Jak kraść to miliony.
Jak czytać to tylko klasykę literatury.
Z tym pierwszym się zgadzam. Do drugiego nie zachęcam, za to gdy chcę zażyć nieco literackiej klasyki, bez wahania sięgam po dzieła Marcela Prousta. Tak było w przypadku drugiego tomu słynnego cyklu pt.: W poszukiwaniu straconego czasu, o którym po raz pierwszy opowiadałam Wam kilka miesięcy temu.
W cieniu zakwitających dziewcząt (bo taki tytuł nosi drugi tom wspomnianego cyklu) zakwita, a w zasadzie rozkwita i nasz narrator. Nadal chętny do kontaktów z Gilbertą (córką Odety i Swanna), powiela całe mnóstwo zachowań jej ojca, z których niegdyś się naśmiewał. Mało tego, jego pole zainteresowań nie ogranicza się tylko do córki znanych nam bohaterów, ale obejmuje również jej matkę. Ba, godne uwagi naszego narratora wydają się nawet wiejskie dziewki i młodziutkie damy poznane podczas wakacji w Balbec. Czy to ideał miłości romantycznej rodem z dzieł francuskich klasyków prowokuje bohatera do poszukiwań, czy też przemianę tę należy zrzucić na karb okresu dojrzewania? Oto jest zagadka!
Druga część słynnego cyklu Prousta jest świetnie dopracowaną kontynuacją poprzedniego tomu, a przy tym, nic nie stoi na przeszkodzie, by czytać ją jak osobne dzieło. Historia w niej opowiedziana jest znana i nieznana zarazem. Ciężar opowieści skupia się bowiem na osobie samego narratora i wydarzeniach, w których przed laty brał udział. I choć nie raz opowie nam on o postaciach dobrze znanych z tomu pt.: W stronę Swanna, to niemal do ostatniej strony nie możemy się wyzbyć wrażenia, że prawdziwą jego intencją jest przede wszystkim odtworzenie epizodów z własnego okresu dojrzewania.
Z cyklem pt.: W poszukiwaniu straconego czasu jest jak z dobrym ciastkiem (np. magdalenką). Kto raz spróbował smaku tej prozy, zawsze będzie do niej wracał. Tak było również ze mną. Niebywały zmysł obserwacyjny narratora i jego skłonności do rozległych, a przy tym nad wyraz błyskotliwych opisów zwróciły mnie raz jeszcze w stronę prozy Prousta i przyznam, że W cieniu zakwitających dziewcząt spędziłam czas z taką sama przyjemnością, z jaką przy lekturze pierwszej części wędrowałam W stronę Swanna. A po zakończeniu lektury stale towarzyszyła mi ciekawość, o czym też opowie nam bohater w swojej kolejnej powieści z tej serii?
Prawdziwych miłośników literatury francuskiej i wielbicieli talentu Marcela Prousta chyba nie muszę przekonywać, że oto prezentuję Wam pozycję obowiązkową, która zasłużyła na honorowe miejsce w Waszej biblioteczce. Utrzymany na najwyższym poziomie drugi tom słynnego cyklu spełnia najbardziej wygórowane czytelnicze wymagania i wprost prosi, by sięgnąć po kolejną część tej opowieści, co z pewnością uczynię w stosownym momencie.
Druga część słynnego cyklu Prousta jest świetnie dopracowaną kontynuacją poprzedniego tomu, a przy tym, nic nie stoi na przeszkodzie, by czytać ją jak osobne dzieło. Historia w niej opowiedziana jest znana i nieznana zarazem. Ciężar opowieści skupia się bowiem na osobie samego narratora i wydarzeniach, w których przed laty brał udział. I choć nie raz opowie nam on o postaciach dobrze znanych z tomu pt.: W stronę Swanna, to niemal do ostatniej strony nie możemy się wyzbyć wrażenia, że prawdziwą jego intencją jest przede wszystkim odtworzenie epizodów z własnego okresu dojrzewania.
Z cyklem pt.: W poszukiwaniu straconego czasu jest jak z dobrym ciastkiem (np. magdalenką). Kto raz spróbował smaku tej prozy, zawsze będzie do niej wracał. Tak było również ze mną. Niebywały zmysł obserwacyjny narratora i jego skłonności do rozległych, a przy tym nad wyraz błyskotliwych opisów zwróciły mnie raz jeszcze w stronę prozy Prousta i przyznam, że W cieniu zakwitających dziewcząt spędziłam czas z taką sama przyjemnością, z jaką przy lekturze pierwszej części wędrowałam W stronę Swanna. A po zakończeniu lektury stale towarzyszyła mi ciekawość, o czym też opowie nam bohater w swojej kolejnej powieści z tej serii?
