piątek, 23 sierpnia 2013

Do czego przyda się chustka?

AUTOR:
Śp. Joanna Sałyga
TYTUŁ:
Chustka
WYDAWNICTWO:
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
LICZBA STRON:
400
KSIĄŻKA TO PRZEDRUK BLOGA AUTORKI:
http://chustka.blogspot.com/


Chustka potrzebna jest każdemu. Czasem trzeba w niej schować twarz, na której nie obeschły jeszcze ślady łez. A potem unieść głowę i ruszyć dalej[1].


Dziś opowiem Wam historię, która niestety wydarzyła się naprawdę. Pewną kobietę od jakiegoś czasu bolał brzuch. W natłoku codziennych spraw prywatnych i zawodowych nie po drodze jej było do lekarza. W końcu jednak się do niego wybrała, by dowiedzieć się, co jej dolega. To był piękny kwietniowy dzień 2010 roku. Diagnoza była jednak okrutna. Nowotwór. Od tej chwili życiowy zegar Asi zaczął tykać w zastraszająco szybkim tempie. Nie wiedziała, czy został jej tydzień życia, miesiąc, a może rok? Nie była jednak sama. U swojego boku miała 5-letniego synka i Niemęża. To dla małego Giancarlo zaczęła pisać swój dziennik. Założyła bloga po to, by kiedyś malec mógł przeczytać jej historię. W taki sposób CHUSTKA trafiła do blogosfery.


Szczerze przyznam, że w czasie, gdy blog Joanny Sałygi sięgał szczytów popularności, ja nie miałam pojęcia o jego istnieniu. Na całe szczęście, dzięki konkursowej wygranej, trafiła w moje ręce książka, będąca po prostu drukowaną wersją tegoż bloga. I choć nie jest tak multimedialna jak pierwowzór i brak w niej całego mnóstwa komentarzy, które pojawiały się pod postami Asi, to jest to lektura wspaniała pod każdym względem. Traktująca o zwyczajnym życiu, a zarazem niezmiernie wzruszająca. Prosta, choć miejscami patetyczna. Szczera i przepełniona bólem, z którym autorka walczyła dzielnie przez 2,5 roku. Mimo wszelkich starań i niesamowitego wręcz zaangażowania, tę walkę Asia przegrała.



Asia i Giancarlo (czyli Syn)
Nie znoszę książek, które mnie wzruszają. Nie potrafię okazywać słabości. Chyba właśnie dlatego miałam tak wielkie obawy przed lekturą Chustki. Zupełnie niepotrzebnie. Asia od pierwszych stron książki podbiła moje serce. Zwyczajna kobieta została wmanewrowana w sytuację, jakich wiele. Jednak ona w przeciwieństwie do innych chorych, nie poddała się. Postanowiła walczyć z "rakelcią" za wszelką cenę. A wszystko po to, by żyć dla Syna i Niemęża, dla swojej najbliższej rodziny. Nie zamierzam opisywać Wam cierpień, jakie przeszła autorka tej książki. Zainteresowani mogą poświęcić chwilę, by przeczytać jej bloga lub poszukać w księgarniach świeżutkiego jeszcze, książkowego wydania Chustki. Nie chcę również oceniać stylu pisarskiego Asi, choć gdybym musiała to zrobić, otrzymałaby ode mnie najwyższą notę. Pragnę opowiedzieć Wam, co wyniosłam z lektury tej książki i czym zaimponowała mi jej autorka.

Asia to narratorka niezwykle elokwentna. Jej wpisy przepełnione są nie tylko różnego typu rozważaniami nad sensem życia, ale również wierszami wybitnych poetów, fragmentami cenionej prozy i muzyką, której dźwięki wypływają niemal z każdej notatki. Czasem podrzuca czytelnikowi tekst piosenki. Kiedy indziej pozostawia nas sam na sam z utworem. Tworzy niesamowity klimat, w którym jej słowa w jakiś magiczny sposób splatają się z poezją, czy prozą znanych autorów. Do tego ma niebywałe poczucie humoru. Potrafi śmiać się ze wszystkiego, nawet z własnej choroby. I choć czasem miewa gorsze chwile, nie chce się nimi dzielić z czytelnikami. Woli opowiedzieć, co tym razem przeskrobał jej Syn, lub jaką kolację przygotował dla niej Niemąż. Niemal do ostatniego wpisu wierzy, że uda jej się jeszcze powalczyć z rakiem. I nagle, 19 października czytamy jej ostatni wpis. Po dziesięciu dniach otrzymujemy słowa wyjaśnienia ze strony już nie Niemęża - Piotra Sałygi i nekrolog z datą pogrzebu, który również daleki jest od utartych schematów. A wszystko dlatego, że i Asia była osobą nieprzeciętną. Swoim życiem i walką do ostatnich dni pokazała innym cierpiącym na nieuleczalne choroby, że nawet w obliczu najstraszniejszych scenariuszy, nie można się poddać i zawsze trzeba mieć nadzieję. 


