Wybitna, wspaniała, ponadczasowa - taka jest powieść o losach profesora Rafała Wilczura, wybitnego chirurga, który w skutek utraty pamięci przeistacza się w wiejskiego parobka o nadprzyrodzonych zdolnościach medycznych. Tej intrygującej historii spisanej przez Tadeusza Dołęgę-Mostowicza wprost nie sposób się oprzeć. Do jej lektury zachęca nas najnowsze wydanie Znachora, które ukazało się niedawno nakładem Wydawnictwa MG znanego z promowania klasyki literatury polskiej.
Tytułowego bohatera tej książki poznajemy w Warszawie, kiedy to dokonuje cudów na sali operacyjnej. Profesor Wilczur to jeden z tych lekarzy, którym udało się osiągnąć sukces. Jego wiedza i talent zapewniły mu czołową pozycję w warszawskiej lecznicy, a kochająca żona i maleńka córka zagwarantowały spełnienie w życiu prywatnym. Nic zatem dziwnego, że popularny i lubiany wśród znajomych chirurg bardzo szybko zyskuje i naszą sympatię. Z podziwem przyglądamy się temu człowiekowi sukcesu, aż do chwili, kiedy nagły, nieoczekiwany ciąg zdarzeń zaburza jego prywatną sielankę i w ciągu kilku godzin nieodwracalnie zmienia życie głównego bohatera. Jeśli chcecie przekonać się, czy los pozwoli mu jeszcze kiedyś odzyskać dawną sławę i szczęście, koniecznie sięgnijcie po Znachora, by wraz z Rafałem Wilczurem przeżyć najlepsze i najgorsze chwile jego życia.
Autor tej książki wykreował swojego bohatera stosując dobrze nam znane chwyty literackie. Mamy tu bowiem człowieka z amnezją, próbę życia bez tożsamości i wreszcie znakomicie sportretowaną przemianę głównego bohatera z profesora Rafała Wilczura w wiejskiego parobka Antoniego Kosibę. Dla współczesnych czytelników te zabiegi literackie mogą się wydać banalne, jednak gdy powieść ta ukazała się po raz pierwszy, nie były one taką oczywistością. Na całe szczęście Tadeusz Dołęga-Mostowicz porwał się na połączenie dosyć skomplikowanych wątków, które zaowocowało jedną z najlepszych powieści polskich XX wieku. I choć czytelnicy, nie wiedzieć czemu, zazwyczaj kojarzą tego pisarza jedynie z Karierą Nikodema Dyzmy, to z pełną świadomością mych słów mogę stwierdzić, że wydarzenia, które stały się udziałem Rafała Wilczura są po stokroć ciekawsze niż przygody bezrobotnego prowincjusza z Kresów Wschodnich poszukującego pracy w stolicy.
Znachor magnetyzuje czytelnika od chwili spojrzenia na okładkę tej książki. Zaprasza nas do świata osnutego tajemnicą. Spotkamy w nim ludzi podłych (jak Zenek od Wojdyłłów) i tych z sercem na dłoni, których szereg otwiera stary Prokop Mielnik. Do tego poznamy obowiązki młynarza, sklepikarki i wiejskiego lekarza. A wszystko to w małomiasteczkowej i wiejskiej scenerii dawnej Polski, czyli obecnych po dziś dzień w naszej pamięci Kresów Wschodnich.
Gdy minął pierwszy zachwyt nad świetnie skonstruowaną fabułą Znachora i godną podziwu narracją, dzięki której mamy ogląd na całe spectrum wydarzeń zawartych w tej książce, przyszedł czas na refleksję i wyciągnięcie wniosków z lektury. Trzeba bowiem zauważyć, że Znachor to tak naprawdę powieść o wielkiej miłości i dobroci człowieka względem drugiej osoby. To dzięki tym uczuciom Kosiba znajduje swoje miejsce na ziemi i to one prowokują go do wykonania pierwszej "operacji", która pociągnie za sobą cały szereg innych, leczniczych zabiegów. Historia profesora Wilczura udowadnia zatem, że człowiek nie jest stworzony do życia w samotności i zawsze potrzebuje kogoś, kogo mógłby obdarzyć swoimi uczuciami.
Jeśli do tej pory nie było Wam po drodze z twórczością Tadeusza Dołęgi - Mostowicza, to macie wyjątkową okazję nadrobić swoje czytelnicze braki. Znachor wprost prosi o Waszą uwagę i gwarantuje kilka godzin przyjemnej, choć miejscami trzymającej w napięciu, lektury. Na tych, którym historia głównego bohatera przypadnie do gustu, czekają dalsze jego losy, w książce pt.: Profesor Wilczur, którą i ja koniecznie muszę przeczytać.
Ps. O wielkości Znachora świadczą nie tylko nieustanne wznowienia tej książki, ale również znakomite ekranizacje filmowe powieści z 1937 i 1981 roku. Jeśli dotąd nie widzieliście żadnej z tych produkcji, to szczerze zachęcam do obejrzenia tej w reżyserii Jerzego Hoffmana.