Prawdziwych miłośników literatury francuskiej i wielbicieli talentu Marcela Prousta chyba nie muszę przekonywać, że oto prezentuję Wam pozycję obowiązkową, która zasłużyła na honorowe miejsce w Waszej biblioteczce. Utrzymany na najwyższym poziomie drugi tom słynnego cyklu spełnia najbardziej wygórowane czytelnicze wymagania i wprost prosi, by sięgnąć po kolejną część tej opowieści, co z pewnością uczynię w stosownym momencie.
AUTOR:
Marcel Proust
TYTUŁ ORYGINALNY:
Á l’ombre des jeunes filles en fleur
TYTUŁ POLSKI:
W cieniu zakwitających dziewcząt
CYKL:
W poszukiwaniu straconego czasu
PRZEKŁAD:
Tadeusz Żeleński (Boy)
WYDAWNICTWO:
LICZBA STRON:
576
Przyznam, że nie słyszałam o tej pozycji, ale po Twojej recenzji koniecznie muszę to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam :)
UsuńJestem teraz przy części szóstej, i dopiero teraz widzę jak kunsztownie autor powiązał i pogmatwał różne wydarzenia, losy swoich bohaterów. Oraz swoje refleksje ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że masz już w rękach 6 część. Ja dawkuję sobie ten cykl, choć może powinno się go czytać tom za tomem? :)
UsuńTom za tomem może wywołać spore znużenie. Też sobie poszczególne części dawkuję, mniej więcej co dwa trzy miesiące. W ten sposób czytam Prousta już chyba ze trzy lata ;)
OdpowiedzUsuńCzyli jednak powinnam sięgać po kolejne części z większą systematycznością, bo zachodzi obawa, że będąc przy końcu cyklu zapomnę fabułę pierwszego tomu. :D
UsuńW poszukiwaniu straconego czasu wciąż przede mną. Jednak przed śmiercią z pewnością przeczytam:)
OdpowiedzUsuńO książce oczywiście słyszałam, ale nie czytałam. Mam nadzieję, że będzie mi dane nadrobić zaległości, chociaż muszę przyznać, że czasu mam ostatnio bardzo mało :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam sporo dobrego o tej książce. Mam nadzieję, że do wakacji się za nią zabiorę :)
OdpowiedzUsuńMnie nie musisz przekonywać:) przeczytałam wieki temu i bardzo żałuję, że nie posiadam całego kompletu na półce. Wszyscy wracają do kojarzącej się z Proustem "magdalenki", a dla mnie ten pisarz, to przede wszystkim głogi. Może dlatego, że je uwielbiam, a mamy w mieście sporo;)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wczesniej o tej ksiażce, ale może kiedyś sięgnę po nią :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie znam, choć zastanawiałam się nad poprzednim tomem ;) i chyba muszę ponownie wrócić do tych moich rozważań :)
OdpowiedzUsuńOd dawna mam w planach poznanie twórczości tego autora... Trzeba w końcu się to zabrać. :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale ostatnio coraz częściej się za klasykę zabieram, więc i Prousta poznam zapewne :)
OdpowiedzUsuńZachęcam gorąco do twórczości tego autora. ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się odważę i przeczytam... :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miałam okazji czytać żadnej książki tego autora:)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o książkach, ale widzę, że warto przeczytać - może będę miała taką okazję. :)
OdpowiedzUsuńW trakcie niedawnej wizyty w Empiku miałem przyjemność podziwiać tę książkę. Prędzej, czy później ją przeczytam :) Ogromnie cieszę się, że wydawnictwo MG zaczyna stawiać na klasykę. Oprócz Prousta zdecydowano się wznowić również twórczość sióstr Brontë. Byłbym wniebowzięty, gdyby do tego groma dołączył Emil Zola :)
OdpowiedzUsuńJa również mam nadzieję, że twórczość Zoli dołączy do tego zacnego grona. :))
Usuńlubię klasykę literatury, ale tylko wybrane tytuły i pewnie z czystej ciekawości przeczytam coś tego autora;)
OdpowiedzUsuń