Cezary Ostrowski
TYTUŁ:
Śmierć w Misiu
WYDAWNICTWO:
Warszawska Firma Wydawnicza
LICZBA STRON:
248
POWIEŚĆ DOSTĘPNA W WERSJI INTERNETOWEJ:
http://smiercwmisiupowiesc.wordpress.com/
W grodzie Kraka źle się dzieje! Zbrodnia dosięgła światka literatów, a właściwie jednego, ale za to jakiego literata! Marcin Świetlicki - słynny krakowski bard, nestor poezji młodzieżowej i czołowy przedstawiciel pokolenia bruLionu ginie pod kołami rozpędzonego pociągu. Wszyscy fani Świetlickiego (a nawet on sam) są wstrząśnięci. Kraj jest pogrążony w żałobie... Spokojnie Drodzy czytelnicy to nie dzieje się naprawdę. Przedstawiony przeze mnie scenariusz to tylko fabuła najnowszej książki Cezarego Ostrowskiego pt.: Śmierć w Misiu, która od momentu powstania podbija serca wszystkich czytelników.
Kim jest człowiek, który poważył się uśmiercić Marcina Świetlickiego? Tak się składa, że jego bliskim znajomym. Co więcej, mówiąc językiem dziecka "to nie on zaczął". Najpierw bowiem pojawiła się Orchidea, powieść współtworzona przez Świetlickiego, w której uwiecznił on postać Ostrowskiego. Ten zaś odpowiedział pięknym za nadobne i stworzył internetową powieść kryminalną, nad którą patronat objął znany serwis Zbrodnia w Bibliotece. Kiedy historia zaczęła się rozrastać, a czytelników stale przybywało, rozpoczęły się prace nad jej wydaniem, dzięki czemu dziś mam przed sobą egzemplarz tej trzeba przyznać dosyć oryginalnej powieści. Zazwyczaj nie przytaczam w opinii dłuższych fragmentów prozatorskich, ale tym razem robię wyjątek, byście wiedzieli, o czym będę starała się Wam opowiedzieć.
- Albowiem, kurwa, nabawiłam się zapalenia spojówek w Psie – odparła szczerze Żulia Strzebrzeszyńska przebrana za Irenę, by rozsupłać jedną z największych zagadek kryminalnych Małopolski i otrzymać nagrodę Wielkiego Kolibra.
- A dlaczego masz takie megauszy?
- Odpierdol się od moich uszu, patafianie - wyznała Żulia.
- No, a dlaczego masz takie długie zęby? - nie dawał za wygraną Zając.
- Kiedyś były o wiele dłuższe... - powiedziała z nagłym rozmarzeniem Strzebrzeszyńska - ... ech, gdybyś wtedy mnie znał... - westchnęła - ... spolerowały się[1].
Tak, takim właśnie językiem napisana jest powieść Ostrowskiego. Poznajemy w niej całą paletę postaci fikcyjnych i tych, których pierwowzory twardo stąpają po ziemi. Oprócz głównego bohatera, którego tragiczny zgon przeżywamy, znajdziemy tu również samego Ostrowskiego, czyli drugą połówkę muzyczno-wokalnego duetu Świetlicki-Ostrowski. To tylko dwaj spośród licznych przedstawicieli krakowskiej bohemy sportretowanych przez autora tej książki. W tej niewielkiej objętości książce wprost roi się od postaci, które w mniejszym lub większym stopniu są związane z osobą twórcy Świetlików. Ale przecież nie o nich tu chodzi. Nas, czytelników najbardziej interesuje wątek kryminalny i to, kto do cholery zabił Świetlickiego? Musimy wziąć sprawy w swoje ręce i wraz z najbliższymi Marcina rozpocząć śledztwo. Pierwszy trop doprowadzi nas do piosenki Chodźmy do Misia.