Tytułowego bohatera tej książki poznajemy w Warszawie, kiedy to dokonuje cudów na sali operacyjnej. Profesor Wilczur to jeden z tych lekarzy, którym udało się osiągnąć sukces. Jego wiedza i talent zapewniły mu czołową pozycję w warszawskiej lecznicy, a kochająca żona i maleńka córka zagwarantowały spełnienie w życiu prywatnym. Nic zatem dziwnego, że popularny i lubiany wśród znajomych chirurg bardzo szybko zyskuje i naszą sympatię. Z podziwem przyglądamy się temu człowiekowi sukcesu, aż do chwili, kiedy nagły, nieoczekiwany ciąg zdarzeń zaburza jego prywatną sielankę i w ciągu kilku godzin nieodwracalnie zmienia życie głównego bohatera. Jeśli chcecie przekonać się, czy los pozwoli mu jeszcze kiedyś odzyskać dawną sławę i szczęście, koniecznie sięgnijcie po Znachora, by wraz z Rafałem Wilczurem przeżyć najlepsze i najgorsze chwile jego życia.
Autor tej książki wykreował swojego bohatera stosując dobrze nam znane chwyty literackie. Mamy tu bowiem człowieka z amnezją, próbę życia bez tożsamości i wreszcie znakomicie sportretowaną przemianę głównego bohatera z profesora Rafała Wilczura w wiejskiego parobka Antoniego Kosibę. Dla współczesnych czytelników te zabiegi literackie mogą się wydać banalne, jednak gdy powieść ta ukazała się po raz pierwszy, nie były one taką oczywistością. Na całe szczęście Tadeusz Dołęga-Mostowicz porwał się na połączenie dosyć skomplikowanych wątków, które zaowocowało jedną z najlepszych powieści polskich XX wieku. I choć czytelnicy, nie wiedzieć czemu, zazwyczaj kojarzą tego pisarza jedynie z Karierą Nikodema Dyzmy, to z pełną świadomością mych słów mogę stwierdzić, że wydarzenia, które stały się udziałem Rafała Wilczura są po stokroć ciekawsze niż przygody bezrobotnego prowincjusza z Kresów Wschodnich poszukującego pracy w stolicy.
Znachor magnetyzuje czytelnika od chwili spojrzenia na okładkę tej książki. Zaprasza nas do świata osnutego tajemnicą. Spotkamy w nim ludzi podłych (jak Zenek od Wojdyłłów) i tych z sercem na dłoni, których szereg otwiera stary Prokop Mielnik. Do tego poznamy obowiązki młynarza, sklepikarki i wiejskiego lekarza. A wszystko to w małomiasteczkowej i wiejskiej scenerii dawnej Polski, czyli obecnych po dziś dzień w naszej pamięci Kresów Wschodnich.
Gdy minął pierwszy zachwyt nad świetnie skonstruowaną fabułą Znachora i godną podziwu narracją, dzięki której mamy ogląd na całe spectrum wydarzeń zawartych w tej książce, przyszedł czas na refleksję i wyciągnięcie wniosków z lektury. Trzeba bowiem zauważyć, że Znachor to tak naprawdę powieść o wielkiej miłości i dobroci człowieka względem drugiej osoby. To dzięki tym uczuciom Kosiba znajduje swoje miejsce na ziemi i to one prowokują go do wykonania pierwszej "operacji", która pociągnie za sobą cały szereg innych, leczniczych zabiegów. Historia profesora Wilczura udowadnia zatem, że człowiek nie jest stworzony do życia w samotności i zawsze potrzebuje kogoś, kogo mógłby obdarzyć swoimi uczuciami.
Jeśli do tej pory nie było Wam po drodze z twórczością Tadeusza Dołęgi - Mostowicza, to macie wyjątkową okazję nadrobić swoje czytelnicze braki. Znachor wprost prosi o Waszą uwagę i gwarantuje kilka godzin przyjemnej, choć miejscami trzymającej w napięciu, lektury. Na tych, którym historia głównego bohatera przypadnie do gustu, czekają dalsze jego losy, w książce pt.: Profesor Wilczur, którą i ja koniecznie muszę przeczytać.
Ps. O wielkości Znachora świadczą nie tylko nieustanne wznowienia tej książki, ale również znakomite ekranizacje filmowe powieści z 1937 i 1981 roku. Jeśli dotąd nie widzieliście żadnej z tych produkcji, to szczerze zachęcam do obejrzenia tej w reżyserii Jerzego Hoffmana.
AUTOR:
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
TYTUŁ:
Znachor
WYDAWNICTWO:
LICZBA STRON:
336
Znam tę historię z filmu, ale przy okazji wznowienia postaram się sięgnąć też po powieść :)
OdpowiedzUsuńCzytałam dawno temu, jeszcze z biblioteczki babcinej:) Byłam wówczas pod urokiem powieści:)
OdpowiedzUsuńOoooo, widzę że jak święta idą to Znachor znowu zaczyna atakować jak co roku, w ten czy inny sposób :D
OdpowiedzUsuńCóż ja mogę napisać. Kocham książkę i kocham film!
OdpowiedzUsuńFilm jest wybitny, ale powieści nie czytałam.
OdpowiedzUsuńAktualnie czytam :D
OdpowiedzUsuńWydawnictwo MG nie zawodzi;) "Znachor" powinien dołączyć do mojej Kapitalnej Klasyki (z drugiej strony, kiedy pomyślę o tym, jak duże mam zaległości w klasyce...)
OdpowiedzUsuńwidzę ciekawa lektura! ale film tez! :) pozdrawiam! http://atramworld.blogspot.com
OdpowiedzUsuńFilm uwielbiam, ale książkę muszę w końcu przeczytać :)
OdpowiedzUsuńFilm bardzo lubię, ale jeszcze z książką nie miałam okazji się zapoznać, więc muszę to nadrobić ;)
OdpowiedzUsuń