Równo rok temu Igor Sokołowski podbił serca czytelników znakomitą opowieścią o Białorusi zawartą w książce pt.: Białoruś dla początkujących. Tym razem młody podróżnik zabiera nas na wyprawę po Federacji Rosyjskiej. O kilkunastu odwiedzonych przez niego miastach, tradycjach, kulturze oraz obyczajach północnej i południowej części tego rozległego kraju przeczytać można w jego najnowszej książce pt.: Spokojnie. To tylko Rosja.
Rosja
jest wielka. A człowiek jest mały. Nic więc dziwnego, że Rosja ma człowieka za
nic[1].
Z całego mnóstwa miejscowości położonych na terenie Federacji Rosyjskiej nasz dziennikarz wybrał zaledwie kilkunastu wartych odwiedzenia reprezentantów Północy i Południa. I choć trudno stwierdzić, jakie kryterium doboru przyjął podczas planowania swej podróży, to nie da się ukryć, że każde kolejne miejsce na mapie tej wyprawy pojawia się nie przypadkowo i jest wyjątkową egzemplifikacją pokutujących po dziś dzień stereotypów na temat państwa Wielkiego Brata.
Z dala od rosyjskiej stolicy miejscowe realia prezentują się zupełnie inaczej. Wszechobecna bieda, pijaństwo i zacofanie technologiczne to jedynie kilka problemów współczesnej Rosji, o których przeczytamy w książce Sokołowskiego. Nie brak w niej również odniesień do minionego systemu politycznego, którego posągowe ikony w postaci towarzysza Lenina lub Josifa Wissarionowicza nadal zdobią wiele rosyjskich miast. Wśród odwiedzanych miejscowości znajdziemy opowieści o Kalazinie (Atlantydzie pod Wołgą), Gżacku - małej ojczyźnie wielkiego kosmonauty (Jurija Gagarina), czy Wołgogradzie, który był już Carycynem i Stalingradem. Krótko mówiąc: przed Wami podróż życia: bez wizy, rubli i ruszania się z fotela.
Z dala od rosyjskiej stolicy miejscowe realia prezentują się zupełnie inaczej. Wszechobecna bieda, pijaństwo i zacofanie technologiczne to jedynie kilka problemów współczesnej Rosji, o których przeczytamy w książce Sokołowskiego. Nie brak w niej również odniesień do minionego systemu politycznego, którego posągowe ikony w postaci towarzysza Lenina lub Josifa Wissarionowicza nadal zdobią wiele rosyjskich miast. Wśród odwiedzanych miejscowości znajdziemy opowieści o Kalazinie (Atlantydzie pod Wołgą), Gżacku - małej ojczyźnie wielkiego kosmonauty (Jurija Gagarina), czy Wołgogradzie, który był już Carycynem i Stalingradem. Krótko mówiąc: przed Wami podróż życia: bez wizy, rubli i ruszania się z fotela.
Zabytków nie ma, centrum nie ma, hotelu
nie ma. Nie ma niczego, czyli sen Kononowicza spełnił się w
czterdziestotysięcznym mieście na pograniczu łotewsko- rosyjskim[2].
Zamiast zabytków są ludzie. I to zupełnie różnych narodowości. Nie zabraknie tu Białorusinów, którzy przyjechali do Rosji w poszukiwaniu pracy, Ukraińców zaanektowanych przez Stalina jeszcze w czasach II wojny światowej, Ormian zamieszkujących ziemie nad Donem, czy społeczności żydowskiej z okolic Rostowa. Większość z napotkanych przez pisarza ludzi świetnie pamięta miniony ustrój polityczny i po dziś dzień ubolewa nad przemianami, jakie zaszły w dawnym Związku Radzieckim. Niektórzy (jak pani Jana i jej koza) pogodzeni ze światem próbują dożyć spokojnej starości w kraju absurdu. Spojrzenie Sokołowskiego na Rosję z perspektywy społecznej to kolejna niewątpliwa zaleta jego książki.
Spokojnie. To tylko Rosja niemal od pierwszej strony zaskakuje i bawi czytelnika. Autor tej książki w sposób wyjątkowo przystępny i plastyczny (miejscami mocno ironiczny) kreśli obraz kolejnych rosyjskich miejscowości, które dane mu było zobaczyć. Dzięki niemu poznamy historię "rzeźnika z Rostowa", przejdziemy przez "zachodnią bramę Rosji", dowiemy się, gdzie wyhodowano barszcz Sosnowskiego i przemierzymy tysiące kilometrów, by nie zobaczyć po drodze niczego szczególnego, a jedynie poczuć klimat i potęgę wschodniego mocarstwa. Igor Sokołowski bez niepotrzebnego patosu, czy powtarzania znanych wszystkim komunałów stworzył oryginalny przewodnik, który zaciekawi nawet niechętnych do podróży na wschód czytelników. Jeśli jesteście ciekawi, jak to możliwe, koniecznie sięgnijcie po najnowszą książkę tego podróżnika i przekonajcie się sami, że czasem nawet Rosja da się lubić.
Mocno zachwycona stylem pisarskim Igora Sokołowskiego i jego pasją podróżniczą z niecierpliwością czekam na kolejny "przewodnik" z kolekcji, którą można by nazwać "biblioteczką Wschodu". ;)
Mocno zachwycona stylem pisarskim Igora Sokołowskiego i jego pasją podróżniczą z niecierpliwością czekam na kolejny "przewodnik" z kolekcji, którą można by nazwać "biblioteczką Wschodu". ;)
[2] Tamże, s. 13.
Nie słyszałam o tej książce, ale ze względu na kierunek studiów z chęcią to zmienię.
OdpowiedzUsuńRaczej się nie skuszę, nie moja tematyka ;)
OdpowiedzUsuńMoim ulubionym przedmiotem na studiach była właśnie Rosja, więc książkę chętnie przeczytam, lubię poznawać nowe dzieła o tym potężnym kraju.
OdpowiedzUsuń