To właśnie ten utwór miał rzekomo podburzyć członków Wielkiego Wschodu Misia, którzy przygotować mieli zamach na życie muzyka. Co to za wspólnota i dlaczego tak uwzięli się na Świetlickiego? Zbyt wiele niedopowiedzeń, zbyt mało faktów. Szukajmy więc dalej. Może to Ostrowski przygotował zamach, by wyeliminować swojego muzycznego konkurenta? A może zabójstwo Świetlickiego to tylko przypadkowy wypadek? Rąbka tajemnicy uchyli Wam sam zainteresowany...
No tak, zapomniałam dodać, że Świetlicki żyje! Wcale nie zginął. Ba, odbiera nawet telefony! Te połączenia zrobią w naszych głowach jeszcze większe zamieszanie i ani się spostrzeżemy, będziemy już na pogrzebie. A dalej? Przeczytacie sami...
Po lekturze tej powieści brak mi słów, by opisać wszystkie towarzyszące mi wrażenia. Książkę pochłania się błyskawicznie z szerokim uśmiechem na ustach, który ani na chwilę nas nie opuszcza. Ostrowski w genialny sposób portretuje krakowskie środowisko artystyczne i sylwetkę swojego bliskiego znajomego. Niektóre powiedzonka przemycone na kartach książki są tak zabawne, że z pewnością zapamiętam je do końca życia. A wątek kryminalny? Chaotyczny, tajemniczy i świetnie prowadzony. Niby jest zabójstwo, ale nie ma ofiary. Niby nie ma ofiary, ale jest pogrzeb. Niby jest pogrzeb, ale udawany. Czego chcieć więcej? Może tylko tego, by powieść tak szybko się nie kończyła.
Śmierć w Misiu przypomina mi nieco twórczość Michała Witkowskiego. Choć Ostrowski jest z pewnością mniej kontrowersyjny i nie epatuje w swej prozie nadmierną ilością wątków homoerotycznych, to i u niego znajdziemy pana Baśkę, który chce zostać dragkonikiem, a także całą masę ironiczny odniesień do lat późnego PRL-u. Krótkie rozdziały tej kryminalnej powieści Ostrowskiego przesuwają się przed naszymi oczami niczym kadry z sensacyjnego filmu, który do ostatniej minuty trzyma widza w napięciu. Jak zakończy się ta historia? Tego już Wam nie powiem, bo klimat tej książki wprost prosi o zainteresowanie. Jeśli macie trochę czasu i ochoty na pełną absurdu opowieść, to Śmierć w Misiu w stu procentach spełni Wasze oczekiwania. Polecam!
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości:
[1] C.
Ostrowski: Śmierć w Misiu. Warszawa
2012, s. 103.
Cóż za oryginalna pozycja. :D Czuję się zaintrygowana. :)
OdpowiedzUsuńPo prostu muszę przeczytać, bardzo zachęcająca recenzja :)
OdpowiedzUsuńTytuł mistrzowski. Tak powinno się propagować literaturę w mass mediach ;)
OdpowiedzUsuńA sama książka mnie odrzuca na kilometr. Homoerotyczne jakoś mi nie pasują do książki :)
to nie jest coś dla mnie - odpada :(
OdpowiedzUsuńNie wiem co jest bardziej oryginalne - fabuła czy Twój tytuł recenzji. :P
OdpowiedzUsuńTytuł recenzji mnie śmiertelnie wystraszył, zanim spojrzałam niżej. Nie słyszałam o tej książce wcześniej, w sumie przeczytałabym :>
OdpowiedzUsuńUuu, widzę, widzę, czy raczej mało co widzę, bo wszystko osnute jest oparami absurdu. Zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńa ja lubię takie literackie "gierki", chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że książka mogłaby mi przypaść do gustu :) Mam nadzieję, że będę miała kiedyś okazję, by ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńGdybym już nie zdążyła, to życzę Szczęśliwego Nowego Roku 2013!
Ojej, kiedy zobaczyłam tytuł postu w archiwum myślałam, że ktoś naprawdę odszedł ze świata rzeczywistego... :D A to po prostu tytuł! Faktycznie język książki bardzo oryginalny. Zaintrygowała mnie ta pozycja.
OdpowiedzUsuńAutor się ubawił i ściska :)
OdpowiedzUsuńOstrowski