niedziela, 2 kwietnia 2017

Bard stolicy jak żywy! ["Grzesiuk. Król życia"- Bartosz Janiszewski]

Najpierw w moim domu pojawiły się warszawskie piosenki (choć wcale nie pochodzę z Warszawy), które w wykonaniu mojego taty brzmiały równie barwnie, co w oryginale. Musiały minąć długie lata, bym jako studentka polonistyki po raz pierwszy zetknęła się z książkami Grzesiuka. Odtąd, wespół z tatą zaczytywaliśmy się w tej wyjątkowo oryginalnej trylogii barda stolicy, rozpoczynając czytelniczą przygodę od Boso, ale w ostrogach, poprzez Pięć lat kacetu, a kończąc wraz z ostatnimi stronami Na marginesie życia. Ostatnia książka Grzesiuka stała się nam szczególnie bliska. Kiedy trafiła do naszego domu, mój tata, podobnie jak autor powieści, cierpiał na nieuleczalną chorobę płuc. Od tego czasu minęło kilka lat, a ja, w głębi serca mam nadal żywe wspomnienie o Stanisławie Grzesiuku, dlatego z niecierpliwością czekałam na jego literacką biografię i po jej lekturze jestem pewna, że to jedna z najlepszych książek 2017 roku i najlepsza biografia jaką kiedykolwiek czytałam.


Życiorys człowieka, który dzięki swojemu bandżo potrafił oczarować tłumy, urzekła Bartosza Janiszewskiego, dziennikarza i scenarzystę, który bez trudu mógłby z losów Stanisława Grzesiuka uczynić scenariusz filmu sensacyjnego. Zamiast tego, autor postanowił krok po kroku odtworzyć koleje życia "Kozaka" i zbudować jego literacki pomnik, który dopełni przerwany przez chorobę dorobek pisarski i muzyczny Stanisława Grzesiuka.

Historia Staszka, na przekór, zaczyna się od końca. Ta ostatnia niedziela w szpitalu przy Płockiej, jak z piosenki Mieczysława Fogga, nieuchronnie prowadzi Grzesiuka do "wysiadki", a on, stający okoniem wobec śmierci, nawet w ostatniej minucie życia robi na opak, umiera na siedząco. Udowadnia tym samym, że był prawdziwym "królem życia", człowiekiem, który traktował śmierć jak słabszego przeciwnika.

"Skarżyć nie wolno, odegrać się wolno"

Choć sam bohater wielokrotnie wygrał pojedynek ze śmiercią, nie o śmierci jest ta biografia, a o życiu. O radości, z jaką Grzesiuk szedł przez życie, o tym, że wódeczki nie wolno pić "na smutno", że za każdą przykrość można się "odegrać" i że wprost "nie masz cwaniaka nad Warszawiaka". Chociaż Staszek wcale nie urodził się w stolicy, to dzięki niemu znamy uliczną historię tego miasta.

Nie sposób patrzeć na życie Staszka w izolacji od jego ukochanych Sielc, dlatego narrator, świetnie zorientowany w topografii Warszawy, oprowadza nas po stołecznych ulicach i popularnych knajpach, w których często bywali chłopcy z ferajny. Dzięki tej książce, Stanisław Grzesiuk na kilka godzin "wraca do żywych" i znów urzeka nas swoim poczuciem humoru, pewnością siebie i pędem życia, który fundował sobie każdego dnia. A nam, czytelnikom, chcącym za nim nadążyć, pozostaje jedynie wertowanie stron tej wspaniałej biografii pióra Bartosza Janiszewskiego.

Spodziewałam się, że książka Grzesiuk. Król życia będzie rzetelną biografią piewcy stolicy. Nie sądziłam jednak, że od pierwszej strony podbije moje serce, zarówno pod względem formalnym, jak i merytorycznym. Odpowiednio dostosowana czcionka, liczne fotografie z rodzinnych albumów tytułowego bohatera i wspaniała okładka ze śpiewającym Staszkiem, od razu zwróciły moją uwagę. A gdy po odczytaniu kilku zdań okazało się, że wraz z kolegami Grzesiuka stoję przy jego szpitalnym łóżku, już wiedziałam, że w tym towarzystwie spędzę kilka godzin. Teraz, po przeczytaniu całej historii, mogę z czystym sercem powiedzieć: to były najlepsze godziny w moim czytelniczym życiu. Wszystkim, którzy rozważają zakup tej książki, powiem jedno słowo: WARTO.

Są takie biografie, przy których nie sposób obyć się bez muzyki. Historia Grzesiuka wprost domaga się akompaniamentu, dlatego podczas jej lektury natkniemy się na fragmenty Syna ulicy, Komu dzwonią, Teraz jest wojna, czy Piekutoszczak, Feluś i ja, pozostałe utwory z repertuaru tytułowego bohatera, odnajdziecie bez trudu w czeluściach internetu. Wszystkich, którzy nie znają Rum Helki, U Bronki w Stawach, czy Balu na Gnojnej, zachęcam, by spędzili miłe popołudnie w towarzystwie piosenek chłopaka z ferajny i poczuli klimat rodem z przedwojennych przedmieść Warszawy.




AUTOR:
Bartosz Janiszewski
TYTUŁ:
Grzesiuk. Król życia
WYDAWNICTWO:
Prószyński i S-ka
LICZBA STRON:
448

3 komentarze:

  1. Zazdroszczę Ci tego, że tak dobrze znasz postać Grzesiuka! Ja znam kilka jego piosenek, kilka faktów z życia i... tyle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Do pewnego czasu byłam święcie przekonana, że biografie nie są dla mnie, ale ostatnio coraz częściej trafiają w moje czytelnicze szpony i większość z nich było na tyle dobrych, że przekonuję się coraz bardziej do tego rodzaju lektur. Po życiorys Stanisława Grzesiuka też mam nadzieję, że uda mi się sięgnąć. Tym bardziej, że Bal na Gnojnej to piosenka, którą zawsze śpiewamy przy rodzinnych spotkaniach - mamy taką małą "tradycję", że zawsze jak przyjeżdża moja siostra to sobie śpiewamy, a stare warszawskie piosenki to jedne z naszych ulubionych ;)

    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurczaki, aż tak? Czułam, że to może być dobra książka. A swoją drogą, mam nadzieję, że w końcu nadrobię też twórczość Grzesiuka, bo do tej pory czytałam tylko jedną jego książkę.

    OdpowiedzUsuń