu, jak również tych, którzy do tej pory nie mieli styczności z polską muzyką alternatywną. Być może za sprawą tej książki i oni rozpoczną swoją przygodę z punk rock`owym brzmieniem. 

Na zachętę zostawiam Wam jedną z wielu moich ulubionych piosenek tej kapeli. :)




AUTORZY:
Kamil Wicik, Leszek Gnoiński, Wojciech Wojda
TYTUŁ:
Farben Lehre. Bez pokory
WYDAWNICTWO:
LICZBA STRON:
352+ wkładka


, , , , , , , ,

czwartek, 2 lipca 2015

"Podwodniacy" Führera ["U-Booty. Podwodna armia Hitlera" - P. Kaplan]

Byli tajną bronią III Rzeszy Niemieckiej w czasach II wojny światowej. Do nich należało atakowanie z zaskoczenia i śledzenie każdego morskiego manewru przeciwnika. W ich załogach znaleźli się tylko najbardziej „zdeterminowani ochotnicy”. O losach „podwodniaków”, którzy zdecydowali się poświęcić swoje życie służbie na pokładach U-Bootów opowiada czytelnikom Philip Kaplan, autor książki pt.: U-Booty. Podwodna armia Hitlera, kolejnej już pozycji z cyklu Sekrety historii.

            W szesnastu rozdziałach tej historycznej opowieści znajdziemy niemal wszystkie informacje związane z funkcjonowaniem elitarnych niemieckich sił podwodnych, znanych powszechnie jako Ubootwaffe. Nim jednak poznamy szeregi tej podwodnej broni Führera, autor przedstawi nam postać Karla Dönitza, który jak na prawdziwego „Lisa” przystało, dał się poznać jako niebywale sprytny admirał floty i wielki zwolennik taktyki „wilczych stad”[1]. Rozdział poświęcony ulubieńcowi Hitlera to bez wątpienia najciekawsza część książki Philipa Kaplana. Autor zadbał również o miłośników morza, którzy znajdą w tej książce wiele szczegółowych opisów związanych z życiem codziennym na pokładzie U-Boota, przeplatanych wspomnieniami członków załóg tych „żelaznych trumien”. Nie zabrakło także relacji brytyjskich marynarzy, którzy każdego dnia walczyli na morzu z „niemiecką plagą”, jak również wyznań alianckich lotników atakujących z powietrza te wyjątkowo bojowe oddziały. Krótko mówiąc: ta książka to prawdziwa gratka dla pasjonatów historii Trzeciej Rzeszy i wszystkich zainteresowanych niemiecką taktyką wojenną z czasów II wojny światowej, ale czy tylko dla nich?

To prawda, historia niemieckich U-Bootów i ich wyczynów na frontach drugiej wojny światowej to lektura dla wytrwałych czytelników zafascynowanych taką tematyką. Nie da się jednak ukryć, że w książce Philipa Kaplana tkwi ogromny potencjał zarówno pod względem formalnym, jak i treściowym. Jestem przekonana, że dzięki skrupulatnie prowadzonej narracji i swobodzie, z jaką autor opowiada o przeszłości, pozycja pt.: U-Booty. Podwodna armia Hitlera podbije serca wszystkich czytelników. Nie sposób bowiem oprzeć się sekretom niemieckich „podwodniaków”, od których aż roi się na kartach tej książki. Jeśli zatem gotowi jesteście przemierzyć tysiące mil morskich, by poznać idee, które przyświecały jednostkom Ubootwaffe w czasach II wojny światowej, to zapraszam do literackiej podróży przez ocean białych kartek zadrukowanych wyczynami podwładnych Hitlera.

Ocena recenzenta: 5/6

           RECENZJA NAPISANA DLA PORTALU HISTORYKON.PL


[1] Taktyka wilczych stad – koncepcja polegająca na wykorzystaniu grupy U-Bootów do przeprowadzania skoordynowanych ataków na nieprzyjaciela. Por. P. Kaplan: U-Booty. Podwodna armia Hitlera. Warszawa 2015, s. 1-2.


, , , , , ,