Nie spodziewałam się, że tak wiele połączy mnie z autorką Chustki. Podobny gust muzyczny i literacki, zbliżone poczucie humoru i nawet kilka ulubionych przez nas potraw, nie są jednak w stanie zbliżyć mnie do Asi. Jestem więc jedną z tych osób, które poznały jej historię zbyt późno, by móc duchowo wspierać autorkę w trudnych dla niej chwilach. Dla tych, którzy sami walczą z nowotworem, nie jest jednak za późno. Ciągle jeszcze macie czas na to, by przeczytać książkę lub bloga Asi, by podjąć walkę i pokonać tę straszną chorobę. Wystarczy tylko chęć i odrobina wolnego czasu, by poznać opowieść kogoś, kto tak jak Wy, miał dla kogo żyć i starał się z całych sił doprowadzić swoją historię do szczęśliwego zakończenia.

Na koniec dodam, że dziennik Asi, mógłby być jednym z najlepszych w swoim gatunku, gdyby nie fakt, że wydarzenia zapisane pod kolejnymi datami wydarzyły się naprawdę. Jestem jednak przekonana, że Chustka spełni oczekiwania autorki i będzie najważniejszym źródłem, z którego jej Syn będzie czerpał wiedzę o chorobie mamy.

Moja czytelnicza znajomość z Joanną Sałygą nie dobiega końca. Rozpoczynam bowiem polowanie na książkę pt.: Nieżona napisaną przez Piotra Sałygę. Jestem przekonana, że nie Niemąż ma również wiele do powiedzenia na temat swojej ukochanej. Was tymczasem zachęcam po raz kolejny do lektury bloga lub książki. Na zachętę pozostawiam Wam utwór, o którym autorka żartowała, że czytelnicy powinni się nauczyć jego słów, by móc zaśpiewać tę piosenkę na jej pogrzebie. Miłego słuchania.



Ps. Kupując egzemplarz Chustki wspieracie Fundację Chustka powołaną wyrazem woli Joanny Sałygi. Fundacja ta ma pomagać ludziom potrzebującym, cierpiącym z powodu choroby podobnie jak autorka Chustki



[1] Fragment Preambuły Fundacji Chustka powołanej zgodnie z wolą Joanny Sałygi.


26 komentarzy:

  1. Strasznie wzruszają mnie takie historie... Może dlatego, że sama miałam podobny przypadek w rodzinie.

    OdpowiedzUsuń
  2. zapowiada się interesująco, ale ja nie czytam takich książek ze względów osobistych :(

    OdpowiedzUsuń
  3. piękna i wzruszająca recenzja...

    OdpowiedzUsuń
  4. Napewno przeczytam, po takiej recenzji grzechem byłoby tego nie zrobic.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo chciałabym przeczytać tę lekturę, bo jednak wolę ją w takiej wersji, a nie tej blogowej - łatwiej czytałoby mi się wersję papierową. Rak to podstępna i ohydna choroba, która zabiera zbyt wiele osób...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio widziałam książkę na przecenie. jak ja teraz żałuje ze jej nie kupiłam !

    OdpowiedzUsuń
  7. Wersja blogowa nieco nadwyręża wzrok, jednak zawsze można rozłożyć lekturę tego bloga na kilka wieczorów. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mam odwagi sięgnąć po te książkę, strasznie się boję własnych emocji.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kuuurczę, ale Ci zazdroszczę tej książki. Jest trudna, wiem, ale muszę ją kiedyś poznać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Słyszałam już o książce, czytam od czasu do czasu takie historie, ale przyznaje się że staram się ich unikać, może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja również nie wiedziałam o blogu dopóki nie ukazała się książka. Może to dlatego, że stroniłam od tematyki. Gdy jednak w mojej rodzinie pojawił się nowotwór, a i moja praca licencjacka kręciła się wokół tego tematu, wszelkie dzienniki poświęcone tej chorobie stały się dla mnie lekturą obowiązkową. Chustkę zostawiłam sobie na później, muszę chwilę odetchnąć, ale skrzy się pomarańczową okładką na mojej półce i nawołuje do lektury...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Słyszałam wcześniej o blogu, ale dopiero Twoja recenzja tej książki wyjaśniła mi wszystkie sprawy. Bardzo chciałabym przeczytać tę książkę. Powieści pisane przez życie są dla mnie najbardziej cenne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Słyszalam dużo o tej książce i bardzo chcę ją przeczytać. Lubię takie wzruszające i przejmujące pozycje, tym bardziej, że to prawdziwa historia.

