W codziennej rutynie, w biegu między pracą, uczelnią i domem, brakuje czasu na przyjemną lekturę, która wnosiłaby do naszego życia coś więcej niż tylko odprężenie i uśmiech na twarzy. Od jakiegoś czasu szukałam książki napisanej w stylu popularnonaukowym, dzięki której nawet ja (humanistka z krwi i kości) mogłabym posiąść wiedzę z zakresu nauk ścisłych. Podczas moich poszukiwań, natknęłam się na książkę pt.: Małe wielkie odkrycia. Najważniejsze wynalazki, które zmieniły świat. Przeczytałam jej tytuł i zamarłam. Już wyobrażałam sobie, jak ginę pośród niezliczonych stron wykresów, schematów i naukowych rozważań. Pełna obaw rozpoczęłam podróż przez historyczne meandry transformacji prowadzących do wynalazków po dziś dzień dobrze znanych i wykorzystywanych na całym świecie. A wszystko zaczęło się od jednego małego...kolibra.
Karol Darwin udowodnił nam przed wiekami, że w przyrodzie trwa nieustanna ewolucja. Gatunki, które nie były w stanie dominować, ginęły lub próbowały przystosować się do nowych warunków. Tak było również z kolibrami, których skrzydła zostały przystosowane do zbierania nektaru z kwiatów. Dzięki ewolucji posiedliśmy zatem to, co stoi na początku każdego wynalazku - potrzebę rozwoju i ulepszania naszej rzeczywistości. O tym, w jaki sposób przez dziesięciolecia ludzie starali się okiełznać siły przyrody i uczynić z nich pożytek, przeczytacie w książce Stevena Johnsona.
W jaki sposób na Pustyni Libijskiej pojawiło się szkło i skąd pomysł, by wykorzystać je jako materiał produkcyjny? Jak upowszechniono handel lodem w gorącym klimacie? Odkąd człowiek ma świadomość rozchodzenia się dźwięku? Dlaczego mieszkańcy XIX-wiecznego Chicago zainicjowali budowę kanalizacji? Skąd pomysł, by mierzyć czas i wreszcie, co wspólnego ma kaszalot ze światłem? To zaledwie kilka zasadniczych pytań, na które odpowiedzą nam Małe wielkie odkrycia. Z każdym kolejnym rozdziałem pytań przybywa, a my mimowolnie pochłaniamy następne strony, by odkryć zależności między opisanymi wynalazkami. W tej odkrywczej sieci znajdziemy zarówno przedmioty codziennego użytku, jak i pomysłowe rozwiązania, o których do tej pory nie mieliśmy pojęcia. A do tego wcale nie musimy być Augustą Byron, by w analityczny sposób odbierać informacje zamieszczone w tej pozycji. Wystarczy nam chwila wolnego czasu, wygodny fotel i 6 porywających, a zarazem pouczających rozdziałów poświęconych najsłynniejszym na świecie wynalazkom, które zmieniły nasze życie.
Z perspektywy czasu mogę ocenić, że książka Stevena Johnsona jest strzałem w dziesiątkę! Znalazłam w niej mnóstwo szokujących informacji, o których do tej pory nie miałam pojęcia. Steve Johnson z typową dla dziennikarskiego stylu swobodą prowadzi nas przez wieki rozwoju techniki i pokazuje, że rozwój cywilizacji nie nastąpił z dnia na dzień i jak to bywa w trakcie ewolucji, doprowadził do nieodwracalnych zmian rzeczywistości, obok których nie można przejść obojętnie. Przejść nie można, ale można o nich przeczytać. Do tego właśnie zachęcam przestawiając Wam tę pozycję.
Przeczytajcie, naprawdę warto!
Przeczytajcie, naprawdę warto!
AUTOR:
Steven Johnson
TYTUŁ ORYGINALNY:
How We Got To Know
TYTUŁ POLSKI:
Małe wielkie odkrycia
TŁUMACZENIE:
Bartosz Czartoryski
WYDAWNICTWO:
LICZBA STRON:
288
KUPISZ TUTAJ:
historia, Literatura powszechna, Posiadam, Steven Johnson, Wydawnictwo SQN