    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Po takiej recenzji aż trudno nie przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetna recenzja. Bardzo trudno jest połączyć zarówno emocjonalne przesłanie książki z rzetelną recenzją tej książki. Tutaj chylę czoła i podziwiam.
    Co do samej treści to będzie to dla mnie trudna pozycja, ale z pewnością po nią sięgnę. Bardzo bliska mi osoba walczy z nowotworem i choć teraz jest już dobrze, to niepokój jednak zostaje. Dla mnie opowieść pani Asi jest bardzo cenna, bo bardzo realna i wiem, że ta historia, dla wielu będzie wsparciem.

    OdpowiedzUsuń
  16. Straszna jest ta książka, ale potrzebna.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ani bloga, ani książki nie czytałem, ale o jednym i drugim sporo słyszałem. Szkoda, że niektóry osoby odkrywają w sobie literacki dar dopiero w tak dramatycznych okolicznościach.

    OdpowiedzUsuń
  18. Już czytałam kilka recenzji tej książki, ale ta wywołała u mnie łzy. Koniecznie muszę się zapoznać z tą historią. Nasuwa mi się refleksja iż niektórzy nie szanują życia, przeżywają je obojętnie, byle jak,, a przecież na świecie jest tyle osób, które za życie i wygraną z chorobą oddałaby wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  19. Mam już swój egzemplarz książki. zeka na swoją kolej...

    OdpowiedzUsuń
  20. Niesamowita historia... muszę przeczytać książkę koniecznie..

    OdpowiedzUsuń
  21. Śledziłam bloga Chustki, jeszcze na długo przed jej śmiercią, kibicowałam jej bardzo, by żyła jak najdłużej. Jej posty, zdania, czasem tylko słowo - czasem mnie rozśmieszały, czasem bardzo wzruszały... zwłaszcza słowa skierowane do synka. Podchodziłam do tego wszystkiego bardzo emocjonalnie, ale zapewne dla tego, że rodzice mojego męża również zmarli na raka. Książkę zakupiłam od razu, gdy tylko się ukazała, teraz czekam na "Niemęża". Chciałabym również obejrzeć film dokumentalny "Joanna", ale nie mam pojęcia czy gdzieś jest dostępny. Póki co szukam, ale nie mogę znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  22. Gdzieś czytałam, że ten film ma się pojawić jesienią na ekranach Telewizji Polskiej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Wzruszająca recenzja niemniej wzruszającej książki. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  24. Ani książka, ani film nie oddają prawdy o J. Sałydze. Zainteresowanie czytelników wzbudził sposób Jej walki z rakiem. "Joanna przed rakiem" była osobą egocentryczną, skupioną na robieniu kasy, mało ciekawą, wulgarnie zachowującą się w pracy. Można powiedzieć, że rak dorobił Jej aureolę. Osobiście nie pomagałam, choć ze względu na Jej dziecko trzymałam kciuki, by przezwyciężyła chorobę. Uważam jednak, że zachwycanie się, oddawanie ukłonów komuś tylko dlatego, że zachorował i ładnie to opisuje to kompletny absurd. Ponadto Joanna miała leczenie o jakim żaden szary, chory na raka człowiek nie ma najmniejszych szans. To uważam za ogromnie niesprawiedliwe. Ludzie rozwodzą się nad książką, a ciekawe czy z taką samą ekscytacją pomagaliby właśnie teraz chorującej osobie.
    Kamila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że każdy zdrowy człowiek zachowuje się inaczej niż ten dotknięty chorobą. Nie znałam autorki ani przed ani w trakcie jej walki z rakiem i nie oceniam jej jako osoby (choć z tego co pamiętam ona sama w pierwszych wpisach oceniała siebie bardzo surowo). Skupiam się raczej na historii, którą przedstawiła i sposobie, w jaki próbowała dotrzeć ze swoją opowieścią do innych ludzi. :)

      Usuń